Można się zdziwić czytając takie coś. Jeden z autorów serwisu Network World zeskanował laptopa firmy Samsung który wrócił do niego po naprawie. Sprzęt nie był zdrowy, badanie wykazalo obecność keyloggera o nazwie StarLogger - program rejestruje wciśnięcia klawiszy, zrzuty ekranu i potrafi przesłać dane przez Internet bez wiedzy użytkownika. Czy Samsung nas podgląda?
Pamiętacie taki wytwór chorego umysłu jak QWOP? Gra która wykończyła psychicznie wielu, prosta, przeglądarkowa, wymagają wielkiego skupienia i pracy nad sobą aby osiągnąć sukcesy. Jej twórca nie zrezygnował w katowania graczy, jego najnowsze dzieło, GIRP nosi wszelkie znamiona gry okrutnej. Okrutnie wciągającej i okrutnie męczącej palce.
Ten weekend miał wyglądać całkiem inaczej. Mieliśmy z żoną jakieś plany, ale jedna przesyłka kurierska przekreśliła je bardzo skutecznie. Sukcesem będzie, jeśli uda nam się jutro wyjść z domu na dłużej. Co dostarczył kurier? Jedną ze straszniejszych gier w jakie grałem w ostatnich miesiącach. Jest jeszcze straszniejsza, bo moją małżonkę wciągnęła dokładnie tak samo jak mnie a może nawet bardziej.
Jednym z nowych seriali którymi uraczyła nas stacja A&E jest Breakout Kings. Golowicze udzielający się w wątku o serialach porównują go do mieszanki White Collar i Leverage, czyli dwóch całkiem niezłych seriali. Niestety, autorom scenariusza nie poszło tak dobrze jak w przypadku swoich starszych braci, chociaż ostatni odcinek pokazał, że może dla całości jest jakaś nadzieja.
O cyklu imprez (o ile to nie za duże słowo) Wednesgame wiedziałem od dawna. Jeden z wrocławskich klubów co tydzień w środę umożliwia gościom granie w Guitar Hero a oprócz tego dostępne są inne growe atrakcje. Wczoraj w końcu udało mi się klub odwiedzić, wrażenia całkiem pozytywne.
Jeśli ktoś jest zdania, że powstał większy łamacz joysticków, niech pierwszy rzuci kamieniem (tylko nie zapomnieć o założeniu brody, bo będzie źle). Dla mnie Decathlon to fenomen, jedna z pierwszych gier z linii do której powraca się od niedawna. Tytuł sportowy nie tylko na ekranie, poprawiał tężyznę fizyczną i kondycję. Mowa oczywiście o wydanym przez Activision Decathlonie.
Miałem w ostatni weekend po raz kolejny wątpliwą przyjemność przyglądać się gali KSW (Konfrontacje Sztuk Walki) - po raz piętnasty telewizornia zaserwowała mi wiejski jarmark, rozrywkę na poziomie któremu daleko do jakichkolwiek standardów światowych. Ale to dobrze, że włodarze federacji działają w taki a nie inny sposób, bardzo dobrze.
Rozmawiałem parę chwil temu ze znajomym, który właśnie skończył oglądać Battle of Los Angeles i w skrócie mówiąc, korzystając ze słów dopuszczonych do powszechnego użytku, ten film to guano. Znając gust znajomego mogę się z nim zgodzić, ale mam wrażenie, że sam oglądając BoLA będę się bawił znacznie lepiej od niego, oczywiście bez sześciopaku się nie obędzie. Zastanawiacie się teraz zapewne jak to możliwe, że film tak mocno reklamowany, tak wysokobudżetowa produkcja zarobiła średnią ocenę 2.2 na imdb?
Piętnaście lat temu powstało CD Action, magazyn który nie tylko namieszał na rynku, ale jeszcze ciągle na nim rządzi. Ja sam swoją przygodę z CDA zacząłem czternaście lat temu. W numerze majowym w roku 1997 ukazała się moja pierwsza recenzja. Dziś w CDA już nie pracuję, ale dumny jestem że coś w co włożyłem sporo pracy w ciągu pięciu lat radzi sobie tak dobrze. Wszystkiego najlepszego życzę całej ekipie – i tym których znam i tych których nie miałem okazji poznać.
Przez czas od premiery Alana do momentu kiedy mogłem zagrać bardzo uważnie unikałem wszelkich informacji na temat fabuły gry. Wiedziałem czego mniej więcej mogę się spodziewać w kwestii mechaniki rozgrywki i to tyle. Teraz, po skończeniu gry wiem, że moją wiedzę mogłem sobie o kant zadka potłuc, Alan zniszczył wszystko co wiedziałem, zostawił mnie lekko śliniącego się z miną wyrażającą głębokie WTF.
Ten tydzień wyjątkowo obfituje w różne małe różności które trzeba zrobić, to i nie ma czasu na regularne pisanie. Nostalgia jednak pchnęła mnie do popełnienia niniejszego wpisu. Jedną z gier z małego Atari które najmilej wspominam jest wydany w 1988 roku, stworzony przez Zeppelin Games Zybex.
Do otwartych światów, gier dających dużą swobodę w kwestii rozgrywki, tak zwanych sandboxów podchodzę zazwyczaj ze sporą rezerwą. Preferuję gry które w miarę wyraźny sposób nakazują mi coś zrobić, może nie prowadzą za rękę, ale popychają w odpowiednim kierunku. Tytuły gdzie mogę robić co chcę, a do zrobienia jest miliarn różnych rzeczy powodują, że w pewnym momencie zakopuję się w liście rzeczy które chcę zrobić i w ogóle nie popycham akcji do przodu. Pół biedy, jeśli do gry da się wrócić po kilkumiesięcznej przerwie i pamięta się o co chodziło, ale przy rozbudowanej fabule wcale o to niełatwo. Dlatego jeden z klasycznych tytułów na X360 tak bardzo mi podpasował.
Guild Wars nie jest grą nową, na rynku urzęduje już kilka lat i nadal ma grono oddanych fanów. Wiele osób – w tym ja – spędziło przy niej mnóstwo czasu po czym stwierdziło, że w zasadzie nic ciekawego nie zostało do zrobienia, a to co możnaby zrobić, nie jest dostępne dla przeciętnego, grającego samemu gracza. Powiew świeżości dla takich solistów pojawia się wraz z nową aktualizacją gry.
Regularnie, co jakiś czas, zaglądam sobie na Microsoftowe targowisko, co by obadać najnowsze – i czasem te starsze – dema. Ostatnim wyborem był Dragon Age 2, demo dramatycznie krótkie, ale spełniające swoje zadanie, zachęciło mnie do zakupu gry.
Oglądałem ostatnio jedną ze starych gal UFC, trzydziestą pierwszą dokładniej rzecz biorąc. Jedną z głównych walk tego wieczoru była kolejna obrona tytułu przez Pata Mileticha. Po zaciętej walce pierwszy mistrz wagi półśredniej nie obronił tytułu. Stracił go na rzecz Kanadyjczyka, Carlosa Newtona. O Newtonie kiedyś może napiszę, tym razem w paru słowach przedstawię pierwszego mistrza wagi lekkiej i półśredniej.
Dziś w wieku 98 lat zmarła Irena Kwiatkowska, znana chyba wszystkim polskim telewidzom aktorka filmowa i teatralna. Oprócz ponad setki ról teatralnych, zagrała w ponad dwudziestu filmach, a każda jej kreacja warta była zapamiętania. Ja pamiętam ją szczególnie z dwóch seriali komediowych - Wojny Domowej i 40 latka, gdzie stworzyła postacie, które mocno wryły się w pamięć. Kobieta pracująca która żadnej pracy się nie boi to tekst który słyszał chyba każdy, należał do postaci, którą grała Pani Irena w serialu o perypetiach sympatycznego czterdziestolatka.