Filmowo-serialowe podsumowanie roku 2021 - najlepsze rzeczy, które widziałem
Muzyczne podsumowanie roku 2021 - najlepsze albumy!
Abradab + Coma = Kashell. Recenzja debiutanckiej płyty
Wszystko, co ostatnio obejrzałem - minirecenzje filmów i seriali
Limp Bizkit wraca po 10 latach. Recenzja albumu Limp Bizkit Still Sucks
Recenzja albumu Sleep Token - This Place Will Become Your Tomb. MNIAM!
Listy "naj" są super. Internet lubi listy. Ja lubię listy. Gameplay lubi listy (wszak było ich na tych łamach co niemiara). Tym razem chcę napisać kilka słów na temat najciekawszych (moim zdaniem, a jakże!) scen otwierających gry. I nie chodzi tu o animowane filmiki (tekstów o intrach było już kilka - mój, Pity i Stridera), ale o stworzone na bazie silnika gry mniej lub bardziej interaktywne wprowadzenia, które idealnie budują klimat i zapraszają do dalszego odkrywania tajników danej produkcji. Dodatkowe małe sprostowanie: lista jest moja, subiektywna i stricte pecetowa, bo konsole to widuję albo w sklepach albo u kumpla w salonie. Enjoy!
Piątek, kilkanaście minut przed 21. Za ścianą transmisja meczu Grecja - Niemcy, na sali może z 15 osób. Po godzinie 2 osoby wychodzą, po jakimś czasie kolejne dwie. Około 22:40 film się kończy, a ja jestem zawiedziony. Oto Cosmopolis, najnowsza produkcja Davida Cronenberga, która w reklamie prasowej zachęca, by "zobaczyć przyszłość".
Na starcie zaznaczam: książkowego oryginału autorstwa Dona DeLillo nie znam, ale wiem jaką estymą cieszy się ten autor, że jest uważany za geniusza, a jego Cosmopolis to świetna i głęboka filozoficzna książka o współczesnym świecie finansjery (podobno). Do kina szedłem z takim oto założeniem: Cronenberg dobrym reżyserem jest i ciekawe filmy robi. Zwiastuny Cosmopolis zaś obiecują kino dynamiczne, niebanalne, pokręcone i niesłychanie interesujące. Co zostało z obietnic? Niebanalny punkt wyjścia, kilka pokręconych scen i... Już. To wszystko.
Na początku miesiąca napisałem o albumie idealnym dla wielkich, brodatych właścicieli owłosionych jaj pach, teraz czas na coś odpowiedniejszego dla licealistów z przedziałkami (przynajmniej teoretycznie). Nowy album Linkin Park oficjalnie zadebiutuje na półkach polskich sklepów w poniedziałek, ale przez kilka dni można było go posłuchać w całości dzięki magicznemu muzycznemu sklepowi Apple'a (o tutaj, ale chyba już nie działa). Czy Living Things da się słuchać? Czy Linkin Park to prawdziwy zespół? I kto jest ojcem Cartmana?
Nazywam się Alan Wake. Jestem pisarzem. Moje słowa mają wielką moc. Wiem, że wielu pisarzy tak uważa, ale w moim przypadku jest to niestety prawda. To, co napiszę, staje się rzeczywistością. Jako autor powieści mrocznych i wypełnionych niebezpieczeństwami wolałbym, aby było inaczej. Czająca się tuż za cienką warstwą rzeczywistości Ciemność (przez duże "c") przecieka do naszego świata i niełatwo jest ją wygonić z powrotem... Dobrze, że mam w tym zakresie nieco do powiedzenia.
Nie ma jak dobry tytuł, hm? Użytkownik Reddita ukrywający się pod ksywką Lycerius podzielił się ostatnio następującą wiadomością: prowadzę te samą sesję gry w Cywilizację II od 10 lat. Już sam ten fakt jest dosyć ciekawy, ale wszystko nabrało rumieńców, gdy okazało się, jak wygląda świat gry po 10 latach zabawy w jednej linii czasu. Kogo zaskoczy słowo-klucz: niezły syf?
Herr Lycerius postanowił kontynuować grę mimo premiery CivIII, bo już wtedy rozgrywka zawędrowała całkiem daleko w przyszłość i wydawało się niezwykle ciekawe, jak sprawy potoczą się dalej. Więc zaglądał chłopak od czadu do czasu do gry, działał, zawiązywał sojusze, wypowiadał wojny, rozwijał swoją nację. Efekt jednak nie napawa optymizmem - oto kilka najważniejszych faktów dotyczących tego, jak CivII "przewiduje" przyszłość gatunku ludzkiego:
Okazjonalnie fajnie jest pogdybać. A gdyby tak można było zagrać w wybraną produkcję z perspektywy złoczyńcy? I nie mówię tu o tworzeniu od podstaw produkcji skupiającej się na byciu "bad guyem" w rodzaju serii Dungeon Keeper, Evil Genius czy Overlord, ale o wizji przejścia na drugą stronę barykady w tytułach już istniejących. A gdyby tak można było przejść Monkey Island jako LeChuck? Albo wcielić się w Letho w wielkiej, równoległej do Wiedźmina 2 grze?
Pozwólcie więc, że rozpocznę coś, co może okazać się fajną dyskusją. Wypiszę (z niewielką pomocą kolegów) kilka propozycji, w których moim zdaniem takie odwrócenie ról byłoby ciekawe.
Nie jestem wielkim fanem gier niezależnych. Od A do Z przeszedłem tylko World of Goo (i Orcs Must Die! oraz Trine, jeśli uważacie, że te gry pasują do owej kategorii... ale chyba pasują?), a potem prędzej czy później rezgnowałem z takich propozycji jak Braid, VVVVVV czy Cogs. Ale trzeba próbować dalej, przecież teoretycznie to twórcy "indyków" najśmielej sobie poczynają z przesuwaniem granic świata gier w ogóle. Gdy okazało się, że piąta edycja Humble Indie Bundle oferuje najprawdopodobniej najlepszy zestaw gier niezależnych, jakie można sobie obecnie wymarzyć, wpisałem literki i cyferki w odpowiednie okna, następnie kliknąłem "buy it" i wgryzłem się w Limbo. Jakieś 3,5 godziny później ukończyłem drugą grę indie w mej karierze gracza.
Z niewielkim opóźnieniem, ale zgodnie z obietnicą zapraszam do lektury śnieżkowego porównania. Swoją recenzję Królewny Śnieżki i Łowcy zaproponował Wam już Aver, ja więc szybko go doganiam i dokładam jakże istotny bonus w postaci zestawienia tego filmu z Królewną Śnieżką Tarsema Singha. Dwa spojrzenia na klasyczną baśń - da się wybrać to lepsze?
Fear Factory gra od ponad 20 lat i przez cały czas robią z grubsza to samo: atakują bezlitośnie głośniki na każdej szerokości geograficznej za pomocą siedmiostrunowej gitary, dwóch podwójnych stóp w perkusji i ryku wokalisty. Najnowszy album grupy - The Industrialist - miał premierę w dzień dziecka, a ja zamierzam się nad nim trochę porozpływać. Nic to, że ten tekst zainteresuje pewnie tylko U.V. Impalera i kilku chłopaków z forum GOL. Mam ochotę sobie popisać, więc jeśli nie jest ci straszne smażenie mózgu za pomocą industrialnego metalu na pełnym wygrzewie, to zapraszam.