Facebook, Twitch, UStream, Youtube – to tylko cztery nazwy, które już teraz przewijają się w kontekście możliwości nowej generacji konsol (a na 100% dojdzie do nich też Twitter). Gracze wymieniają je jednak z automatu, bez specjalnego poruszenia, niemal jak zło konieczne.
Czy faktycznie należy tak na nie patrzeć?
*ArigatoR to przegląd wiadomości dotyczących japońskich gier, często takich które nie mają szansy na premierę na Zachodzie (ew. nie mają u nas szansy na sukces). Jeżeli chcesz zobaczyć kilka ciekawostek i pozycji, które nikogo nie obchodzą to jesteś w dobrym miejscu.
Zapraszam do trzeciego "wydania":
Lubię gry z serii Prince of Persia, naprawdę lubię i staram się do nich wracać co jakiś czas. Szkoda, że po trylogii Piasków Czasu nie zostało już zbyt wiele i Ubisoft przestawił się na masową produkcję Assassin’s Creed, do którego doszły ostatnio Watch Dogsy oraz Far Cry…
Co jest jednak w bieganiu po ścianach Bliskiego Wschodu, że chce się do niego wracać? Nie sądzę bym umiał to określić w jasny sposób, ale seria zapoczątkowana przez Jordana Mechnera po prostu dobrze działa.
*ArigatoR to przegląd wiadomości dotyczących japońskich gier, często takich które nie mają szansy na premierę na Zachodzie (ew. nie mają u nas szansy na sukces). Jeżeli chcesz zobaczyć kilka ciekawostek i pozycji, które nikogo nie obchodzą to jesteś w dobrym miejscu. Zapraszam do pierwszego "wydania":
Czas na drugi epizod, dzięki za komentarze (tzn. kłótnie o mangach ;) ) pod poprzednim. Jedziemy dalej, dziś o:
Powroty stają się pomału domeną naszej branży – nawet bardziej niż w przypadku kina. Superfrog HD to specyficzny remake, remake gry która była wielkim przebojem w 1993 roku, w czasie gdy rządziła Amiga, a ekipa Team 17 była gwarancją jakości. Te trzy nazwy mogą już nic nie mówić dzisiejszym graczom, dlatego warto zaufać osobom z większym stażem mówiącym, że Superfrog to sprawa kultowa i świetna platformówka.
Odrzucając jednak sentymenty na bok: czy wciąż może się podobać?
Przy okazji kolejnych bundle’i, przecen, okazji i wysokobudżetowych premier, często nie myślimy o tym na ile wystarczy jakiś tytuł. Wszechobecne gry Indie, które po prostu zalały rynek, zmieniły optykę patrzenia na ten problem. Obecnie podobne (bardzo niewielkie) pieniądze można wydać na Sword & Sorcery i bawić się przez dwie godziny lub zarwać miesiąc na przechodzeniu i odkrywaniu Binding of Isaac. Równie dobrze można zapłacić 160 PLN przy premierze Tactisc Ogre: Let Us Cling Together zapewniając sobie wiele wieczorów niesamowitej zabawy, lub dać jeszcze więcej za Uncharted, by cieszyć się błyskawiczną wycieczką Drake’a po rynnie.
Innymi słowy – ostatnio wszystko się poszło kochać i coraz trudniej o logikę według której gry, które kosztują więcej powinny być nie tylko lepsze, ale i dłuższe. Patrząc jednak na sam czas spędzany przy jakimś tytule, zastanówmy się ile właściwie powinny optymalnie trwać gry?
*ArigatoR to przegląd wiadomości dotyczących japońskich gier, często takich które nie mają szansy na premierę na Zachodzie (ew. nie mają u nas szansy na sukces). Jeżeli chcesz zobaczyć kilka ciekawostek i pozycji, które nikogo nie obchodzą to jesteś w dobrym miejscu. Zapraszam do pierwszego "wydania":
To, że wraz z nadejściem nowej generacji konsol na dobre pojawi się na nich model Free to play jest sprawą oczywistą. Już teraz mamy kilka zapowiedzi gier, którymi będziemy mogli bawić się od razu po rozpakowaniu nowego sprzętu. Jestem też pewny, że wraz z ich nadejściem we „wrogim” obozie PC także pojawią się zmiany. Rzeczy staną się jeszcze prostsze i przystępniejsze, zacznie się zatem lament dotyczący „ukonsolowienia” (które tak dobrze wytłumaczył u siebie Pita).
Odpalając Journey byłem bardzo wycofany ze względu na to co się działo dookoła gry thatgamecompany. Nie ukrywam, że byłem „nieco” spóźniony z tym tytułem i naczytałem się masy opinii wmawiających jak bardzo jest wyjątkowy… a jak wiadomo jednoznaczne opinie, atakujące z każdej strony, potrafią być mocno zniechęcające.
Przyszedł jednak czas na wyruszenie we własną podróż, na stanięcie na skraju pustyni i dotarcie do wielkiej, świetlistej góry.
Często zapominamy o tym, że nowe technologie i gry wideo powstały nie tylko po to, by służyć zdrowym ludziom. Wśród nas jest wiele osób zmagających się z niepełnosprawnością, mimo to dających sobie doskonale radę w „naszym” świecie, który nie zawsze jest przystosowany do ich potrzeb.
To, że codziennie pokonują pewne przeszkody nie oznacza jednak, że nie można im w tym pomóc. Istnieją już na rynku firmy tworzące specjalne kontrolery dla graczy mających problem z obsługą pada czy klawiatury, istnieją też pomocne ośrodki i przedsięwzięcia walczące o poprawienie jakości życia niepełnosprawnych. Jedną z takich akcji jest Kinect Translator, czyli projekt polskiego Migam.pl zmieniający dobrze nam znany sensor Microsoftu w tłumacza języka migowego!