Rojopojntofwiu #39 Wirtualne Deja vu - ROJO - 23 sierpnia 2011

Rojopojntofwiu #39 Wirtualne Deja vu

Grając w gry egzystujemy w świecie nierzeczywistym. Cyber-realiach stworzonych od podstaw. Flora, fauna, miasta, obiekty, tło. Za każdym razem jesteśmy bombardowani wirtualnymi odpowiednikami lub imitacjami elementów wchodzących w skład życia realnego. Im dłużej siedzimy w branży – tym odwiedzanych światów jest więcej. Odłączając niewidzialne kable immersji od mózgu – wychodzimy z domu, jedziemy do innego miasta, za granicę na wakacje. Z dala od zero-jedynkowego siedliska elektronicznych substytutów. Są jednak momenty, w których wirtual miesza się z realem. Sytuacje kiedy czujemy się jak w grze…

Gdy rzeczywistość przypomina nierzeczywistość

Co sprowokowało mnie do takich przemysleń? Zainsirowało do napisania artykułu? Wizyta we Wrocławiu i spotkanie z Rockiem. Mijając kolejne dzieła architektury gotyckiej, majestatyczne ogrody czy urzekająco wmontowane mosty krojące Odrę – co jakiś czas padało hasło ”Patrz jaki klimat z Assassin’s Creeda!”, „ale czad, ta kolumnada otulona zaroślami wygląda niczym ta z Ilos z Mass Effect”, „Ten półwysep odzielony mostem jak w Fallout 3 gdzie z podobnej lokacji po raz pierwszy pruły do nas Mutanty z Minigunami”. Dzięki podobnie zmodyfikowanej przez gry percepcji rzeczywistości, czuliśmy się jak we wspólnej bajce.

Prawie Oblivion…

Mijając zardzewiały, zniszczony samochód będący ofiarą większego, nadmuchanego Monster Trucka, (wszystko w ramach reklamy zbliżającego się eventu) łatwo było o odwołanie do gry Fallout. Podobnie ze starym mostem i wmontowanym przed nim wojennym bunkrem – Company of Heroes na przykład. Wrocławski Ogród Japoński? Jade Empire, Shoguny. Bujne lasy sygestywnie skrywające głazy, ruiny? Jakiś solidny erpeg! Winda przypomina Max Payne’a, metro to z 2033 roku, Paintball Call of Duty: Modern Warfare, a Wesołe Miasteczko lub Zoo jakiegoś Tycoona. Przykłady możnaby mnożyć. Zabawa w odwołania klawa, przyjemna, jednak trochę zastanawiająca.

Prawie Assassin…

Na taki stan rzeczy wpływa zarówno fotorealistyczna grafika w grach, jak i/lub grywalność danego programu oraz klimat jaki oferuje. Odpalamy, wchodzimy, gramy, wychodzimy, dalej myślimy, że gramy. Mechanika, gameplay ucieka, jednak otoczka, obraz, dźwięki zostają, towarzysząc nam jeszcze przez pewien czas po zakończeniu emocjonującej przygody. Nowy rodzaj snu na jawie?

Prawie Fallout…

Gry odrywają od rzezczywistości proponując wirtualy zamiennik, alternatywę. Wirtual oszukuje więc umysł, który bierze nieprawdziwe za prawdziwe. Wyłączając wirtual i wracając w real – dalej jednak odczuwamy skutki obcowania w świecie cyfrowych marzeń. Objawia się to w snach jak i egzystencji prawdziwej, gdzie na obraz rzeczywisty patrzymy jakby przez gamingowy filtr odwoławczy, doświadczając w ten sposób wirtualnego Deja vu. Może się mylę, może to tylko kwestia rozbudowanej wyobraźni. Niemniej jednak, albo to ja już mam tak skopany, przeżarty grami mózg, albo coś takiego po pewnym czasie czeka każdego z nas…

P.S. Jeśli podoba Ci się moja działalność, subskrybuj mój kanał na serwisie YouTube (Światy Urojone) oraz "Polub" bloga klikając na łapę po prawej stronie pod moim avatarem. Z góry Ci za to dziękuje. Doceniam i pozdrawiam. ROJO

Rojopojntofwiu:

#33 Gazety komputerowe kontra serwisy informacyjne

#34 Strach przed wielkim światem

#35 Trolle i Farmerzy, czyli uzupełnienie 13 odcinka

#36 Gamingowy duet, czyli historia powstania Rock & Rojo i nasze plany na przyszłość

#37 Gry, które trudno "kupić", w które trudno już się "wczuć"

#38 Awaria

ROJO
23 sierpnia 2011 - 17:46