Jaki zombie jest, każdy widzi. Dość podgniły, niespecjalnie inteligentny, zawsze przewidywalny. Zależnie od wariantu powolny jak czasy ładowania się źle zoptymalizowanych gier albo szybki niczym zgony w serii Dark Souls. Niewywołujący grama empatii, jedynie strach, wściekłość bądź odrazę. Słowem, idealny kandydat na mięso armatnie w grach komputerowych. Deweloperzy często wybierają właśnie zombiaki na cel dla gracza, czy to w grach akcji i FPSach, czy w horrorach, czy w jeszcze niedawno szalenie popularnych MMO symulatorach przetrwania. Jest to temat na tyle popularny, że coraz częściej usłyszeć można głosy graczy skarżących się na zmęczenie wałkowaniem w kółko tej samej, (dosłownie i w przenośni) zgniłej tematyki.
Nawet z najbardziej banalnego tematu wykrzesać można jednak coś interesującego - Wystarczy, że wywróci się do góry nogami albo przedstawi w całkiem nowy sposób dobrze znany stereotyp. I tak, pośród kolejnych Resident Evilów, trybów zombie w Call of Duty czy klonów DayZ niepostrzeżenie poukrywały się perełki, które udowadniają, że nie taki zgniły i przewidywalny żywy trup, jak można by się spodziewać – i że stać go na znacznie więcej niż tylko robienie za ruchomy cel do ćwiczeń celności.
Chociaż DC Comics od lat regularnie dostarcza fanom filmy animowane na podstawie komiksów i radzi sobie z tym znacznie lepiej od Marvela, wokół najnowszej produkcji opartej o uniwersum Batmana i spółki jeszcze przed premierą narosło sporo kontrowersji. Materiał źródłowy sam w sobie był tyleż kultowy, co wywołujący sporo protestów, do tego wiele osób zwracało uwagę na kiepsko prezentujące się animacje w zwiastunach. Na dodatek kilka dni przed premierą Internet zalały wieści o dodatkowym wątku miłosnym między Batmanem a Batgirl, którego w oryginale nie było. Nijak nie pasował on do mitologii postaci i, generalnie rzecz biorąc, wydawał się być dodanym na siłę, byle tylko zszokować i rozwścieczyć fanów. Argumenty twórców animacji broniących swoich decyzji scenariuszowych zamiast sytuację uspokoić, jeszcze bardziej ją zaogniły. I w takiej właśnie gorącej atmosferze Batman: The Killing Joke ukazał się na rynku.
Stranger Things, nowa propozycja amerykańskiego giganta cyfrowej dystrybucji materiałów filmowych, Netfliksa, od debiutu pierwszej filmowej zapowiedzi była jednym z najbardziej wyczekiwanych debiutów tegorocznego wakacyjnego sezonu serialowego. Lata osiemdziesiąte, małe amerykańskie miasteczko, zaginiony chłopak, tajemnicza dziewczynka, która pojawiła się znikąd – ośmioodcinkowa produkcja braci Duffer miała uderzać w tony doskonale znajome wszystkim miłośnikom dreszczowców w stylu twórczości Stephena Kinga. Ostatecznie tony te okazały się nieco zanadto znajome, ale mimo to serial potrafi zapewnić całkiem przyzwoitą dawkę emocji.
Miejskie legendy, współczesne odpowiedniki dawnych mitów, od lat towarzyszą ludzkości. Ci, którzy lubią się bać, z zainteresowaniem poszukują ponurych opowieści, które następnie sami przekazują dalej. W miarę przekazywania z ust do ust historie te ulegają zmianie, szczegóły się zacierają, zastępują je inne detale. W końcu ciężko jest ustalić, na ile dana opowieść jest prawdziwa, na ile zaś zmyślona. Nie brakuje jednak badaczy, którzy poświęcają czas na sprawdzanie miejskich mitów, czasem osiągając sukcesy i udowadniając, że przerażające podania, jakim mało kto dawał wiary, rzeczywiście miały miejsce. Również w branży gier komputerowych nie brakuje tajemnic, jednych bardzo mrocznych, innych fascynujących. Jedne prawdopodobnie zmyślone, inne potwierdzone przez badaczy jako stuprocentowo prawdziwe. W cyklu artykułów chciałbym przedstawić Wam najciekawsze z nich. W większości przypadków bez dociekania, ile w nich prawdy, ile zaś fałszu – pozostawiając decyzję o tym, czy w nie uwierzyć, każdemu czytelnikowi z osobna.
Wydawać by się mogło, że gry komputerowe od zawsze wzbudzały kontrowersje – czy to brutalnością, czy też samym faktem swojego istnienia i tego, że ktoś śmiał spędzać długie godziny przed komputerem miast rozłożyć się jak człowiek na kanapie z piwkiem w jednej i pilotem od telewizora w drugiej dłoni. GTA, Mortal Kombat, Postal – dzięki tym tytułom niejeden rodzic wyrobił sobie zdanie o całym medium i na nic próby wytłumaczenia, że to jedynie mała gałąź potężnego drzewa czy przywoływanie analogii do tego, co dzieje się na ekranach kin czy telewizorów. Ale przecież wszystko ma początek. I kontrowersje wzbudzane przez gry komputerowe też musiały się kiedyś zacząć. Coś musiało rozpętać lawinę, coś ją regularnie podsycać.