Chociaż kinowe uniwersum Marvela odniosło gigantyczny sukces i udowodniło, że amerykański gigant jest w stanie zrobić hit w zasadzie ze wszystkiego, wliczając w to gadającego szopa, początkowo sytuacja komiksowego potentata na filmowym poletku była nieciekawa. Wynikało to z faktu, że lata wcześniej Marvel wyprzedał prawa do ekranizacji swoich najbardziej znanych marek. Sony zgarnęło Spider-Mana i Ghost Ridera, Fox X-Men oraz Fantastyczną Czwórkę. Dom Pomysłów nie miał też dostępu do Punishera, Blade’a czy Daredevila. Marvelowi zostały w rekach wyłącznie mniej znani superbohaterowie, do których praw nikt kupić nie chciał i studio na nich właśnie zaczęło budować swoją potęgę. I zrobiło to tak dobrze, że dziś jest głównym rozgrywającym rynku superhero, Avengers zaś nie ustępują popularnością takim ikonom jak Batman czy Superman. Występując z pozycji lidera i do tego od kilku lat mając za plecami całą potęgę finansową Disneya, Marvel przez lata zdołał odzyskać większość swoich marek albo dogadać sie tak, by móc z nich korzystać. Problemem pozostawali jednak X-Men, z których Fox stworzył udaną franczyzę i ani myślał się z nimi rozstawać, serwując raz lepsze, raz gorsze ekranizacje przygód mutantów. Lodowy mur zaczął jednak nareszcie topnieć, gdyż jakiś czas temu ogłoszono prace nad serialami powiązanymi z X-Men, które powstaną dzięki współpracy „Cudu” z „Lisem”.
Zgodnie z uznawaną przez wszystkie duże studia tradycją, obie produkcje skupiać mają się na losach mało znanych komiksowych postaci. Legion opowie o trzecioligowym X-Manie/złoczyńcy, zaś Hellfire rzuci nieco światła na jedną z licznych, etatowych grupek wrogów bohaterskich mutantów. Oba tytuły będą częścią filmowego uniwersum X-Men (które mimo współpracy Marvela pozostanie bytem całkowicie odrębnym od Marvel Cinematic Universe). Większość widzów pewnie zdecydowanie wolałoby serial po raz n-ty eksploatujący życiorys Wolverine’a albo pozwalający popisać się Fassbenderowi w roli Magneto (okej, przyznam, to akurat też bym wolał), ale zarówno Legion, jak i Klub Hellfire, mają w sobie wbrew pozorom całkiem konkretny potencjał.
Hellfire, według szczątkowego zarysu fabuły, jaki ujawniono światu, opowie o młodym tajnym agencie, który dowiaduje się, że obdarzona nadnaturalnymi zdolnościami i żądna władzy kobieta stara się przejąć władzę nad światem, wykorzystując do tego celu tajne zgromadzenie milionerów zwących się klubem Hellfire (ang. Piekielny Krąg). Akcja rozegra się w latach sześćdziesiątych, a więc w okolicach filmu X-Men: First Class, gdzie członkowie tego samego klubu, dowodzonego przez Sebastiana Shawa, pełnili rolę głównych antagonistów tytułowej Pierwszej Klasy. Wśród producentów wykonawczych Hellfire znalazł się Bryan Singer, człowiek, który w największym stopniu nadał kształt filmowej serii o mutantach. Patrick McKay oraz JD Payne odpowiadają za scenariusz, zaś codzienne sprawowanie pieczy nad pracami nad odcinkami przypadnie odpowiedzialnym za serial 24 Evanowi Katz i Manny’emu Coto. Docelowo Hellfire trafić ma do ramówki kanału Fox.
Tyle wiadomo oficjalnie. Jeśli chodzi o gdybanie, to jestem niemal pewien, że będzie to prequel Pierwszej Klasy, na końcu której Hellfire Club został wchłonięty przez nowopowstałe Bractwo dowodzone przez Magneto. „Żądna władzy kobieta” to musi być Emma Frost – najbardziej znana członkini klubu, która na dodatek cieszy się olbrzymim gronem fanów w komiksowym światku i która przez ostatnie lata przeszła olbrzymią metamorfozę. Niezwykle potężna telepatka, dumna, arogancka, ale niepozbawiona też szlachetności, dzięki której zwróciła na siebie uwagę Scotta „Cyclopsa” Summersa i przez wiele lat tworzyła z nim szczęśliwy związek, wspólnie dowodząc X-Men. W serialu oczywiście tego nie zobaczymy, ale podstawa na intrygującą postać jest świetna – a Emma w Pierwszej Klasie pokazała na tyle mało charakteru, że można z nią zrobić w zasadzie wszystko i będzie to pasować do uniwersum. Oczywiście, być może twórcy zrezygnują z wykorzystania Emmy, ale użycie przynajmniej jednej znanej komiksowej postaci bardzo pozytywnie może wpłynąć na oglądalność pierwszych, kluczowych odcinków, zatem byłby to nierozważny ruch. Jeśli chodzi o innych członków klubu, to w komiksowej historii było ich tak wielu, że tutaj można spodziewać się wszystkiego – nawet Tony Stark mógł przez krótki czas pochwalić się członkostwem. Wątpię natomiast w obecność Shawa, Azazela i Whiplasha, pozostałych członków Hellfire Clubu z filmowego uniwersum – moce tych postaci są zbyt efektowne na serialowy budżet, do tego mają zdecydowanie zbyt małe grono fanów, by poświęcać im scenariusz.
Legion powstaje z myślą o kanale FX, co przede wszystkim oznacza, że twórcy będą mogli sobie pozwolić na znacznie więcej w temacie brutalności i ewentualnej nagości. Za kamerą tytułu stanie Noah Hawley, autor sukcesu serialu Fargo, zaś wśród nazwisk producentów, podobnie jak w przypadku Hellfire, znaleźć można Bryana Singera. Głównym bohaterem będzie nastoletni David Haller, który od dawna zmaga się z różnymi głosami, jakie wypełniają jego głowę. Przez lata tułając się po różnych instytucjach dla chorych psychicznie, w wyniku przypadkowego spotkania zaczyna odkrywać, że jego przypadłość może nie być chorobą, a jedną z manifestacji nadnaturalnych zdolności.
Zarys fabularny tego nie zdradza, ale komiksowy Legion to syn Charlesa Xaviera – tego samego, który założył X-Men. David ma bardzo niecodzienne moce – otóż jego podświadomość zamieszkują różne osobowości, które wiecznie toczą walkę między sobą i jaźnią samego Hallera o dominację. Kiedy któraś wygrywa, przejmuje kontrolę nad ciałem chłopaka zadymy. Ponadto, każda osobowość ma własny zestaw supermocy, które aktywują się tylko, gdy ta znajdzie się za sterami, efektem czego każda utrata kontroli przez Davida kończyła się regularnie większymi bądź mniejszymi zadymami. Postać Legiona w rękach dobrego scenarzysty to potencjał na naprawdę świetne historie, czego dowodem są zresztą losy tej postaci w ciągu kilku ostatnich lat, podczas których jego solowe tytuły zbierały niemal wyłącznie pozytywne opinie. Decyzja o robieniu serialu o tym (anty)bohaterze jest bardzo ambitna, może wyjść z tego coś naprawdę dobrego.
Na chwilę obecną wiemy naprawdę niewiele zarówno o Hellfire, jak i o Legionie, nawet nie ma jeszcze potwierdzenia, że tytuły te doczekają się więcej niż pilota. Ciężko też cokolwiek wyrokować na podstawie poprzednich dokonań Foxa w kwestii superbohaterskich, bo w portfolio filmy znalazły się zarówno tytuły świetne, jak X-Men 2 czy Pierwsza Klasa, jak i potworki pokroju X-Men Geneza: Wolverine czy tegorocznej Fantastycznej Czwórki. Tym niemniej, nazwisko osób, które ujawniono, jako współpracujących przy obu projektach, oraz sam dobór materiału źródłowego, pozwalają budzić pewne nadzieje i zachęcają, by przynajmniej obserwować wiadomości, jakie zapewne będziemy w najbliższych miesiącach otrzymywać na temat obu seriali o mutantach.