Koreańczycy planują zdominować WCS. Nie tylko w swoim kraju
Jagten czyli Polowanie - wielkie kino z małego kraju
Blizzard budzi się z zimowego snu. Teraźniejszość i przyszłość StarCrafta II
Recenzja BioShock: Infinite - kandydat na najbardziej przecenioną grę roku?
The Free Bundle #5 - kolejna paczka darmowych gier indie
Pierwszy zwiastun The Wolverine nie przyspiesza mi tętna
Adam Zieliński, znany szerzej jako Łona, należy do moich ulubionych polskich artystów. Świetne bity, których produkcją zajmuje się zazwyczaj Webber, zgrabnie połączone z błyskotliwymi tekstami i świtnym flow. Ten miks zowocował najlepszymi, moim zdaniem, rapowymi płytami jakie urodziły się w naszym kraju. Zainteresowanych odsyłam jednak do notki na Wikipedii poświęconej Łonie, bo ten wpis ma na celu wyłącznie poinformowanie Was o tym, że pojawił się pierwszy singiel (w formie klipu) do długo wyczekiwanej płyty - Cztery i pół.
Już sam tytuł wskazuje na to, że będzie to coś nietypowego. Robot Unicorn Attack urzeka w zupełnie niesamowity sposób i mimo tego, że gra jest bardzo, ale to bardzo prosta, to wciąga niesamowicie i wręcz hipnotyzuje.
Niespecjalnie przemawia do mnie seria Angry Birds. Jest niezłym zabijaczem czasu, ale nie powiem, żebym w każdej wolnej chwili wyciągał telefon, żeby główkować nad sposobem zburzenia kolejnej budowli. Moim zdaniem w owej grze zbyt dużo zależy od łutu szczęścia. Przejście pierwszej części gry zajęło mi prawie dwa miesiące, a w kolejce czekają jeszcze Angry Birds Seasons i Angry Birds Rio. Eeeeh... Na szczęście powiewem świeżości uraczyła mnie inna prosta gra przeznaczona na smartfony - Cut the Rope.
Jeżeli nie możecie przekonać się do, coraz popularniejszych ostatnimi czasy, elektronicznych brzmień, to Chase & Status, będzie świetnym wyborem. Duet producentów w Wielkiej Brytanii tworzy bowiem drum & bass i dubstep "dla ludzi", nagrywając utwory, które są stosunkowo lekkie, a w większości ich kawałków niemałą rolę odgrywa... wokal. Zanim zaczniecie czytać dalej, włączcie sobie ten numer. Na pewno zauważycie od razu, że zaczyna się nietypowo.
Jak pewnie wszyscy wiecie, na minionym E3 Nintendo oficjalnie zapowiedziało swoją kolejną konsolę stancjonarną, następczynię słynnego Wii, czyli Wii U. Zdziwił mnie stosunkowo pozytywny odzew większości dziennikarzy branżowych na zapowiedź tego sprzętu. Osobiście uważam, że Nintendo swoją polityką po raz kolejny żeruje na fakcie, że konkurencja przeciera im szlaki w wielu aspektach. Zakładam, że nasi Czytelnicy przynajmniej raz na jakiś czas czytają branżowe newsy, więc bez zbędnych wyjaśnień przejdę do sedna i zwięźle streszczę obawy, które skutecznie zniechęcają mnie do Wii U i wizji tej konsoli, sprzedawanej nam przez Japończyków spod znaku dużego N.
W ciągu ostatnich tygodni, czy może miesięcy, nastąpił gwałtowny wzrost aktywności grup hackerskich, czy też może zaczęto te wydarzenia lepiej naświetlać. Natomiast po atakach na PlayStation Network, które spowodowały wyłączenie usługi prawie na miesiąc, również i graczowa brać, zaczęła się baczniej przyglądać poczynaniom cyberprzestępców. Pytanie brzmi: czy już tylko przyglądamy się, czy już może jesteśmy obiektem manipulacji?
Policja brytyjska dokonała niedawno, we współpracy z FBI, zatrzymania jednego z domniemanych szefów grupy hackerskiej, która ostatnio szczególnie błyszczała – LulzSec. Pisząc o tym newsa i zagłębiając się nieco w temat, zdałem sobie sprawę z tego, że w głębi duszy sympatyzuję z zatrzymanym, podobnie zresztą jak z całym tym środowiskiem.
W książkach, który wyszły spod pióra G.R.R. Martina, a na kanwie których powstał niedawno serial, zaczytywałem się parę lat temu. Do dziś uważam tę serię za najlepszą w historii klasycznego fantasy. Do ekranizacji, w dodatku przeznaczonej wyłącznie na szklane ekrany, podchodziłem jak pies do jeża. Wciąż miałem wyrytą w pamięci świetną fabułę, której przetłumaczenia na język serialu nie mogłem sobie wyobrazić.
Potulnie przyznaję – myliłem się. Już po raz kolejny twórcy współczesnych seriali udowadniają mi, że powinienem przestać w końcu potrzegać produkcje telewizyjne, jako z góry skazane na porażkę. Okazuje się jednak, że niektóre historie są wręcz stworzone do formy serialowej. Gra o Tron jest tego idealnym przykładem. Kiedy postępowała serialowa rewolucja, to straszliwie się bałem, że czeka nas nawał nudnych, opartych na jednym pomyśle serii (hello Dr House). Jako jeden z niewielu, którym zupełnie nie podobało się Lost, ani Prison Break, nie wierzyłem w seriale. Dlaczego w takim razie uwierzyłem w Grę o Tron?
Nieczęsto zdarza się, żeby moje czujne hipstersko-geekowskie oko przykuły ubrania ściśle kojarzone z jednym studiem deweloperskim. Wyjątkiem do tej pory były t-shirty Jinx'a poświęcone grom Blizzard. Z dniem dzisiejszym, do chlubnej kategorii wyjątków dołączaja kilka rzeczy, które znalazłem zupełnym przypadiem, w oficjalnym sklepie BioWare.
Jeżeli czytaliście już moje poprzednie wpisy, to pewnie zorientowaliście się, że należę do (coraz węższego) grona fanów, znanego skądinąd, kanadyjskiego studia deweloperskiego. Możecie mnie posądzać o fanboystwo. Powiem więcej - jestem niemal pewien, że po tym wpisie zostanę już na stałe sklasyfikowany jako ślepo zapatrzony w BioWare maniak. Proszę Was jednak, abyście na chwilę porzucili dzielące nas partykularyzmy i spokojnie spojrzeli na to co chcę Wam zaprezentować. Panowie i Panie, czy ta bluza nie jest EPICKA?
Duke Nukem Forever to porażka na całej linii, o czym świadczą opinie tak graczy, jak i recenzentów. Średnia ocena na Metacritic to 57/100 (PC). Na gry-online.pl gra otrzymała zaledwie 5.0/10. Pojawił się także wideo-komentarz, którego wydźwięk również nie jest pozytywny. Duke'owi comeback wybitnie się nie udał. Nie od dzisiaj jednak wiadomo, że w przyrodzie nic nie ginie. Również pragnienie bezmyślnego strzelania i bycia obrzucanym niewybrednymi żartami. Rozczarowani gracze, którzy mieli nadzieję zaspokoić swój głód obcując z Księciem (dziwnie to zdanie brzmi...), gdzieś skierują swoje portfele w poszukiwaniu produktu zastępczego. A tak się składa, że gra utrzymana w tonie, którym próbował rozbrzmiećDNF, jest dziełem polskiego developera. Kto kojarzy jaką produkcję mam na mysli?
Żaden ze mnie krytyk filmowy, ani znawca polskiego kina, ale odnoszę wrażenie, że w ciągu ostatnich paru lat w naszym kraju kinematografia nieco podniosła się z kolan. Z miejsca mogę wymienić trzy stosunkowo mainstreamowe filmy z ostatnich dwóch lat, których obejrzenie sprawiło mi autentyczną przyjemność: Dom Zły, Wszystko co kocham i Rewers. Do tej trójki dołączają z dniem dziesiejszym Skrzydlate Świnie, które z wymienionych obrazów są dziełem najsłabszym, jednak i tak wyróżniającym się, na tle tego co ląduje w kinach.
Nie za bardzo wiem co napisać o stronie na którą wszedłem, zupełnie dla siebie niespodziewanie, kilka dni temu. Jeżeli przeglądacie Kwejka (a prawie na pewno to robicie), to jest wielce prawdopodobne, że widzieliście niewielki ułamek tego, na co możecie się natknąć wchodząc na stronę demland.info. Internet ma to do siebie, że rozleniwia. Ergo - większość z Was prawdopodobnie nie dotarła więc do źródła, czyli miejsca w któym Jakub Dębski, daje popis najbardziej absurdalnego humoru, na jaki można się natknąć w Sieci.
E3 już za nami, zbliżają się fale podsumowań. Ze swojej strony postanowiłem przyznać nagrody w specjalnej kategorii. Nominacje do „Ciar E3 2011” otrzymują materiały wideo powiązane z tegorocznymi targami, które sprawiły, że miałem gęsią skórkę i niepochamowaną chęć jak najszybszego zagłębienia się w świat prezentowanej gry. Nie jest istotne, czy zaprezentowany został fragment gameplay’u, cinematic trailer, czy nawet wywiad z jednym z twórców – liczy się efekt, czyli podniesione włosy na rękach, szczypanie skóry na karku i wspomniane tytułowe ciary.
Jak wszyscy wiecie, w Los Angeles, USA, stan Kalifornia, trwają targi Electronic Entertainment Expo, czyli w skrócie E3. Przed momentem dosłownie zakończyła się pierwsza konferencja prasowa zwołana przez jednego z gigantów prezentujących się w tym roku w Mieście Aniołów. Na pierwszy ogień poszedł Microsoft. Nie wiem jak słabo będzie się musiało zaprezentować Sony i Nintendo, żeby nie wypaść dobrze w porównaniu z producentami Xboxa 360. Jedyne co przychodzi mi do głowy, to gdyby Shigeru Miyamoto i Ken Kutargi wyszli na scenę i ogłosili, że tworzą dla swoich konsol stacjonarnych odpowiedniki Kinecta. Chyba bym tego nie przeżył.
Czy jest coś lepszego niż solidna dawka dubstepów w taki upał? Podejrzewam, że w zestawie powinno znaleźć się jeszcze miejsce na zimny napój, ale tę kwestę musicie już załatwić sobie sami. Natomiast w kwestii muzyki mam dla Was świetną propozycję.
Przygodę w świecie Wiedźmina 2: Zabójcy Królów, zacząłem dopiero parę dni temu. Pozwoliłem sobie odczekać nieco po premierze. Miałem inne zajęcia, inne gry, a zresztą nigdy nie czułem wielkiego parcia na ten tytuł. Do tej pory pograłem zaledwie kilka godzin, więc za wcześnie mówic o tym, że gra jest taka i owaka. Zarzucam jednak twórcom błąd nie ułatwienia graczom wejścia w mechanikę gry.