Grand Theft Auto pojawiło się w świecie elektronicznej rozrywki niczym meteoryt na ziemi, szokując przy tym każdego żyjącego człowieka. Ogromna swoboda działań oraz kontrowersyjna tematyka, sprawiały że tytuł ten z miejsca znalazł swoich zwolenników jak i przeciwników. Bez krępacji mogliśmy eksterminować niewinnych ludzi jak i stróżów prawa, co nie każdemu mogło przypaść do gustu. Niemniej jednak o marce było niezwykle głośno. I to nie tylko ze względu na powyższe powody, ale i na niesamowitą dozę grywalności, której próżno było szukać u konkurencji. Dziś zajmiemy się przypomnieniem pierwszych dwóch odsłon oraz dwóch dodatków wydanych do części pierwszej, by przybliżyć tym samym początek tej wspaniałej po dziś dzień serii.
1997 - Grand Theft Auto
Pierwsza odsłona podbiła serca graczy swobodą, której żaden inny tytuł nie był w stanie człowiekowi zaoferować. W ten oto sposób poza wykonywaniem głównych i pobocznych misji, mogliśmy zająć się nieskrępowanymi działaniami typu rozjeżdżanie, rozstrzeliwanie, bicie pieszych, czy także kradzież i rozbijanie wszelakich pojazdów. Nic dziwnego, że często i gęsto na naszym ogonie siedzi policja, którą także możemy delikatnie mówiąc eliminować. Na uwagę zasługują otwarte struktury dostępnych tu miast (Liberty City, Vice City, San Andreas), pozwalające nam na swobodne przejażdżki samochodami oraz motocyklami, tudzież spacery. Jeśli nam się poszczęści, możemy natrafić na dodatokwą atrakcję typu szał zabijania, bądź też przemalować nasze cudeńko według własnej woli.
Celem gry jest uzbieranie odpowiedniej puli pieniędzy, pozwalającej nam na dojście do kolejnych etapów. I to w zasadzie tyle, bo fabuły w jedynce jest tyle, co kot napłakał. Pewnie dlatego mamy też do wyboru jednego z ośmiu dostępnych tu protagonistów. Oprócz różnorakich mężczyzn, możemy wybrać także kobietę, choć prawdę mówiąć, wybór ten jest czysto kosmetyczny, bo poszczególne postacie różnią się jedynie avatarem. Nie wspominając już o totalnym braku ich osobowości. Z każdą kolejną misją poziom trudności znacząco wzrasta, przez co w dalszej części rozgrywki może być nam naprawdę ciężko. Nie pomaga także system checkpointów, które pojawiają się dopiero po uzbieraniu odpowiedniej kasy. Szkoda, bo wolałbym zapisywać stan gry po każdej ukończonej przeze mnie misji.
Oprawa wizualna, nawet w swoich czasach nie zachwycała. Raz, że zabawa toczy się z lotu ptaka, ograniczając przy tym pole widzenia, to dwa, jakość tekstur oraz efektów, jak i innych elementów przypominała co najwyżej tytuły sprzed kilku lat. Niemniej jednak grywalność była niesamowita za sprawą swobody działań oraz całkiem przyjemnemu sterowaniu. Model jazdy prezentuje się nawet z dzisiejszej perspektywy przyzwoicie, co ułatwia nam obcowanie z tym tytułem. Podobnie jest zresztą z ilością aut, czy fizyką zniszczeń, która w swoich czasach pieściła nasze oczy. No bo w jakiej innej produkcji można było doszczętnie zniszczyć pojazd? Prawdopodobnie w żadnej. No dobrze, ale co z klimatem? O znakomitą atmosferę zadbały wydobywające się z naszych głośników utwory muzyczne, które mogliśmy usłyszeć jedynie kierując samochodem. DMA Design (dzisiejsze Rockstar North), w ten oto sposób sprawiło, że łatwiej było mi się wczuć w daną rolę, czyli oprycha do wynajęcia.
1999 - Grand Theft Auto: London 1969
W dwa lata po premierze jedynki, producent zdecydował się na ukazanie pierwszego dodatku. Tytułowy Londyn miał na celu nie tylko przedłużenie żywota starzejącej się podstawowej wersji, ale i ukazanie jej w całkiem innych klimatach. Akcja toczy się tutaj pod koniec lat 60 w Londynie, dzięki czemu możemy poznać nie tylko stare, klasyczne samochody, czy ówczesną kulturę, ale i lewostronny ruch uliczny. Przyznam szczerze, że początkowo ciężko jest się do niego przyzwyczaić, przez co dosyć często powodowałem kolizje. Zmieniono także oprawę artystyczną, na mniej kolorową, a bardziej stonowaną. Dzięki temu gra jest nieco ładniejsza i bliższa realizmowi. Przynajmniej w kwestii wizualnej.
Reszta jednak pozostała bez zmian, a samo rozszerzenie nie wprowadziło do serii żadnych, znaczących nowości. Twórcy zaserwowali nam za to nowy zestaw zadań do wykonania oraz dostępnych bohaterów, którymi poczynaniami mogliśmy kierować. Podobnie jak w oryginale, także i tu nie mamy praktycznie fabuły, ani charakteru protagonisty, który jest płaski jak linijka. Nowe, wydobywające się z radia samochodowego utwory w skuteczny sposób wprowadzają nas w tamtejsze realia. Na uwagę zasługują również znane budowle takie jak Big Ben, dzięki czemu czujemy, jakbyśmy naprawdę się tam znajdowali. Przynajmniej w połowicznym tego słowa znaczeniu.
1999 - Grand Theft Auto: London 1961
Dosłownie parę miesięcy po wydaniu pierwszego rozszerzenia, DMA Design postanowiło wydać drugie, tym razem darmowe. Ten bardzo miły krok ze stronu producenta okazał się zbiorem 8 misji o zatrważająco wysokim poziomie trudności. Na domiar złego dodatek ten należy ukończyć za jednym zamachem, ponieważ nie posiada on funkcji checkpointów znanych z poprzednich wersji. Prawdę mówiąc, London 1961 poza tymi misjami nie oferuje absolutnie niczego nowego. Przedłuża on jedynie zabawę z marką Grand Theft Auto o jakieś 30 minut. Niewiele, ale pamiętajmy o tym, że dziś za takie dodatki musimy płacić niemałe pieniążki.
Jak nietrudno się domyślić akcja całej zabawy znowu przenosi się do Londynu, ale tym razem o 8 lat wcześniej. Mimo tego, nie za bardzo jesteśmy w stanie to odczuć, bo wszystko jest takie samo. Nawet dostępni w menu protagoniści. Niemniej jednak każdy fan tej serii powinien przywitać ten produkt z otwartymi ramionami, bo oferuje on tę samą jakość szaleńczej zabawy podczas wykonywania głównych misji.
1999 - Grand Theft Auto 2
Za to wiele nowości wprowadziła część druga, ofiarowując nam nie tylko znacznie ulepszoną oprawę graficzną z lotu ptaka, ale i system respektu względem tutejszych gangów. Zamiast wielu, bezpłciowych bohaterów dano nam jednego, ale równie bezpłciowego o imieniu Claude. Niektórzy uważają, że Claude Speed z dwójki to ten sam człowiek, którego poznaliśmy w trójce. Jak jest naprawdę wiedzą już tylko sami twórcy, dlatego też lepiej zająć się ważniejszymi aspektami niniejszej produkcji. Zmagania odbywają się w trzech dzielnicach Anywhere City, gdzie toczą się wojny niezwykle groźnych i różnorodnych gangów. My, będąc w centrum wydarzeń będziemy robili dla nich karkołomne zadania. W późniejszym etapie gry należy wykonywać sabotaże, aby móc się wyżej wspiąć w mafijnej drabinie. W ten oto sposób jedne gangi zaczną nas nienawidzić, drugie zaś niezwykle cenić, dlatego przy takim obrocie spraw, lepiej nie pojawiać się na terytorium tych pierwszych, bo ci bez wahania zaczną nas zaciekle atakować.
Oprócz tego do dyspozycji mamy naprawdę sporo pobocznych atrakcji, takie jak szał zabijania, czy misje pojazdów, również polegające na eksterminacji ludzi, tudzież pojazdów w odpowiednim limicie czasu. W wykonywaniu zadań przeszkadzać mogą nam nie tylko wrogie rodziny mafijne, ale i stróże prawa, których najlepiej jest potraktować zderzakiem naszego samochodu. A propo aut. Także i tu mamy pokaźną liczbę aut z wbudowanymi w kokpicie radioodtwarzaczami. Generalnie rzecz ujmując, dwójka opiera się na tym samym schemacie co jedynka, z tą różnicą, że w sequelu dodano dużo więcej contentu. Same misje są zróżnicowane i w żadnym wypadku nie nudzą, za to mogą bawić swoim nieszablonowym humorem stworzonym przez programistów. Wracając na chwilę do środków lokomocji. Dodano tu pociągi, którymi w bardzo szybki sposób możemy dostać się na drugi koniec miasta, ale nie wiedzieć czemu, zabrakło tu jakichkolwiek jednośladów. Swoją drogą, mnie osobiście brakowało w dwójce mapki, dzięki której łatwiej byłoby mi się odnaleźć podczas tych jednolitych i mało charakterystycznych skrzyżowań.
Zarzutów za to nie możemy mieć do naszego arsenału. Mamy tu pistolety, karabiny, uzi, koktajle mołotowa, czy śmiercionośną bazukę. Jest w czym przebierać i prawdę mówiąc każda z dostępnych tu broni daje nam inny wymiar przyjemności. W wersji pecetowej możemy także wybierać pomiędzy dziennym, a nocnym trybem, co niewątpliwie odbija się na atmosferze tam panującej. Ja osobiście wolę dzień, ale znam wiele osób, które preferuję noc, także pomysł ten wydaje się być całkiem przemyślany. Reszta, choć wzorująca sie na jedynce jest tu wykonana w lepszy sposób. To samo tyczy się lepszego, choć nadal nie idealnego systemu zapisu. Możemy więc zapisać stan gry w dostępnych tu kościołach pod warunkiem, że mamy odpowiednią ilość uzbieranej w grze gotówki. I to niestety niemałej ilości, przez co zmuszeni jesteśmy do ich rzadszego korzystania. Nie zmienia to jednak faktu, że mieliśmy do czynienia z jedną z najciekawszych gier tamtego okresu. Po dwójce wyraźnie widać w jaki sposób rozwijała się seria, ale najlepsze czasy były jeszcze przed nami.
Na dziś to wszystko. Mam nadzieję, że niniejszy tekst zdołał wywołać w waszych umysłach nostalgię, a ci, którzy nigdy nie mieli do czynienia z najstarszymi odsłonami GTA, zostali przeze mnie zachęceni do ich uruchomienia. Szczególnie, że obie są dostępne do pobrania na oficjalnej stronie producenta, do czego gorąco zachęcam. W kolejnej części podsumowania opiszę trójkę, Vice City oraz San Andreas, czyli najlepsze według mnie lata związane z tą serią.
Polub Raziela oraz jego wpisy, jeśli przypadły ci one do gustu. Z góry dziękuję za klik.