To miało być łatwe, proste i przyjemne zlecenie. Ograć świeżo wypuszczone demko nowej produkcji studia Team Ninja, a następnie opisać swoje wrażenia. Ot, robótka na góra kilka godzin. Pierwsze chwile po odpaleniu Nioha również zachęcały i nie zapowiadały niczego złego – swojsko wyglądający, łudząco podobny do Geralta z Rivii główny bohater i przyjemne memu sercu klimaty feudalnej Japonii. Chwilę potem spotkałem jednak pierwszego przeciwnika. I ten brutalnie uświadomił mnie, co mnie czeka. To w sumie nawet zabawne – długo odkładałem zabranie się porządnie za którąś odsłonę Dark Souls lub Bloodborne’a, czekając na moment, gdy będę się czuł na siłach na półmasochistyczną zabawę, więc los postanowił wcisnąć mi grę, która pod wieloma względami jest klonem produkcji studia From Software. Tyle, że trudniejszym.
Gropinie to nowy cykl, w którym autorzy piszący dla Gameplay.pl pokrótce omawiać będą wybrany, aktualny i wywołujący liczne dyskusje temat. Na pierwszy ogień wybraliśmy kwestię nowej konsoli Sony, o której plotki napływają z każdej strony. PlayStation 4K, zwane również PlayStation Neo, ma być ulepszoną wersją PlayStation 4, która wywróci do góry nogami dotychczasowy podział na generacje konsol. Na obu "wersjach" konsoli odpalimy te same gry, ale na Neo mają być one znacznie ładniejsze. I choć oficjalnie konsola nie została jeszcze zapowiedziana, liczba plotek napływających z najróżniejszych frontów nie pozostawia wątpliwości, że coś jednak jest na rzeczy.
Oryginalny Mirror’s Edge z 2008 roku nie przypadł mi do gustu. Doceniłem niecodzienny styl graficzny i ciekawy pomysł na rozgrywkę, ale jednocześnie nie mogłem znieść nadmiernej liniowości, przekombinowanego sterowania oraz kiepskiego level designu, przez który zdecydowanie zbyt często zamiast radośnie biegać i cieszyć się dynamiką musiałem długie minuty metodą prób i błędów szukać właściwego wyjścia z sytuacji. Przez te niedoskonałości Krawędzi Lustra nigdy nie dokończyłem, zaś na jej kontynuację nie czekałem wcale i najpewniej przeszedłbym obok jej premiery obojętnie. I popełniłbym spory błąd, ponieważ odpalona bez jakichkolwiek oczekiwań beta Mirror’s Edge: Catalyst bardzo pozytywnie mnie zaskoczyła.