Temat tygodnia to wspólna inicjatywa autorów gameplay.pl, w ramach której tworzą oni serię artykułów na określony temat. Po "mieście i architekturze" przyszła pora na "fantastyczne stworzenia".
Ogry, wiedźmy, cyklopy, wampiry, trolle, sukkuby, minotaury, szkielety, centaury, syreny, krasnoludy czy duchy nieczęsto są głównymi bohaterami gier. Z reguły pełnią rolę przeszkody i grają dla drużyny przeciwnej, starając się uprzykrzyć życie bohaterskiemu człowiekowi, pół-bogowi lub innemu tytanowi, który brnie ścieżką sprawiedliwości i poświęca się całkowicie walce ze złem. Czy te wszystkie fantastyczne stworzenia nie nadają się na głównego bohatera poważnej gry?
Rok po zakończeniu kariery w FIFA12 wracam do świata produkcji EA Sports. Poznając zmieniony tryb kariery, odkrywam smaczki i błędy nowej odsłony słynnej serii. Przy okazji zachęcam do dyskusji o zmianach, wadach, zaletach, talentach, formacjach, drużynach i sukcesach.
Za to właśnie lubię piłkarzy ze wschodniej Europy – zacząłem na konferencji prasowej – wystarczy kilka słów powątpiewania w ich umiejętności, drobny przytyk, by dała o sobie znać ich ambicja, charakterność. Ostatnio rzeczywiście miałem powody, by trochę marudzić na swoich snajperów, ale chłopaki krytykę przyjęli bardzo dobrze i odpowiednio na nią zareagowali. Wszystkich nas może to cieszyć, bo z taką skutecznością mogliśmy pokonać w ważnych potyczkach Athletic i Sevillę i umocnić się na miejscu premiowanym europejskimi pucharami – zadeklarowałem zgromadzonym w sali dziennikarzom.
Kilka godzin później przez portale przelała się fala artykułów zatytułowanych „Brucevsky uważa Polleta i de Jesusa za mało ambitnych. Konflikt w Sabadell?”...
*zdjęcie autorstwa Marka Zakrzewskiego ze strony bulgarska.pl
Miasto przyszłości. Porządku na ulicach strzegą nie tylko zwykli policjanci, ale i grupa superbohaterów o nadzwyczajnych zdolnościach. Ich poczynania śledzą nieustannie kamery telewizyjne, a każde osiągnięcie nagradzane jest punktami do rankingu herosów. Anime Tiger & Bunny zapowiadało się naprawdę znakomicie, historia miała ogromny potencjał, a kreska i projekty postaci mogły się podobać. Niestety, jak to często bywa, i tym razem całość nie podołała, może zbyt wysokim, oczekiwaniom…
Rok po zakończeniu kariery w FIFA12 wracam do świata produkcji EA Sports. Poznając zmieniony tryb kariery, odkrywam smaczki i błędy nowej odsłony słynnej serii. Przy okazji zachęcam do dyskusji o zmianach, wadach, zaletach, talentach, formacjach, drużynach i sukcesach.
Potrzebuję w klubie klasowego snajpera z prawdziwego zdarzenia. Do takich wniosków doszedłem w drodze powrotnej z kolejnego zgrupowania reprezentacji Walii, w czasie którego w dwóch spotkaniach eliminacji mistrzostw świata moi podopieczni wywalczyli ważny remis z Francją 1:1 i pokonali Szkotów 3:1. Dzięki tym rezultatom Walia umocniła się na prowadzeniu w swojej grupie i poczyniła kolejne duże kroki w kierunku awansu na prestiżowy turniej. A ojcem ostatnich sukcesów był bez wątpienia jeden człowiek. Nie, nie Gareth Bale. Młody napastnik Tom Bradshaw, lider klasyfikacji strzelców trwających eliminacji.
Ogromny, kołyszący się na falach tankowiec, liniowiec czy kontenerowiec, pełen zarówno ciasnych korytarzy i małych kajut, jak i większych przestrzeni magazynowych lub wytwornych salonów, wydaje się być bardzo ciekawym miejscem akcji. Trudno powiedzieć, by gier, które wykorzystują potencjał takiej lokalizacji powstało jakoś specjalnie dużo. W ramach porządkowania coraz dłuższej listy zaległości postanowiłem poszukać tytułów, których akcja choć w pewnym fragmencie toczy się właśnie na pokładzie ogromnego okrętu, by wybrać te najbardziej warte ogrania.
Rok po zakończeniu kariery w FIFA12 wracam do świata produkcji EA Sports. Poznając zmieniony tryb kariery, odkrywam smaczki i błędy nowej odsłony słynnej serii. Przy okazji zachęcam do dyskusji o zmianach, wadach, zaletach, talentach, formacjach, drużynach i sukcesach.
Sam ukręciłem na siebie bat w poprzednim sezonie, docierając z Sabadell do półfinału Pucharu Króla. W momencie startu kolejnej edycji oczy wszystkich były zwrócone na mnie i moją jedenastkę. Znowu sprawią kilka niespodzianek, znowu uszczypną gigantów, może tym razem wygrają – podszeptywali kibice, członkowie zarządu, dziennikarze. A niech sobie gadają – myślałem początkowo – jesteśmy mocniejsi niż ostatnio to i może rzeczywiście coś ugramy. Problem w tym, że w edycji 2015/2016 od początku szło nam jak po grudzie…
Bully jest kolejnym odważnym pomysłem Rockstar, tego nie sposób nie przyznać. Sandbox, którego akcja toczy się w jednej z amerykańskich szkół i którego bohaterami są uczniowie i nauczyciele to nie lada koncept, coś nowego i wywołującego bardzo dobre pierwsze wrażenie. Specjaliści od wielkich, skrywających masę sekretów piaskownic nie zawiedli i zdołali ten ciekawy zamysł przekuć w bardzo dobrze wykonany tytuł. Niestety tym razem nie wszystko im się jednak udało.
Rok po zakończeniu kariery w FIFA12 wracam do świata produkcji EA Sports. Poznając zmieniony tryb kariery, odkrywam smaczki i błędy nowej odsłony słynnej serii. Przy okazji zachęcam do dyskusji o zmianach, wadach, zaletach, talentach, formacjach, drużynach i sukcesach.
W Sabadell trwa trudny i niosący sporo wyzwań okres przejściowy z klubu marzącego o utrzymaniu w Primera Division w zespół regularnie bijący się o mistrzostwo kraju. Pod względem infrastruktury i finansów transformacja przebiega sprawnie, coraz trudniej zauważyć, że jeszcze rok temu byliśmy małym klubikiem z prowincji z budżetem wielkości pierwszej lepszej parafii. Trochę trudniej jest zrewolucjonizować kadrę, zwłaszcza, gdy próbuje się zadbać o odpowiednie zaplecze i szeroką ławkę, a wszyscy zawodnicy chcą regularnie grać. Problem w tym, że spotkań w Primera Division i Copa del Rey nie jest jeszcze tak wiele, więc trudno każdemu dać okazję na wykazanie się. Przez to też część zawodników często grzeje ławkę lub nawet siada na trybunach, co sprawia, że w moim gabinecie co i raz pojawia się kolejny niezadowolony podopieczny. Narzekał już Ubiparip, Kavanagh, Llorente, Migue Garcia, Brugman i Aranzubia. Kolejni pewno już się z tym szykują.
Z nieba do piekła, taką podróż zafundowało mi Kingdom Hearts w ciągu pierwszych kilku godzin gry. Opisane jakiś czas temu zachwyty ustąpiły miejsca frustracji, zniechęceniu, poczuciu rozczarowania. Nie ma może na świecie gier pozbawionych słabych punktów, gorszych etapów czy mniej udanych rozwiązań, ale w przypadku produkcji Squaresoft i Disneya taki słaby element całej konstrukcji pojawia się zdecydowanie za szybko, a i całkowicie psuje wypracowywane wcześniej znakomite wrażenie.