Najdziwniejsze alternatywne rzeczywistości Marvela i DC - Czarny Wilk - 29 października 2015

Najdziwniejsze alternatywne rzeczywistości Marvela i DC

Komiksowe światy rządzą się swoimi własnymi prawami, bliźniacza podobnymi zarówno w przypadku DC (to ci od Supermana i Batmana), jak i Marvela (Avengers, Spider-Man czy X-Men). Choć z respektowaniem tego bywa różnie, najistotniejsza jest spójność względem innych tytułów, zarówno aktualnie wydawanych, jak i dawniejszych. Przykładowo, jeśli rok temu Superman w swoim własnym komiksie poznał tożsamość Bruce’a Wayne, to fakt ten będzie odnotowany również w dzisiejszych numerach Batmana, a każdorazowa śmierć uznanego superbohatera roznosi się szerokim echem po najróżniejszych komiksach. Dzięki temu, czytając komiksy czujemy, że obserwujemy wycinek autentycznego, wielkiego świata z bogatą historią i interesującymi zależnościami.

Ma to jednak też swoje wady, z czego najistotniejsze stanowią poważne ograniczenia nakładane na scenarzystów. Żadna historia, o ile nie jest gigantycznym crossoverem, nie może zakończyć się zagładą Nowego Jorku czy drastyczną zmianą statusu quo całej planety, gdyż kłóciłoby się to z innymi wydawanymi równoległe komiksami. Problem ten nie dotyczy jednak nielicznych komiksów, których akcja rozgrywa się w tak zwanych elseworldach – alternatywnych rzeczywistościach, gdzie twórców nie ograniczają już kajdany kanonu i mogą zrobić niemal wszystko. Czasem zmiany są subtelne i jedynie nieznacznie odchodzą od tego, co widzimy w głównym uniwersum. Innym razem alternatywne wersje stanowią wręcz zaprzeczenie wszystkiego, z czym kojarzymy dane postacie. A bywa też tak, że elseworld jest w swoim założeniach absurdalny, serwując czytelnikowi prawdziwą jazdę bez trzymanki. I kilka przykładów tego ostatniego chciałbym zaprezentować poniżej, zarówno udanych, jak i tych kiepskich. Głównie z Marvela, bo jak czytelnicy Jaskini wiedzą, Dom Pomysłów to mój główny konik, ale nieco przykładów z DC również się znajdzie.

Po sukcesie komiksu Mroczny Rycerz Kontratakuje nastała moda na opowieści przedstawiające podstarzałe, posępne wersje ikonicznych postaci. Na jej fali powstał między innymi Spider-Man: Reignnapisany i zilustrowany przez Kaare Andrewsa. O ile jednak ponure klimaty doskonale pasowały do Batmana, tak zgorzknienie i wszechobecny brak nadziei kompletnie nie współgrały z „przyjaznym pajączkiem z sąsiedztwa”, przez co zaprezentowana przyszłość traciła całkowicie na wiarygodności. (Nie)sławę komiks ten jednak zyskał dzięki jednej scenie przekraczającej wszelkie granice, podczas której Peter Parker, obejmując rozkładające się od kilku lat zwłoki Mary Jane Watson, przeprasza ją za to, że doprowadził do jej śmierci... zatruwając kobietę swoimi radioaktywnymi płynami, przekazanymi podczas uprawiania przez parę miłości.

W 1989 roku Marvel wydawał crossover zatytułowany Atlantis Attacks, w którym dość przewrotnie tytułowa Atlantyda odgrywała raczej niewielką rolę. Motywem przewodnim były próby doprowadzenia do przybycia na Ziemię bardzo złego boga Seta przez niejakiego Ghaura. Wieloetapowy plan zakładał między innymi porwanie Andromedy, Storm, Invisible Woman, She-Hulk, Jean Grey, Dazzler i Scarlet Witch w celu zapłodnienia ich przez Seta i zrodzenia mu wężowego potomstwa. Oczywiście herosi do tego nie dopuścili i spuścili ostry łomot wyznawcy Seta nim ten zdołał dokonać poważniejszych szkód. Przynajmniej tak ta historia zakończyła się w głównym uniwersum, gdyż wydany dwa lata później What If? #25 skupił się na odpowiedzeniu na pytanie: co by było, gdyby superbohaterowie przegrali „Atlantis Attacks”? Jak się okazuje, wtedy połowa Avengers zostałaby zamieniona w służących złemu bogowi wężoludzi, co doprowadziłoby do wielkiej, pełnej ofiar bijatyki. Ostatecznie Seta udałoby się wygnać z naszego wymiaru, nastąpiłoby to jednak za późno i niemal cała ziemska populacja zdążyłaby zamienić się w półwęże. Którymi rządziłyby gigantyczne węże zrodzone z porwanych wcześniej siedmiu superbohaterek, zjedzonych przez swoje dzieci wkrótce po porodzie.

W 1991 roku swój debiut oprócz wspomnianego akapit temu What Ifa zaliczyła również pierwsza część trylogii Batman and Dracula, Red Rain, w której mroczny rycerz staje naprzeciw księciu ciemności i jego armii nieumarłych. Chociaż po długiej walce Batman pokonuje adwersarza, płaci za to wysoką cenę – sam staje się krwiopijcą. Wydana trzy lata później kontynuacja zatytułowana Bloodstorm stawia wampirzego Bruce’a Wayne’a, wspomaganego między innymi przez kotołaczkę Catwoman, naprzeciw Jokera, który zebrał pod swoim sztandarem niedobitki armii Draculi. Finalna odsłona trylogii, Crimson Mist z 1999 roku, ukazuje Batmana, który ostatecznie uległ mrocznej naturze i zaczął żywić się złoczyńcami, zmuszając tym samym Alfreda i komisarza Gordona do powstrzymania go. Cała trylogia, a zwłaszcza jej pierwsza część, uznawana jest za jeden z najlepszych elseworldów w całym dorobku DC Comics.

Kiedy świnka May Porker chwilowo traci rozum po nieudanym eksperymencie z udziałem wynalezionej przez nią, pierwszej na świecie suszarki do włosów z napędem atomowym, w szale gryzie ona swojego laboratoryjnego pająka. Ten w wyniku ugryzienia rośnie i staje się Spider-Hamem – pająkiem z ograniczeniami świni bądź świnią z proporcjonalną siłą i zręcznością pająka. Zamieszkując z chorą psychicznie po wypadku May Porker, której ubzdurało się, że jest ciotką Spider-Hama, Peter Porker, bo takie imię nosi eks-pająk, rozpoczyna krucjatę przeciwko niesprawiedliwości i takich złoczyńców jak Ducktor Doom, Hogzilla czy King-Pig. Spider-Pig zadebiutował w komiksowym świecie w 1983 roku i od tego czasu cieszy się względną popularnością wśród fanów – oprócz własnej, siedemnastoczęsciowej miniserii dosyć często zaliczał występy gościnne w innych komiksach, ma być również jednym z bohaterów nadchodzącej serii Web Warriors.

Punisher, choć jest pełnoprawnym członkiem uniwersum Marvela, zawsze najlepiej wypadał w oderwaniu od kolorowych superbohaterów – owładnięty żądzą zemsty facet z wielkimi spluwami nie do końca współgrał z pełnymi ideałów nadistotami potrafiącymi niszczyć całe planety kichnięciem. No chyba, że za historię odpowiada Garth Ennis i pozwala mu się zrobić wszystko. W komiksie Punisher Kills the Marvel Universe rodzina Franka Castle’a ginie nie w wyniku porachunków między gangsterami, a podczas walki Avengers i X-Men odpierających inwazję obcych. Efektem tego, furia Punishera, zamiast na przestępców, zostaje skierowana przeciw społeczności superbohaterów, których Castle systematycznie morduje, co do jednego. Całość jest tak groteskowo brutalna i okraszona naiwną fabułą, że... nie może się nie spodobać.

Jednym z najdziwniejszych elseworldów jest komiks Superman and Batman: World’s Funnest. Głównymi bohaterami są dwa chochliki, Mister Mxyzptlk i Bat-Mite, które w wyniku drobnej kłótni i wynikłej z niej walki „przypadkiem” zabijają wszystkich superbohaterów danego świata. Z czasem walka przenosi się do kolejnych uniwersów, gdzie sytuacja się powtarza. W trakcie czytania komiksu można „zwiedzić” pokaźną gamę różnych alternatywnych rzeczywistości (rysowanych przez całą plejadę gwiazd), dwaj główni bohaterowie nie szczędzą zaś złośliwych uwag związanych z sytuacją spotkaną na poszczególnych światach.

Jak wielu z Was pewnie wie, The Walking Dead pierwotnie ujrzało światło dzienne jako komiks pióra Roberta Kirkmana. Nie był to jednak jedyny romans tego cenionego scenarzysty z żywymi trupami, gdyż pod koniec 2005 roku stworzył on Marvel Zombies – pięcioczęściową miniserię przedstawiającą świat, w którym superbohaterowie zostali zamienieni w nieumarłe, spragnione ludzkich mózgów, ale wciąż inteligentne i obdarzone nadnaturalnymi zdolnościami zombiaki. Pomysł chwycił tak bardzo, że doczekał się wielu kontynuacji oraz polskiego wydania w ramach Wielkiej Kolekcji Komiksów Marvela, o którym pisałem tutaj.   

Jedną z moich ulubionych alternatywnych rzeczywistości zobaczyć można na kadrach opisywanego przeze mnie kilka miesięcy temu komiksu Superman: Czerwony Syn. Mark Millar stworzył przekonywującą wizję świata, w którym kapsuła z sierotą z Kryptonu ląduje nie w demokratycznych Stanach Zjednoczonych, a w samym sercu komunistycznej Rosji. W efekcie tego Kal-El wyrasta na wiernego Stalinowi towarzysza, który narusza równowagę Zimnej Wojny i zmusza USA do desperackich prób powstrzymania zapędów ZSRR.

Jako ostatni z alternatywnych światów do opisania wybrałem przypadek najsmutniejszy, Ultimate Universe. Pierwotnie miało to być „odświeżone” główne uniwersum Marvela, z młodszymi, unowocześnionymi wersjami ikonicznych bohaterów, brakiem wieloletniego kanonu utrudniającego wejście w temat nowym czytelnikom i plejadą gwiazd odpowiedzialnych za poszczególne komiksy. Przez pierwsze lata plan się sprawdzał wyśmienicie i komiksy te rzeczywiście wprowadzały wiele świeżości i nową jakość. Niestety, z czasem Ultimate zatraciło swój impet a Marvel, nie mając pomysłu co z tym fantem zrobić, zmieniło te uniwersum w poligon doświadczalny dla dziwnych pomysłów. I tak, wybito w pień połowę superbohaterów, Petera Parkera zastąpiono czarnoskórym Milesem Moralesem, Kapitana Amerykę zrobiono prezydentem Stanów Zjednoczonych, X-Men zamknięto na tropikalnej, żyjącej wyspie-państwie na środku pustyni, a cała Europa Środkowa znalazła się pod panowaniem szalonej wersji Reeda Richardsa, która stworzyła tam miasto przyszłości. Uniwersum to z roku na rok podupadało coraz bardziej, aż w końcu, w tym roku, w ramach crossovera Secret Wars, Marvel ostatecznie odłączył system podtrzymywania życia i zabił ten świat, przenosząc jedynie co bardziej udane eksperymenty do głównego nurtu. I jedyne, czego żal, to że zrobiono to tak późno, pozwalając temu światu na tak długą wegetację i parodiowanie samego siebie.

 

Czarny Wilk
29 października 2015 - 11:01