Chwała gitarom, chwała perkusji, chwała wzmacniaczom, konsolecie i producentom. Chwała jednemu z najsłynniejszych studiów nagraniowych w USA. Chwała Sound City! Lider Foo Fighters i przy okazji perkusista Nirvany, ojciec, maż i najprawdopodobniej ekstremalnie sympatyczny facet, Dave Grohl, stworzył pierwszy film w swojej karierze i trzeba przyznać, że jest to debiut imponujący. Na tyle imponujący, że każdy fan rocka powinien obejrzeć Sound City, a potem kupić soundtrack towarzyszący tej produkcji.
\m/
Zrobiłem muzyczne podsumowanie minionego roku, dlaczego więc nie stworzyć listy oczekiwanych płytowych premier na najbliższe miesiące? Być może dzięki temu niektórzy z Was już teraz przygotuję swe uszy na nadejście tego czy innego albumu i nie będą w grudniu zaskoczeni, że któraś z premier okazała się być czymś wartym uwagi, ale z jakiegoś powodu ich ominęła.
Rok 2013 już teraz zapowiada się smakowicie pod kątem premier w szeroko rozumianym gatunku muzyki rockowej. Będą spektakularne powroty i ekscytujące debiuty. Będą tytaniczne riffy i elektroniczne pasaże w tle oraz wokalistyczne elaboraty (istnieje coś takiego w ogóle?). Kolejność premier będzie chronologiczna (w momencie gdy są znane daty rynkowych debiutów płyt) lub taka "cirka ebałt" bazująca na ostrożnych zapowiedziach samych muzyków. Zapraszam.
Hey zaserwował fanom 10 studyjny album niemal równo na dwudziestą rocznicę powstania grupy. Jeden z najważniejszych polskich rockowych zespołów przeszedł długą drogę, a w miejscu do którego dotarł, bez wątpienia czuje się świetnie. Bo Do rycerzy, do szlachty, doo mieszczan to (zaskoczenia brak) naprawdę dobra płyta. Dojrzała, odważna i znowu trochę inna. Ciekawy dodatek do dyskografii grupy i idealna propozycja na jesień. Poczytajcie, posłuchajcie.
Zapewne nie wszyscy wiedzą (ja odkryłem to zaledwie przed kilkunastoma dniami), że pierwszym zespołem Coreya Taylora był właśnie Stone Sour, nie zaś Slipknot. Taylor zaczął śpiewać w Stone Sour już w 1992 roku i przez 5 lat panowie stworzyli całą masę głośnych, rockowych piosenek (nagrano aż 3 płytki demo z materiałem). W 1995 roku do składu doszedł James Root, a po kolejnych dwóch latach SS został rozwiązany, zaś chłopaki przeszli do nieco bardziej ekstremalnej odmiany ciężkiego grania i dołączyli do stawiającego pierwsze kroki składu Slipknot. Po wielu sukcesach i dwóch udanych płytach Taylor i Root powrócili do macierzystej formacji, bo w tzw. międzyczasie powstały piosenki zdecydowanie nie pasujące do stylu Slipknota. Uznano, że trzeba powołać nową grupę, lecz wykorzystano do tego starą, sprawdzoną nazwę (BTW "stone sour" to drink na bazie soku pomarańczowego i whiskey).
Rachu, ciachu i oto mamy czwartą płytę Amerykanów. Prawdopodobnie najlepszą w ich dorobku, z czego należy się cieszyć. House of Gold & Bones jest dużym konceptem, na który złożą się dwie części albumu i cztery wydania specjalnie stworzonego na z tej okazji komiksu (autorem jest Taylor, rysuje Jason Shawn Alexander, wydaje Dark Horse Comics, a całość powinna być gotowa przy okazji wydania drugiej części albumu - późną wiosną 2013 roku). Ten tekst jednak, z przyczyn oczywistych, skupia się na 11 nowych kompozycjach zebranych pod szyldem House of Gold & Bones (Part 1).
Z okazji premiery The 2nd Law, szóstego albumu Muse, napiszę że to fajny zespół złożony ze zdolnych chłopaków. Po raz pierwszy wypatrzyłem ich dzięki teledyskowi do New Born z płyty Origins of Symmetry. Zakiełkowała myśl: wow, takie czadowe, ciężkie Radiohead. Spodobało mi się od razu i udana wspólna podróż trwała przez kolejne 3 albumy. Potem pojawiło się The Resistance. A teraz The 2nd Law. I zdecydowanie trudniej jest mi ocenić twórczość zespołu, bo muzyków lubię, a oni chyba za wszelką cenę chcą, żebym lubić ich przestał...
Nowa płyta swoją oficjalną, polską premierę będzie miała w poniedziałek, ale już od 5 dni można jej legalnie posłuchać w sieci (czy to na Onecie, czy na Soundcloud), więc zdążyłem się już solidnie zakolegować z 13 świeżymi kompozycjami spod znaku Muse. Tzn. zakolegować z tymi, które są tego warte, bo znowu jest powtórka z The Resistance. Na nowej płycie mamy utwory naprawdę świetne, obok których wrzucono smętne zapchajdziury.
W tym wpisie chodzi o trzy rzeczy: humor, gitary i rockową energię. Dodatkowo to wszystko musi być sfilmowane z pomysłem - zaklęte w formę kilkuminutowego filmiku i musi dawać radę. Innymi słowy zapraszam na subiektywną jak jasny gwint listę wesołych rockowych teledysków. Listę, którą z powodzeniem można uzupełnić o drugie tyle propozycji, ale albo ich nie znam, albo uznałem za gorsze niż te umieszczone, albo cokolwiek innego. Poklikacje, posłuchajcie, pouśmiechajcie się... Kolejność przypadkowa.
Po dniu pierwszym, był dzień drugi. Mowa oczywiście o OFF Festivalu, z którego postanowiłem zrobić relację w ubiegły weekend. Na część drugą tego profesjonalnego przeglądu trzeba było czekać cały tydzień. Cóż z tego, skoro mam sporo fachowych uwag na temat wyglądu i ruchu scenicznego muzyków. I parę nieśmiałych wzmianek o muzyce, która, niestety, przeszkadzała w podziwianiu stylizacji zagranicznych artystów.
Ostatnio opisana przeze mnie płyta The Fragile to mój ukochany album, zatem nietrudno się domyślić, że Nine Inch Nails jest moim ulubionym zespołem. Z racji ponad 2 dekad obecności na rynku i całej masy współpracowników oraz zmieniających się co jakiś czas członków ekipy grającej na koncertach, zespołów powiązanych z NIN też jest dużo. Celem tego tekstu jest przedstawienie Wam najciekawszych muzycznych propozycji w jakiś sposób związanych z Reznorem i klimatem tworzonej przez niego muzyki. Może odkryjecie zespół, który Was zainteresuje? Do dzieła!
Pojawiły się już teksty o oczekiwaniach na 2012 rok związanych z grach i filmami, dlaczego więc nie zająć się również muzyką? Zainspirowany wątkiem na forum GOL (pozdro, panowie)oraz udanym przełomem kwietnia i maja (vide: moja recenzja nowego albumu Marilyna Mansona oraz wesoły, rockowy, wpadający w ucho album Tenacious D - do posłuchania w całości) uznałem, że warto przedstawić 11 oczekiwanych przeze mnie płyt, które na pewno w tym roku się pojawią. Zapraszam serdecznie leniwie wciskając guzik play w foobarze (kolejność wydawnictw alfabetyczna).
Hip-Hop od zawsze był bardzo kontrowersyjny, nawet gdyby pominąć ordynarny język i nieodpowiednio dopasowane spodnie. Co w takim razie mam na myśli? „Hip-Hop - małpia muzyka, małpie gesty, małpi bełkot dla ociężałych umysłowo” - wypowiedział się pewien internauta. Drugi anonim gwoli braku jakichkolwiek niedomówień określił target artystów hip-hopowych: Kto tego słucha? Zawodówka, dresy, hołota ze slumsów.