Opisywana przeze mnie jakiś czas temu Mroczna strefa była pierwszą kinówką stworzoną w ramach Dragon Ball Z. Wcześniej fani serii mogli jednak zobaczyć filmy poświęcone przygodom małego Goku i spółki. Zrobiłem więc mały krok wstecz i wróciłem do Dragon Ball: Śpiąca Księżniczka z Zamku Diabła z 1986 roku. Czy warto go szukać i oglądać? Moje przemyślenia zebrałem tradycyjnie w 12 tweetach.
E3 zbliża się wielkimi krokami i znowu wszyscy żyjemy nadchodzącą imprezą, trzymając kciuki za wymarzone zapowiedzi, interesujące prezentacje i warte poświęconych godzin eventy poszczególnych firm. Wiele się w tej kwestii zmieniło w ciągu jednej dekady, bo dziesięć lat temu wydarzenie szukało swojej tożsamości i idealnego formatu, stanowiąc ledwie cień wcześniejszych, organizowanych z pompą targów. Zainteresowani powrotem do przeszłości? To zapraszam na pokład, będzie subiektywnie i wygodnie, bo powspominamy E3 2008…. w 15 tweetach.
Gdyby wybrać jednego z cichych herosów pierwszego PlayStation, grę oryginalną i mocno wyróżniającą się w bibliotece, bez wątpienia wypadałoby brać pod uwagę Abe’s Oddysey. W 2014 roku doczekaliśmy się powrotu odważnego mudokona w remake’u New ‘n’ Tasty! Jakie odczucia towarzyszą graczowi podczas tej jedynej w swoim rodzaju przygody? Czy to warta ogrania produkcja? W kolejnym materiale z cyklu przyglądam się New 'n' Tasty! – Oddworld: Abe's Oddysee w 15 tweetach.
Dragon Ball towarzyszy mi od dzieciństwa. Pamiętam te szybkie powroty ze szkoły do domu, by zdążyć na kolejne odcinki serii emitowane wówczas na RTL7. Do dzisiaj z uśmiechem wspominam tę przedłużającą się w nieskończoność walkę Goku z Friezą na Namek i szaloną twórczość polskich tłumaczy, w postaci choćby Szatana Serduszko. Ostatnio uświadomiłem sobie, że pomimo pewnego rodzaju uwielbienia dla przygód Goku i spółki, nigdy tak naprawdę porządnie nie zabrałem się za wszystkie pełnometrażowe filmy opowiadające poboczne historie. Pora to nadrobić. Na początek zapraszam na zbiór przemyśleń o Dragon Ball Z: Martwa Strefa podanych w wygodnej formie, bo w 12 tweetach.
Aha, są duże spojlery!
Czerwiec 2002 roku. Na łamach Gry-OnLine Fajek w jednym z pierwszych zdań swojej recenzji tak opisuje Grand Theft Auto 3 w wersji na komputery osobiste: „GTA3 jest skazane na sukces. Praktycznie każdy element tej gry jest znakomity, co zdarza się niezwykle rzadko w przypadku gier komputerowych. Bardzo często ma miejsce sytuacja, gdy świetny pomysł doczekał się bardzo dobrego wykonania, jednak jakiś element całości jest po prostu kiepski lub niedopracowany, przekreślając jednocześnie sukces danej gry. GTA3 to piękna grafika, znakomita oprawa dźwiękowa i nieprawdopodobnie wysoka grywalność”. Mamy rok 2018, a mnie podkusiło, by wrócić do tego starego Liberty City, zapoznać się z Claude’em i sprawdzić, czy na PlayStation 2 nadal przyjemnie jest pobawić się w gangstera. Zapraszam na powrót do GTA3 przedstawiony w 20 tweetach.
Czy gra uznawana za kultową powinna się godnie starzeć? Takie pytanie nasunęło mi się niedługo po moim spotkaniu z trzema wielkimi hitami, które w swoim czasie wyznaczały kierunek rozwoju reprezentowanych gatunków. Na przełomie 2017 i 2018 roku wywołują one jednak już skrajnie różne emocje.
Wydana w 2013 roku Brothers: A Tale of Two Sons to gra przygodowa, którą zapamiętać można z wielu względów. Czym ta niepozorna produkcja indie sygnowana nazwiskami ludzi o naprawdę dużym talencie przyciąga uwagę i zapisuje się w pamięci? Oto moje przemyślenia, ale też ciekawostki na temat gry, przedstawione w wygodnej formie – w piętnastu tweetach.
Czasami sam się sobie dziwię. Hity leżą odłogiem, lista zaległości piętrzy się, a ja zamiast sprawdzać najlepsze gry na konkretne platformy, ulegam i wrzucam do konsoli produkcje dziwne i mało znane. Tym razem miałem to szczęście, że ciekawość nie okazała się pierwszym krokiem do piekła. Kororinpa, jak już widzicie po ocenie po prawej, była unikalnym i całkiem przyjemnym doświadczeniem.
Niemal dwadzieścia dwa lata temu stworzony przez Capcom Resident Evil spopularyzował gatunek survival horror i wyznaczył mu na długie lata pewien kierunek rozwoju. Jak klasyczna produkcja broni się po upływie tak długiego czasu? Jakie wnioski nasuwają się podczas przygody? Czy dobrze gra się w hit sprzed lat na małym ekraniku PSP? Odpowiedzi na te i wiele innych pytań padną już za moment w artykule, w którym Resident Evil 1 wspominam i rozkładam na czynniki pierwsze w zaledwie trzydziestu tweetach.
Na pewno doskonale znacie tę sytuację. Po kilku godzinach wyczerpującej psychofizycznie pracy, wracacie do domu, ogarniacie sprawy do zrobienia i na koniec dnia znajdujecie te kilkanaście minut dla siebie. Jesteście zbyt zmordowani, by zdecydować się na coś bardziej angażującego i ruszyć do przodu z kolejnym rozdziałem epickiej historii w wirtualnym świecie. Znakomicie sprawdzają się wówczas indyki – najlepiej takie bazujące na prostych założeniach i nie wymagające od gracza zbyt wiele. Wart polecenia w takiej sytuacji jest Spy Chameleon.