Pominięci i zapomniani, czyli garść horrorów z ostatnich miesięcy
Słyszeliście, co zrobił Eddie Gein? - Krótka historia szaleństwa i koszmaru
Violence Voyager
Błękit w Zieleni - Za łatwa dla trudnych, a dla łatwych za trudna
Jeździec bez głowy i inne opowiadania
Pusty człowiek, czyli przyszła klasyka horrorów
W globalnej wiosce, kulturowym tyglu i religijnej mieszaninie powszechna tolerancja zdaje się naturalną drogą koegzystencji. Przynajmniej do wybuchu pierwszej bomby. W kamienicy, w której eksplodują ładunki arabskiego lokatora duch pojednania wylatuje w powietrze wraz z odłamkami szkła. Młoda muzułmanka codziennie czuje na sobie wzrok sąsiadów. Z mrocznych zakamarków starego budynku patrzy na nią coś jeszcze.
Kolejny, już czwarty tom serii Czarodziejki.net, serwuje czytelnikowi podobnie jak poprzednie części, masę mroku, przemocy i strachu. Sytuacja dziewczyn z każdym kolejnym rozdziałem zmienia się na gorsze i żadna z nich nie może być pewna czy dożyje kolejnego dnia.
Prosta, efektowna i wulgarna odezwa użyta w tytule tekstu jest fragmentem wypowiedzi, jaką zaserwował Frajerom Richie Tozier w finale pierwszego rozdziału filmu To. Lato 1989 roku dało się bohaterom tej opowieści mocno w kość. Minęło 27 lat, dorośli bohaterowie są zmuszeni porzucić swoją codzienność i raz jeszcze zderzyć się z koszmarem.
Stephen King napisał powieść To jako potężną (ponad 1000 stron!) kronikę życia grupki mieszkańców miasta Derry, na których losy wpłynęła zła siła przybierająca postać klauna imieniem Pennywise. Książka na zmianę skakała między dzieciństwem a dorosłością siódemki bohaterów. Filmowcy podjęli słuszną decyzję, by te czasowe płaszczyzny oddzielić grubą kreską dwóch lat dzielących premierę obu kinowych rozdziałów. Dzięki temu zabiegowi opowieść zyskała na czytelności, a fabuła kontynuacji dostała rumieńców. Ale czy film jest lepszy od poprzednika?
Nie bez powodu Drabina Jakubowa jest obrazem kultowy, który przez wielu uważany jest za jeden z najlepszych horrorów w historii. Wciągająca historia bazująca na jednym z najważniejszych amerykańskich opowiadań An Occurrence at Owl Creek Bridge oferuje coś więcej niż tylko szokujące zakończenie. Jednak to właśnie zakończenie filmu przedarło się do popkultury i jest powszechnie znane. Dlatego remake Drabiny Jakubowej stoi przed niełatwym zadaniem. Konkurować z kultowym obrazem i stworzyć coś interesującego w sytuacji, gdy ludzie spodziewają się mocnego finału nie jest czymś prostym. Ciekawe czy twórcom udało się dostarczyć coś więcej niż tylko marną podróbkę klasyka z 1990 roku?
Pierwszy sezon serialu Terror był dla mnie olbrzymim zaskoczeniem. Zeszłoroczna adaptacja książki Dana Simmonsa okazała się być nie tylko wyśmienitym horrorem, ale także najlepszym serialem 2018 roku. Luźno oparta na faktach opowieść o tragicznej brytyjskiej ekspedycji morskiej dostarczyła widzom niezwykłych wrażeń i masę zaskakujących momentów. Dlatego naprawdę miłym zaskoczeniem była informacja o tym, że powstaje drugi sezon serialu. Teraz Terror powraca jako Terror: Dzień hańby. Jednak czy nowy temat i brak możliwości oparcia się na powieści utalentowanego autora przełoży się na jakość produkcji? Pierwszy odcinek Terror: Dzień hańby.
Junji Ito stał się najbardziej rozpoznawalnym horrorowym mangaką w Polsce. Wszystko to zasługa wydawnictwa JPF, które od kilku lat wydaje tomiki ze zbiorami komiksów mistrza grozy. Jako wieloletni fan twórczości Ito, jestem z tego stanu rzeczy niezmiernie zadowolony. Dlatego też od razu po powrocie do ojczyzny zabrałem się za czytanie dotychczas wydanych tomów kolekcji horrorów Junji Ito. Ciekawe jak Miasto nagrobków wypada na tle innych zbiorów opowiadań mistrza?
Grupa dzieci, z których żadne nie przekroczyło 12-go roku życia spędza szczęśliwe chwile w elitarnym sierocińcu. Przechodzą specjalną selekcję i bezustanne szkolenie. Większość z nich zasługuje na miano geniuszy. Pewnego dnia odkrywają, że ich wesoły domek jest farmą dla potworów jedzących ludzkie mózgi. Za bramą sierocińca miast miłości czeka śmierć.
Ari Aster nie robi łatwych i przyjemnych filmów. A mimo to o Midsommar mówi się dużo, zaś sala kinowa 8 dni po premierze była mocno wypełniona. Czyżby ludzie szukali zimnych dreszczy jako sposobu na ochłodę? A może po prostu są ciekawi, jak tym razem młody reżyser zmusi ich do czucia się źle? Zeszłoroczne Hereditary zbrukało mnie dosyć solidnie budując naprawdę straszny horror tuż pod powierzchnią trudnego rodzinnego dramatu. Błyskawicznie stworzony i wpuszczony do kin Midsommar znowu każe radzić sobie z traumą, ale w gruncie rzeczy jest filmem o samotności. I na dobrą sprawę nie jest horroroem.
Po tak świetnym debiucie drugi film musiał doskoczyć do wysoko zawieszonej poprzeczki. I w zależności od tego, czego po Midsommar oczekujecie, poprzeczka została przeskoczona, ewentualnie lekko trącona, ale bez tak oszałamiającego efektu. Chociaż nowy film Astera jest sprzedawany jako horror dziejący się w ciągu dnia, to groza pulsuje gdzieś pod powierzchnią, bez epatowania przemocą, potworami czy krwią (no, prawie bez). To jest dramat ubrany w ciuchy niebanalnego straszaka.
Dawno, dawno temu przeczytałem komiks "Zbir". Choć celnie trafiał w sedno moich upodobań, kojarzył mi się niezmiennie z pewnym rozczarowaniem. Mimo uwielbiania dla konwencji "humorystycznego horroru" jawił mi się jako płytki, ograniczony i banalny. Na nowe wydanie od Non Stop Comics pokusiłem się głównie z trywialnej przyczyny – jest zjawiskowo narysowany. Tymczasem, to co otrzymałem w drugim tomie wywróciło mój obraz Goona do góry nogami (!)
Nie będę ukrywać, że od filmu Herezjaoczekiwałem czegoś nowego, ciekawszego, a co ważniejsze czegoś, co mnie przestraszy, a ja wreszcie będę mieć przed sobą film, który spokojnie określę mianem naprawdę strasznego horroru.
Szkoda, że jedyne co mnie przeraziło, to fakt ile wydałem na swój bilet, ponieważ film był tak zły, że recenzja, którą właśnie czytacie, miała zaczynać się innymi, ostrzejszymi słowami, a te jak nietrudno się domyślić miały wam powiedzieć, że jest to produkcja niewarta ani chwili waszego czasu.