Odkąd stworzona Biedronkę, Lidla i Tesco obraz studentów rodem z „Lalki” (biednych i głodnych) zmienił się drastycznie. Dzięki tym sklepom polscy Żakowie mogą żyć niczym młodzi bogowie, zawsze stać ich na chleb, piwo i co najważniejsze… jabłko. Postanowiłem wraz ze znajomymi spojrzeć krytycznym okiem na jakość produktów oferowanych przez te sklepu, oraz ocenić komfort robienia zakupów.
Lubimy myśleć o nas jako o jednostkach ponadprzeciętnych, ludziach lepiej poinformowanych i w ogóle mądrzejszych od tej całej szarej masy. Kluczowym słowem jest tutaj ponadprzeciętny, czyli znajdujący się w tej lepszej połówce społeczeństwa. Na społeczeństwo ogółem patrzymy jak na rzeszę głupców, która gdzieś tam sobie żyje, ale tak naprawdę o niczym nie ma pojęcia. Co ciekawe, kogo byśmy nie spytali, to praktycznie wszyscy są na ten temat podobnego zdania. Większość uważa, że większość to idioci. Gdzie więc jest ta gorsza połówka narodu, od której wszyscy są lepsi?
Chyba nikomu nie trzeba przybliżać tego, czym jest Top Gear - najpopularniejszy program motoryzacyjny na świecie. Nawet największy ignorant/ignorantka kojarzy, z czym to się je. A jeśli nie wie, to powinien się wstydzić i zastanowić nad sobą, bowiem, przynajmniej w męskim towarzystwie, powiedzenie, że nie zna się Clarksona, Hammonda, Maya i Stiga jest jak przyznanie się do bliskich kontaktów ze zwierzętami - nawet jeśli tak jest, to po prostu się o tym nie wspomina.
Scena 1. On - właściciel dużego przedsiębiorstwa. Ona - nowoczesna pani domu. Małżeństwo po czterdziestce z dwójką dzieci w tle. On - koszula w kratę, duży brzuch, wąs i okulary. Pobudka o świcie, czarna kawa i kolacja późnym wieczorem. Ona - długie blond włosy, drogie perłumy, markowe ubrania. Do tego obowiązkowo siłownia i fitness, a popołudniu lunch z koleżankami i pokaz mody.
Gdyby opisując nasz kraj ograniczyć się tylko i wyłącznie do użycia zmysłu wzroku, można by było zaryzykować twierdzenie, iż jest to państwo zamieszkałe w większości przez ludzi pozbawionych elementarnego poczucia estetyki. Każdego dnia jesteśmy bombardowani przykładami potwierdzającymi taki stan rzeczy. I tak, fascynacje pracowników spółdzielni mieszkaniowych pastelowymi kolorami znajdują swoje odbicie w ocieplaniu zarówno wizerunku, jak i konstrukcji bloków z wielkiej płyty. Polska szkoła designu, nieodłącznie powiązana z kultem meblościanek oraz wszechobecnej boazerii, nadaje każdemu lokum indywidualny charakter. Wrażliwość artystyczna przejawiająca się w fotografiach ślubnych urzeka pomysłowością oraz dobraną scenerią.
Podobne przykłady ukazujące wysublimowany gust przeciętnego Polaka można mnożyć w nieskończoność. Dobitnym symbolem tego stanu rzeczy jest sposób zagospodarowania Placu Defilad. Lukę po halach Kupieckich Domów Towarowych zapełnił barak zaplecza budowy drugiej linii metra oraz świecący jak chińska zabawka diabelski młyn. Wprawdzie oba obiekty postawione są jako tymczasowe, jednak nie ma co się obawiać braku kolejnych inwestycji podobnego pokroju.
Być na dnie i dalej tonąć? Fizycznie niemożliwe, a jednak to chleb powszedni mediów brukowych. Każdy kolejny dzień staje się dowodem na to, że granice przyzwoitości wciąż można przekraczać, że papier potrafi znieść wszystko (szklany ekran także). Coraz trudniej wyobrazić sobie, czym można nas jeszcze zaskoczyć - wszak w nawale pseudo - sensacji stajemy się coraz odporniejsi na najgorsze obrzydliwości, co tworzy zaklęty krąg rynsztokowej beznadziei.
Chcesz zostać członkiem Management Teamu, tak jak Władek? A może wolisz, tak jak Krysia, po prostu zaangażować się w kilka ciekawych projektów i poznać interesujących ludzi, nim będziesz aplikować na wymarzone stanowisko? Bo wiesz, najważniejsze jest to, by wiedzieć, co się chce robić w życiu. Przecież Maciek (a może to był Tomek…?) przekonywał w reklamie Ernsta, że można ekologicznie uprawiać magiczną fasolę i radośnie audytować w tym samym czasie. Nie musisz rezygnować ze swoich pasji, zaznaczyli to przecież bardzo wyraźnie.
Od kiedy tylko pamiętam Avantasia znajdowała się w stanie wojny. Ciągła, monumentalna bitwa pomiędzy ludźmi i orkami, karłami a siłami ciemnościami, elfami a czarodziejami… i oczywiście mną, dokładnie pośrodku tego wszystkiego. Miałem dość nieustannego zmieniania stron konfliktu, dość przyjmowania rozkazów i dość strachu o własne życie. Wykorzystałem możliwość ucieczki i od tej pory moje życie jest w moich rękach! Co może pójść źle?” – otóż na szczęście (dla graczy) wszystko!
Ziemię zamieszkują dwa typy ludzi. Twórcy i odtwórcy. Ci pierwsi są niejako demiurgami naszego życia kreując kulturę, w którą każdy z nas wraz z wiekiem wrasta. Ci drudzy są naśladowcami, zdolnymi do formułowania jedynie wtórnych treści opartych o przetarte wzorce. Hollywood zamieszkują dwa typy ludzi. Teraz ma tam pozostać tylko jeden.
Mimo iż ten wstęp może się wydawać nieco kontrowersyjny to w mojej opinii doskonale przedstawia trendy, miotające obecnie branżą filmowo – serialową, których echa trafiają już znad „Wielkiej wody” nawet do Polski. Miasto Aniołów przestaje być miejscem gdzie rodzą się nowe pomysły. Dziś głównym zadaniem reżyserów tam pracujących jest metaforycznie rzecz ujmując, wypełnianie tabelek w Excelu, tak aby bilans wytwórni mógł zostać podkreślony jak najgrubszą zieloną krechą. Od dawna już mówi się o tym, że najgłośniej reklamowane tytuły przestały nieść ze sobą jakąkolwiek wartość łączącą cokolwiek związanego z greckim terminem „kartharsis”, a zaczęły być maszynką do robienia pieniędzy.
Co najbardziej denerwuje Was we współczesnej telewizji? Ustalone godziny emisji, które mogą pokrywać się z zajęciami na uczelni? To, że w pakiecie z 15 minutami programu dostajemy 5 minut reklam? „Miecugowowa tabloidyzacja” dokonywana przez widzów na twórcach i vice versa? A co byście powiedzieli na platformę, na której w pełni legalnie możecie oglądać uiszczając niewielką opłatę inteligentnie i z rozmachem zrealizowane seriale, i to na dodatek kiedy chcecie? Netflix swoim pierwszym autorskim serialem staje na wysokości zadania i ma szansę na zrewolucjonizowanie rynku medialnego!