Filmowo-serialowe podsumowanie roku 2021 - najlepsze rzeczy, które widziałem
Muzyczne podsumowanie roku 2021 - najlepsze albumy!
Abradab + Coma = Kashell. Recenzja debiutanckiej płyty
Wszystko, co ostatnio obejrzałem - minirecenzje filmów i seriali
Limp Bizkit wraca po 10 latach. Recenzja albumu Limp Bizkit Still Sucks
Recenzja albumu Sleep Token - This Place Will Become Your Tomb. MNIAM!
Tegoroczny luty jest u mnie zaskakująco szczelnie, jak na początek roku, wypełniony wizytami w kinie (w sumie 7 seansów). Końcówka minionego weekendu to dwie, bardzo odmienne produkcje - Wstyd i Ścigana. Jeden film jest świetny, drugi tylko niezły. O jednym filmie napisać potrafię z łatwością i lekkością, drugi stanowi wyzwanie. W obu filmach gra Michael Fassbender, mistrz świata w kategorii "nie było, nagle jest wszędzie i wymiata".
* To słowo w tytule to jest śmieszny żart... dlaczego śmieszny? Bo kondycja tegoż zdecydowanie nie jest doskonała. Haha.
To, co widzicie powyżej, stało się bodźcem do naskrobania kilku słów w temacie polskich plakatów filmowych. Sprawa nie jest nowa, wielu z Was wylało wiele łez dyskutując o porażającej miernocie, jaka wędruje na kinowe (i przystankowe) ściany. Ja niczego odkrywczego nie powiem, zwrócę jedynie uwagę na kilka przykładów. Bo plakat to piękna gałąź twórczego drzewa (ach, jaka metafora), która u nas zdecydowanie częściej jest obsikiwana, niż podlewana. A ja mam ochotę ponarzekać. Hejże hej!
Alan Wake na PC to przykład fantastycznego podejścia do sprawy "przekładania" gry z jednego sprzętu na inny. Konsolowego rodowodu w zasadzie nie widać, produkcja jest śliczna, niesłuchanie klimatyczna, zaskakująco dobrze zoptymalizowana i generalnie sprawia mnóstwo radochy (jedyny minus - pojawiła się dosyć późno). Jednym z elementów składających się na radochę jest poczucie humoru twórców, którzy prócz całej masy popkulturowych nawiązań w fabule wrzucili do pecetowej wersji kilka charakterystycznych znaczków. Ale zanim o znaczkach - przedstawiam mojego kota-pomocnika, dzięki któremu żaden Mrok nie jest straszny.
Ostatnio, w natłoku spraw wszelakich (oraz wielu ciekawych tematów do opisania) jakby trochę zaniedbałem moje internetowe gratowisko. Dzisiaj jest jednak idealny dzień na odświeżenie cyklu - wczoraj były Walentynki, jutro będzie tłusty czwartek, a teraz jest czas na: pomysłowe plakaty filmowe, pomysłowe (i ekstremalnie minimalistyczne) plakaty z herosami, ładną historię o szczęśliwym siedmiolatku (i jego tacie) oraz - bardzo ważne - opis przejścia całego Pac-Mana. Powaga. Sami zobaczcie.
Pac-Man Walkthrough
Jeśli ktoś kiedyś miał problem z przejściem najsłynniejszej gry o najżółtszej kulce, to w końcu może odetchnąć z ulgą. Pojawiła się solucja. Bardzo dokładna. Tak dokładna, że dokładniej się nie da. Powyższy obrazek to zaledwie kawałeczek poradnika. Hej!
Księga Rekordów Guinnessa od jakiegoś czasu pojawia się także w edycji dla graczy. Kilka dni temu szacowne grono instytucji czasami mylonej z dobrym piwem ujawniło listę 50 gier z najlepszymi zakończeniami w historii branży. Głosowało 13,5 tysiąca fanów, a wynik zapewne zaskoczy niejednego gracza. Poniższy screenshot pochodzi właśnie z tej gry. Kto wie co to jest, no ktoooo?
UPDATE: No tak, jestem ślepy - na GOL-u oczywiście ten news już jest... Ale dorzuciłem kilka przemyśleń, więc może jednak ktoś się skusi.
Zanim dokończę zdanie z tytułu wpisu, mała dygresja. Bardzo lubię Gwiezdne Wojny, ale daleko mi do zakładających szlafroki, jeżdżących na konwenty maniaków. Po prostu przemawia do mnie uniwersum, lubię kosmos, wybuchy, lasery, potwory i jestem w stanie przemilczeć niektóre niedociągnięcia. Co ciekawe, gdy widziałem Epizod IV jako kilkulatek na jakimś zrytym VHS-ie, to zupełnie mnie nie ujął. Plastikowe statki? Gumowe stwory? Nieee... Dopiero w okolicach premiery edycji specjalnej (miałem wówczas 13 lat) zaczęła na mnie działać magia Gwiezdnych Wojen. Chcę wierzyć, że nie przez dodane komputerowe efekty...
Z powodu powyższych faktów jako zupełnie świadomy widz obejrzałem w kinie dopiero nową trylogię. Gorszą trylogię. Ale wciąż dającą frajdę. Skoro więc Lucas obiecał wprowadzić do kin na nowo wszystkie epizody, ucieszyłem się. Szkoda tylko, że zaczął od niewłaściwej części...
Lubię serię Assassin's Creed. Podoba mi się pomieszanie płaszczyzn czasowych, nie mam nic przeciwko wątkowi science-fiction, satysfakcjonuje mnie proponowany w niej typ rozgrywki. Wszystko fajnie, ale Revelations wyraźnie pokazuje, że Ubisoft MUSI: dać światu pełnoprawną, dużą odsłonę z numerkiem III, bardzo solidnie podrasować silnik napędzający grę (lub wręcz stworzyć jego nową wersję), dać więcej czasu antenowego Desmondowi i [przez zaciśnięte zęby] skończyć z tymi cholernymi cliffhangerami.
Święto amerykańskiego footballu, czyli finałowe rozgrywki znane jako Super Bowl to wyjątkowa data w kalendarzu ludzi zza Atlantyku. Wszyscy siadają przed telewizorami lub na stadionach, wydzierają się w niebogłosy, a bogate firmy wykorzystują ten czas do tworzenia najciekawszych i najlepszych spotów reklamowych, które za potwornie ciężkie pieniądze są emitowane w przerwach meczu. Nie inaczej było 5 lutego - zapraszam na krótkie zestawienie najciekawszych (moim zdaniem) reklam, jakie wczoraj obejrzeli Amerykanie.
6 filmików znajdziecie w rozwinięciu (warto zajrzeć, bo będzie satyra na Zmierzch, eksplodujące głowy, dziecko będące wehikułem czasu i inne "smacznostki"), ale najpierw krótki komentarz. Rok temu było chyba lepiej, bo dobre super bowlowe spoty AD 2012 to głównie reklamy samochodów. Cała reszta jest bez polotu... No dobra. Poza branżą motoryzacyjną ludzie z Doritos dali radę (z całej serii nowych spotów, ten poniższy rozbawił mnie najbardziej). Od biedy Hulu też jest fajne.
A teraz danie główne, czyli 6 reklam, które uważam za najlepsze (spośród obejrzanych 50-ciu).
"Boys will be boys", rzecze jedno z haseł na anglojęzycznych plakatach filmu Kronika (dzięki za nie okaleczenie tytułu). Kończący liceum bohaterowie tej opowiastki mają w sobie jeszcze bardzo dużo z brudzących się po piaskownicach chłopców. Co więc się stanie, gdy w niewyjaśniony sposób zaczną władać nadprzyrodzonymi mocami? Na to pytanie całkiem satysfakcjonująco stara się odpowiedzieć debiutujący w fotelu reżysera Josh Trank (rocznik 85!).
Kronika cierpi na syndrom pokazującego zbyt wiele zwiastuna. Kto obejrzał więc dwuminutową zapowiedź, jest w stanie z dużą dokładnością przewidzieć, jak rozwinie się historia. Inną sprawą jest fakt, że film sam w sobie podąża dosyć utartymi ścieżkami. Ale to w sumie dobrze.
Gdy w 2010 roku gameplay.pl był jeszcze internetowym pacholęciem, napisałem skromną wiadomość reklamującą krótką filmową etiudę sprzed lat, w której miałem przyjemność wziąć udział. Teraz przyszedł czas na coś nieco starszego, dłuższego i zdecydowanie bardziej sensacyjnego. Jesli tylko macie na zbyciu pół godziny, zapraszam do obejrzenia mrożącego piersi filmu o ściganiu złoczyńcy. Alpha to czadowa offowa produkcja sensacyjna, którą chcę, byście poznali.