Zdruzgotany rychłą porażką kandydat na prezydenta wybiera się na wieczorny spacer brzegiem rzeki. Targany myślami, przepełniony frustracją chwyta się ostatnich strzępów nadzieji. Nagle wśród nabrzeżnych skał dostrzega niepozorną, drewnianą maskę. Maskę pełną możliwości i rządzy. Maskę, która nie zmarnuje szansy, by zagrać o wszystko w wielkiej, politycznej grze.
Kleopatra ćwiczyła fellatio na wartownikach, Rzymianie uważali, że podobna praktyka jest dobra dla starców, a Grecy spółkowali z dwunastoletnimi chłopcami uznając jednocześnie homoseksualizm za nienormalny. Podobnych anegdot w "Sex Story" znajdziemy całe mnóstwo.
Jeśli zapytasz komiksomaniaka o jego topkę ulubionych tytułów zwykle otrzymasz tą samą, standardową listę. Będą na niej Strażnicy, potem Kaznodzieja, Thorgal albo Sandman. W następnej kolejności Hellboy, Sin City, Zabójczy Żart lub coś innego od Moore’a czy Millera. Jeśli humor, to Asteriks czy Lucky Luke, jeśli „literatura wysoka” to Maus, Persepolis albo Umowa z Bogiem. Wszystko to komiksy dobrze znane i często powstałe przed co najmniej dwudziestoma laty.
Przed Wami 12 komiksów, które rozłożyły mnie na łopatki, a ponieważ stoją daleko od amerykańskiego mainstreamu, bądź są stosunkowo świeże macie szansę ich nie znać:
Tyci Hughie niemal już zapomniał o czasach, gdy razem z resztą Chłopaków kopali tyłki superbohaterom. Przeszłość nie da o sobie zapomnieć. Nie wiadomo kto dostarczył mu dziennik Rzeźnika. Wiemy natomiast, że zawiera sekrety, które zdawała się zabrać ze sobą do grobu Droga Becky.
Dzieci. Temat budzący jednoznaczne skojarzenia; ciepło, czułość, opieka, troska, wychowanie... Guy Delisle, w zgodzie ze swą buntowniczą naturą, podejmuje temat od zupełnie innej strony. Robi to z wdziękiem, przymrużeniem oka i zamyka w mistrzowskiej oprawie.
2019 to kolejny rok, w którym komiksomaniacy nie mają powodów do narzekań. Choć na horyzoncie zbierają się czarne chmury, w których niektórzy dostrzegają symptomy zbliżającego się kryzysu, to oferta wydawnictw wciąż bada granice zasobności naszych portfeli.
Lista wartościowych tytułów, które nie ukazały się w naszym języku sumiennie się zmniejsza, serie z nielicznymi wyjątkami są kontynuowane do końca, komiksy są wydawane pięknie i można je nabyć (zwłaszcza w internetowych dyskontach) relatywnie tanio.
Tymczasem, zapraszam na subiektywny wybór przeczytanych tytułów. Choć musiały się tu znaleźć komiksy, o których było głośno, są też takie, o których mam nadzieję nie słyszeliście. Postaram się krótko nakreślić czym mnie kupiły.
Komiksy „Kaczor Donald” pokochałem w wieku siedmiu lat, bo były to pierwsze obrazkowe historie na jakie trafiłem. Potem je znienawidziłem stwierdziwszy, że budują płytki, infantylny obraz komiksowego medium. Dziś wracam do nich za sprawą najbardziej uznanych twórców jak Don Rosa czy Carl Barks, bo wiem, że jak w każdej legendzie tkwi ziarno prawdy, tak w morzu słabizny trafi się niejedna cenna perła.
W listopadzie Egmont zrobił fanom Disneya ogromny prezent. 30-tomową kolekcję Barksa rozpoczął z rozmachem wydając od razu 2 pierwsze tomy. Kolekcja bazuje na norweskiej: "Carl Barks' Andeby"
Po przeczytaniu przeszło 300 komiksów przedstawiam 10-kę tych, które zrobiły na mnie największe wrażenie. Konstruując topkę kierowałem się nowościami na polskim rynku, stąd w zestawieniu obecność chociażby "Perramusa" z lat '80. Tym samym pomijam wiele wspaniałych wznowień, jak choćby wyczekiwany "Szninkiel", "Skarga Utraconych Ziem" czy "Potwór" Bilala. Nie załapały się również znakomite serie, które zaczęły się ukazywać wcześniej, a ich odsłony nie stanowią samodzielnych całości. Tu choćby "The Goon", "Azymut", "Donżon", "Invincible", "Usagi Yojimbo Saga", "Promethea" czy wspaniałe kolekcje disneyowskich komiksów Carla Barksa i Dona Rosy.
Dla człowieka, który w komiksach szuka przede wszystkim różnorakich ekstremów lektura "Idącego Człowieka" może być prawdziwym szokiem. Ten niemal pozbawiony tekstu obraz stanowi kwintesencję japońskiej narracji. Znajdują się w nim wszystkie elementy odróżniające sztukę wschodniego komiksu od jego europejskich, czy amerykańskich kuzynów: niespieszne skupienie na chwili obecnej, poświęcanie uwagi szczegółom i radość z tego co zwyczajne. Subtelne, zwykle mało istotne detale wyniesiono na pierwszy plan, a główny bohater uosabia beztroską radość życia.
Końcówka roku to pora rozliczeń. Nie będę mówił o tych wszystkich cudownych wznowieniach, mimo, że na wiele z nich komiksomaniacy czekali od lat. Musiałbym napisać o fenomenalnej (i relatywnie taniej) nowej edycji "Hellboya", wyczekiwanym "Transmetropolitanie" i "100 Nabojach" oraz słynnej "Sadze o Potworze z Bagien Alana Moore’a". Nie wspomnę też o "Incalu", ani wyczekiwanym wznowieniu eisnerowskiego "Nowego Jorku". Nie powiem też (bo pisałem w poprzedniej topce) o jednym z najbardziej wyczekiwanych komiksów superbohaterskich na naszym rynku - "Invincible".
Ścigana przez zabójcę, który nigdy nie chybia Midnight trafia na Casey'a Jonesa oraz pewnego muskularnego żółwia imieniem Raphael. Żółw olał by sprawę, ale obfite wdzięki uciekinierki nie pozwalają Casey'owi na podobną obojętność. Tak zaczyna się dzika jazda pełna akcji, wybuchów, akcji, wybuchów… wspominałem o akcji i wybuchach?
Adaptacja ma dla mnie głębszy sens tylko gdy przniesienie utworu w nowe medium zaowocuje dlań wartością dodaną. Nie będzie to tylko "odcinanie kuponów" czy "poszerzanie grupy odbiorców". Dzieło Alberto Brecci wspaniale pokazuje jak wnieść coś od siebie, a jednocześnie zachować ducha oryginału.
Jakby to było, gdyby seksowna współlokatorka nagle postanowiła zaciągnąć nas do łóżka? Albo najpiękniejsza koleżanka nagle rzuciła nam się w ramiona deklarując płomienne pożądanie? Tudzież biuściasta sąsiadka przyszła sprawdzić czy niczego nam nie brakuje? Napata odpowiada na te pytania w efektownym hentai*.
Tazaki jest stereotypowym nerdem. Ma brzuszek, nosi okulary i nie wydaje się szczególnie życiowy. Gdy trójka szkolnych gwiazd robi mu zdjęcia w czasie masturbacji, zaczyna się jego udręka. Poniżany i wyśmiewany zostaje niewolnikiem pięknych dziewczyn. Do dnia, w którym przyjdzie im do głowy zabawić się w hipnozę. W tej grze Tazaki przypadkiem otrzymuje lepsze karty.
Gdy poznajemy Anię, ta z miejsca przedstawia nam swoją paczkę. Grupę wesołych, utalentowanych artystek, z których każda wyraża siebie w inny sposób. Nic nie wskazuje na to, że wkrótce każdą z nich dopadnie choroba psychiczna, a jedna wyląduje nawet w zakładzie zamkniętym.