Gazety komputerowe kontra serwisy informacyjne / Czasopisma o grach: dla płyty czy tekstu? - ROJO - 7 lipca 2011

Gazety komputerowe kontra serwisy informacyjne / Czasopisma o grach: dla płyty czy tekstu?

(Ze względu na rozmiar i formę tekstu, jest to jakby hybryda Rojopojntofwiu z Szybką rozkminą) LOL, te nazwy zaczynają mnie rozwalać...

Czasopismo. Kiedyś podstawowe źródło informacji o branży. Pewna baza wiedzy, newsy, recki, zapki, betki, porki z pierwszej ręki. Poczciwy kibelek, śmierdzący tramwajek czy nudniasta lekcja chemii. Gamingowa gazetka wiernie towarzyszy na kolanach w różnych warunkach i okolicznościach. Czytając, czujemy się graczami. To jestem ja, a to moja lektura. Nie wstydzę się jej. Jestem fanem, zbieram, kolekcjonuję wszystkie numery, które potem odpalam na wydzieloną półeczkę i z czasem raczę sentymentalnym spojrzeniem.

Źródło: http://pl.123rf.com/

Tylko papier. Tak było kiedyś. Czasy jednak trochę się zmieniły. Wkroczył Internet. Z kopa szybko zdobył popularność, fundując łatwy dostęp do potężnej bazy informacji. Danych, na bieżąco aktualizowanych i urozmaicanych przeróżną formą. Media tradycyjne zmuszone były zmierzyć się z tymi nowoczesnymi, cyfrowymi. Mimo, że płyty do gazet wychodziły już wcześniej, to właśnie te dodatki stały się podstawowym orężem w walce o czytelnika-gamera. Kupujemy więc czasopisma branżowe dla płyty z pełnymi wersjami gier czy tekstu? Zapach papieru czy błysk płyty? Pełniak czy litera?

Pamiętanie Kohla z Vault City w Falloucie 2? Dzięki wysokiej retoryce, mogliśmy wytargać od niego kilka książek. Tych, które cudem uniknęły komputeryzacji…

Wielkie upadki wielkich, czyli cyfra wypiera literę

Secret Service, Gambler, Reset, Świat Gier Komputerowych, Click! zaczęły padać jak muchy. Poddawały się konkurencji (słabsze pełniaki lub ich brak) lub niewytrzymywany walki ze swoimi wirtualnymi odpowiednikami – sieciowymi serwisami informacyjnymi. Trudno się dziwić, że sprzedaż leci na łeb na szyję. Wiem co piszę, albowiem w kwestii dystrybucji prasy mam bardzo wysoko postawionego ojca. Mówi, że kolorowo nie jest. Pokazują to również statystyki stosunków nakład-sprzedaż. Interesujące, nie? Synek napędza to, co tatulo chce sprzedać w formie tradycyjnej. „Wszystko jest w necie”, często się słyszy. Trudno się z tym nie zgodzić. Mamy wszystko co wymieniłem na wstępie. Dodatkowo na bieżąco aktualizowane, uzupełniane, poprawiane i z możliwością komentarza w czasie rzeczywistym. Pod gazetą nikt się nie wypowie, chyba, że wyśle list lub konkretnie ustosunkuje się na forum w odpowiednim dziale. Dalej jednak jest to mniej wygodne niż wersja „zero-jedynkowa” w locie. Gazety prędzej czy później upadną. Taka jest brutalna prawda. Wywali je technologia. Papier spłonie. Będziemy chodzić z aktualizowanymi tabletami/rulonami wyświetlającymi wirtualne gazety w formie interaktywnych hologramów. Już teraz mamy tego namiastkę w formie laptopów, telefonów czy innych urządzeń zdolnych wyświetlać zawartość serwisów. Pierwszy argument za tradycyjną literą, czyli mobilność – padł. Dzięki w/w sprzętom, stacjonarność nie jest już domeną i głównym mankamentem e-serwisów. Bezlitosna wirtualizacja, która dotyczy gazet o każdym profilu i targecie. Pora przejść do drugiego asa w rękawie, a jednocześnie kolejnego zagadnienia dzisiejszej rozkminy, czyli dodatków.

Stary, dobry SS. Wskrzeszony po upadku w necie przez kumpla z plastyka – Drizita. Ładne było zdziwko wszystkich jak po długim czasie przyznał się kim jest jego alter-ego…


Dodatek asem, czyli pełniak jako „być albo nie być” danego numeru

By przykuć uwagę potencjalnego nabywcy i zaintrygować czytelnika, stosuje się wiele zabiegów. Priorytet to dodatek - najcięższa artyleria. Niejednokrotnie decydująca o zakupie - ostateczna karta przetargowa. Misiaczek, smoczek, butelka dla dzieci, grabki, wór ziemi dla ogrodników, klapki, pomadka, test ciążowy dla nastolatek, mapa, pedał gazu dla zmotoryzowanych, bandanka moro, granat F-1 dla militarystów, pęseta, znaczek Harrego M. dla numizmatyków, wypaśny zestaw legalnych, pełnych wersji gier dla graczy. No właśnie. Rojcio zaczynał chyba jak każdy, od rajcowania się zapachem papieru. Mimo początków z SS (wiem jak to brzmi), którego to przyjaciel Drizit wskrzesił potem w necie – ostatecznie należałem do obozu CD-Action (Smuggler i jego gumowe kurczaki jako symbol branżowego wariactwa), by następnie przejść do ŚGK (Fido i Mel, prosiak Pulas to byli idole!) Padł, powrót do CDA (bezczelny, skaczący po partiach ze mnie zdrajca był, nie?) Niemniej jednak, zawsze jakaś gazetka przy mnie była, w łapkach gościała. Gdy spędzałem wakacje w miejscu bez kompa, poruszałem się pojazdem lub ostro zapodawałem w WC – napalałem się na powrót do gamingowych uciech właśnie lekturą tradycyjnego czasopisma. Super przystawka. Potem pojawiły się gry załączane do moich gazet. Przechodzimy więc do meritum. Oniemiałem. Było się biednym szczylem, na pełnoprawne pełniaki w big boxach nie zawsze było człowieka stać, więc zestaw kilku ciekawych pozycji na jednej płytce cieszył nieopisanie. Wyborny, legalny gaming. Pełniaki? BA! Głupie demo czy wersję shareware męczyło, masterowało, wałkowało się godzinami (Diablo, Starcraft, Fallout). Same one dawały już taki fun, że hej. Dalej priorytetem był jednak tekst, komiksy, całe growe dziennikarstwo. Do czasu, aż pojawił się Pan I

Ostatnia linia obrony…


Net > Gazeta < Pełniak > Net

W kwestii zakupu gazet, zostają wierniuchy lub właśnie „pełniakowi” hunterzy, dla których przecieki tytułów urastają do rangi kiślowgaciowego objawienia. Z kolei jak im coś nie przypasi, mówią „Dziękuję, postoję”, „Daruję sobie numer, same odgrzewane kotlety”, „Słabiutko w  tym miesiącu, zaoszczędzę te kilkanaście złotych”. Zero szacunku dla litery, zawartości merytorycznej, intelektualnego przekazu. Ale wiecie co? Nie dziwię się im, nawet ich rozumiem. Jak to?!? zapytacie. Już tłumaczę: gazety przegrywają z serwisami, stąd nacisk na zawartość płyt (as), -> stąd skupienie się czytelników na jakości pełniaków. Łańcuszek ponurej konsekwencji kilku zależności. Trudno winić więc kogokolwiek. Jeśli już, to tylko postęp technologiczny.

Felietony, publicystyka to coś wyjątkowego, czego niema wcześniej w sieci. Źródło: http://pl.123rf.com/

Rojopojntofwiu

Jak jest ze mną teraz? Nie będę Was ściemniał. Walnę prosto z mostu, szczerze: Nie kupuję już gazet. Nawet dla gier. Info mam w necie, programy w sklepie. Bieżące dane i pewna wygoda wygrywają. Co robię gdy nie mam jak grać? Odpoczywam cholera! Ile można?!? Pełniaki wolę w pełnoprawnym wydaniu pudełkowym DVD. W zdecydowanej większości przypadków zawartość płyt to gry stare lub takie, które zdążyłem już zakupić i przejść. Nie zmienia to jednak faktu, iż za kilkanaście złotych możemy porządnie nadrobić pewne zaległości. Problem w tym, że pełniaki pierwotnie pełniące rolę dodatków – zrobiły z nich samą gazetę. Teksty, komiksy, żarciki, konkursy, klucze to BT, poradniki, porady techniczne? Wszystko staje się przeterminowane w momencie premiery numeru (oprócz publicystyki). Najpierw wszystko jest w necie lub od dawna tam jest. Brutalny znak naszych czasów. Trzeba się z nim pogodzić. Gracz i tak w sieć zajrzy. Czy kupi też gazetę? Niekoniecznie. Kwestia ostatnia to taka, iż topowe gazety przestały już być jedyną alfą i omegą, opiniotwórczą wyrocznią w kwestii oceny gier i gamingowych wydarzeń. Mimo, że koszą konkurencję z własnego podwórka, przybyło im tej z wirtualnego. W niektórych przypadkach spadł też poziom pióra. Przeświadczenie, że wszystkim zajmie się pełniak? Niewykluczone.

Gazeta i pełniak. Co jest dodatkiem do czego?


Szybka rozkmina

Retro-tradycja kontra nowe media. Mobilna, wybiórcza, ograniczona i cykliczna materia vs. potężna, zaktualizowana i różnorodna formą wirtualna nienamacalność. Rozkmina dziś konkretna i bardzo na czasie. Dylematy i brutalne wybory. Pytanie typu main core: Kupujecie gazety o grach? Jeśli tak, to co o tym decyduje? Treść jako intelektualny przekaz, merytoryka, litera, myśl czy Gra jako cyfra, pełniak, interaktywny fun? Słucham. Jestem ciekaw Waszego podejścia i argumentacji. Wszystko może być pełne racji. Przekonajmy się.

P.S. Jeśli podoba Ci się mój Blog, znalazłeś/-aś w nim coś dla siebie (jakiś stały cykl, konkretny dział, itp.) i posiadasz konto na Facebook'u, "Polub go" po prawej stronie pod moim avatarem. Z góry Ci za to dziękuje. Doceniam i pozdrawiam. ROJO

Szybka rozkmina:

#19 Dobry, zły, brzydki

#20 Złościsz się gdy przegrywasz?

#21 Poszerzacie swoją wiedzę?

#22 Tury czy Real-time?

#23 Montujesz własną muzę?

Rojopojntofwiu:

#28 Każda gra to jakieś wspomnienia...

#29 Art pod artem

#30 Ten wspaniały '98...

#31 Dodajemy również grę!

#32 Szlaban

ROJO
7 lipca 2011 - 16:22

Kupujesz gazety o grach?

Tak, ale tylko dla pełnych wersji gier. 9,3 %

Tak, ale głównie dla treści. Gry to dla mnie nieistotne dodatki, które zazwyczaj już mam, w które grałem/-am. 34,8 %

Tak, dla tego i tego. Treść w łeb, gra w komp. 32 %

Nie kupuję gazet o grach. 23,9 %