Koń, jaki jest, każdy może zobaczyć - Jak Netflix mnie przykuł do ekranu pewną pozycją
To ich bałem się w dzieciństwie. Przerażające postacie z bajek
Korporacja Konspiracja, czyli Netflix i teroie spiskowe
Rick and Morty - Kilka przemyśleń przed IV sezonem
Przegląd Anime 1984
The Goon – tak wyglądałoby „Peaky Blinders” Tima Burtona?
Jako dziecko należałem do osób w znacznym stopniu ukształtowanych przez fenomen serialu „Z Archiwum X” Tak samo jak agent Fox Mulder chciałem wierzyć w istnienie nadnaturalnych zjawisk. Dlatego w podstawówce wraz z kumplami założyłem agencję do badania rzeczy nadzwyczajnych. Z naszych przedsięwzięć nie wyszło zbyt wiele ale lekkie zainteresowanie tematyką zjawisk paranormalnych pozostało mi do dzisiaj. Dlatego też serial animowany skoncentrowany na tajemniczych stworzeniach musiał być czymś co trafi w mój gust. Kagewani okazało się jednak zaskakująco dobre i z okazji premiery drugiego sezonu tego anime, postanowiłem coś o nim napisać.
Regularnie oglądam Disney Junior. Wyjaśnienie tego zaskakującego faktu jest dość proste - mój dwuletni syn jest fanem Myszki Miki (i Transformerów, ale przysięgam, że nie wiem skąd mu się to wzięło). Z tego powodu dotarły do mnie pierwsze zajawki nowego serialu bazującego na ukochanym filmie z dzieciństwa, czyli Królu Lwie. Zanim przygody Kiona, syna Simby, dotrą na polską stację telewizyjną minie jeszcze trochę czasu, dlatego wczoraj zebrałem się na odwagę i obejrzałem z synem pilotażowy odcinek.
Dwunastoodcinkowe anime mają to do siebie, że często sprawnie opowiadają bardzo ciekawe historie. Są też znakomitym wyborem dla osób, które nie mają czasu na popularne tasiemce lub szybko nudzą się tymi samymi bohaterami. Wśród tego typu produkcji, które ukazały się w ubiegłym roku, często wyróżniane jest Black Bullet. Czy warto poświęcić mu kilka godzin?
Simpsonowie się kończą, to już coraz bardziej realne. Wielu pewnie powie, że skończyli się jakieś 15 lat temu, produkcja jednak trwała i moim zdaniem przez długi czas trzymała poziom. Teraz jest to jednak nieuniknione. Kolejne odcinki wydają się coraz bardziej na siłę, aktorzy rezygnują. Zarząd Foxa wyssał z pomysłu ile się tylko dało, a nawet więcej, bo ostatnie odcinki to już nie tyle krew co kurz i pył. Naprawdę czas ustąpić z animowanego tronu i znaleźć godnego następcę.
Naiwny młodzieniec o idealistycznym podejściu do życia trafia w progi olbrzymiej stolicy Imperium. Fechtunek i pokonywanie wielkich kreatur to dla niego nie pierwszyzna, toteż bohater w wielkim mieście szuka sławy i poklasku, a co najważniejsze, pieniędzy.
Jedna z najbardziej znanych kreskówek dla dorosłych doczekała się już osiemnastego sezonu. „South Park” wrócił w wielkim stylu. Po siedmiu odcinkach ogłaszam, że przygody Cartmana i spółki nadal warto oglądać. Jest się z czego śmiać.
Od dłuższego czasu kanały telewizyjne z kreskówkami obniżają loty i naprawdę ciężko dokopać się w stercie śmieci do czegoś ciekawego. Niestety, złote lata Cartoon Network i kariera Fox Kids już za nami, a nasza era to wyglądające kropka w kropkę show z aktorami i obowiązkowym śmiechem z taśmy oraz animacje, które zaczynają naprawdę mnie niepokoić (chociaż takie Adventure Time jest do tego stopnia abstrakcyjne i głupie, że oglądanie sprawia pewną perwersyjną radochę). Na szczęście od czasu do czasu jeden z kanałów da zielone światło dla jakiegoś ambitniejszego projektu – i tutaj na scenę wchodzi The Legend of Korra, który to show odkładałem sobie cały czas na później, żeby po obejrzeniu jednego odcinka z miejsca machnąć dwa sezony i na bieżąco zaliczać trzeci.
Wieść o „wymazaniu” budowanego przez lata Expanded Universe specjalnie mnie nie bolała. Z dwóch powodów. Po primo, kiedy ogłoszono co i jak, nie miałem jeszcze za sobą przeczytanych najciekawszych książek i w zasadzie wszystko, co znałem z EU, było zwyczajnym chłamem. Po drugie, te wszystkie książki, filmy i gry i tak średnio trzymały się większej kupy i ujednolicenie tego całego burdelu mogło wyjść całości tylko na dobre. Od tego czasu nadrobiłem m.in. Bane’a i Plagueisa, ale mając od początku pełną świadomość, że to już i tak nie jest kanon, specjalnie się nie irytowałem.
Dzieciństwo dla mnie stało głównie pod znakiem angielskiego Cartoon Network z kablówki, kaset VHS i niezastąpionej Poloni 1. Kresówek oglądało się masę i tamte czasy wspominam z łezką w oku. O swoich ulubionych bajkach pisałem TUTAJ, zaś teraz chciałbym się skupić na postaciach, przez które nie mogłem spać po nocy.