W co gracie w weekend? #246 - squaresofter - 13 kwietnia 2018

W co gracie w weekend? #246

Cześć. Udało mi się załatwić kilka niedokończonych spraw. Przez kilka ostatnich lat starałem się ograć wątek fabularny Guilty Gear X2 #Reload i niezbyt mi to wychodziło. Gra bardzo mi się podobała, w szczególności muzyka i japońskie głosy bohaterów, ale byłem w stanie poznać losy jednej postaci w danym momencie. Tyle mi wystarczało i nie czułem potrzeby, żeby grać więcej w ten tytuł. Jednak w ostatni weekend czas na moją kolejkę w multiplayerze Starhawka tak się dłużył, że postanowiłem sobie go umilić. W taki oto sposób w zaledwie kilka godzin zaliczyłem scenariusze 7 postaci, jedna po drugiej, a więc gdzieś 1/3 całego roostera w tej dwuwymiarowej bijatyce i mam już teraz na koncie dwa zaliczone tytuły z serii Guilty Gear.

Do tego przycisnąłem ostro Killzone'a 3 i pomimo tego, że w stosunku do Killzone'a 2 flagowa marka Sony doczekała się wielu ułatwień w rozgrywce, które nie do końca przypadły mi do gustu, to raptem po mięsiącu zabawy pożegnałem się z nim zdobyciem wszystkich trofeów, zaliczając go między innymi dwukrotnie w ciągu kilku dni.

Dzięki temu od tego weekendu wezmę się w końcu na poważnie za Starhawka, w którego zamierzam grać tak długo, aż zrobię w nim absolutnie wszystko. Do tego wróciłem też już kolejny raz do Radiant Historii i począwszy od teraz zamierzam zrobić sobie kilkumiesięczny maraton z serią God of War. W ten weekend wracam do pierwszej części przygód Kratosa w HD.


Starhawk (PS3, Lightbox Interactive, 2012r.)

W strzelaninie trzecioosobowej łączącej w sobie elementy znane ze strzelanek i strategii staram się grać przede wszystkim w tryb wieloosobowy, gdyż chcę w nim zrobić wszystko zanim Sony zdecyduje się wpisać go na listę tytułów, w których należy zamknąć serwery, tak jak to zrobili m.in. z drugą i trzecią częścią Killzone'a oraz z Wipeout'em HD i 2048.

Zabawę w trybach prospector polegającym na obronie stacji wydobywczej przed sześcioma falami przeciwników oraz capture the flag mam już za sobą, więc skupiam się obecnie na trybie zones polegającym na przejmowaniu punktów strategicznych na mapie oraz na trybie team deathmatch polegającym na zwykłym zabijaniu. Nie jest wcale takie łatwe, gdy wracam każdego dnia kompletnie zmęczony z pracy, ale jak chcę koniecznie pograć ze znajomymi, którzy mnie do tego namawiają, to potrafię przespać się z godzinkę lub dwie pod wieczór a potem mogę grać wypoczęty do późnych godzin wieczornych.

Nie staram się robić wszystkiego podczas ustawek, gdyż za bardzo lubię Starhawka. Czemu go lubię? Bo mecze w nim są bardzo emocjonujące. Stawianie generatorów pola siłowego zabezpieczającego przed ostrzałem z dystansu, aby postawić bazę zaopatrzeniową wraz z punktem odrodzenia w okolicy bazy wroga, postawienie w pobliżu takiego punktu wypadu ściań i działek stanowiących jej bezposrednią ochornę, postawienie wiezy snajperskiej do ostrzału wrogich żołnierzy albo garażu, z którego możemy wyjechać czołgiem obdarzonym ogromną siłą ogniową to coś co mogę robić bez końca.

Najlepsze w tym wszystkim jest to, że gracze, z którymi się mierzymy, nawet gdy przegrywają, nigdy nie dają za wygraną i jeden z ich szaleńczych rajdów nieraz kończy się zniszczeniem takiego przyczółku, który trzeba znowu odbudowywać od nowa lub bronić go, gdy nasi przeciwnicy zdecydują się na podobne działania w naszej okolicy. Tryb Team Deathmatch potrafi dostarczyć wielu emocji, nawet wtedy gdy gracze walczą na małej mapie, na której używanie pojazdów jest bez sensu. Wtedy nagle się okazuję, że graczowi obdarzonemu niezwykłymi predyspozycjami do walki, który zabija cię prawie w każdej sytuacji da się strzelić w głowę z karabinu snajperskiego albo ośmieszyć go, detonując jego własny ładunek zbliżeniowy, który zabija nie tylko go, ale jeszcze na dodatek jego druha, który miał wielkie nieszczęście, gdyż znalazł się w jego pobliżu. Uwielbiam takie sytauacje, dlatego też zamierzam spędzić z tym tytułem ekskluzywnym PS3 jeszcze sporo czasu. Na razie mam raptem stu zabitych graczy a zamierzam zabić ich tysiąc. To w sumie dosyć mała liczba, wziąwszy pod uwagę fakt, że kiedyś zabiłem 5000 graczy w Red Faction: Guerrillia a w Gears of War ponad 11000 graczy, bawiąc się przy tym wyśmienicie.

Starhawk nie ma jakiejś porywającej grafiki, ale daje za to kupę frajdy, więc ubolewam nad tym, że nie o każdej porze dnia spotkamy graczy do wspólnej zabawy. Na szczęście wtedy pozostaje jeszcze opowieść dla samotnego gracza, którą zamierzam ukończyć jeszcze trzykrotnie. Tak bardzo podoba mi się ta mało znana produkcja.


Radiant Historia (NDS, Headlock +Atlus, 2011r.)

Nie mam pojęcia, który to już raz wracam do jrpga skupiającego się na podróżach w czasie, ale nie wyobrażam sobie sytuacji, w której po przejściu The Fruit of Grisaii oraz Guilty Gear X2 #Reload nie gram chocby w jedną japońską grę. Myślałem nawet, żeby napisać we w co gracie w weekend o sprawdzanych przeze mnie Umineko oraz Borderlands GOTY, ale zajmę się tym tematem w innym terminie. Nie poczyniłem żadnych większych postępów od mojego ostatniego spotkania z tym mało znanym diamentem z groteki NDSa, ale przecież nie wygram prawie dwustu meczów w Starhawku w jeden dzień a chcę też zająć się czymś innym przy okazji.

Jak by to interesowało kogoś z Was, to w w dalszym ciągu prółbuję obalić jedną podłą królową w tym przenośnym tytule.


God of War Collection (PS3, SCE Santa Monica Studio + Bluepoint Games, 2010r.)

Jestem smutny, bo choć wiele razy próbowałem, to od kilku miesięcy nie udało mi się spotkać z jednym kolegą, z którym uwielbiam rozmawiać o grach, ale dziś otrzymałem od niego telefon z samego rana, żebyśmy ustalili na jakie gry moglibyśmy się dziś zamienić. On koniecznie chciał pożyczyć ode mnie Resident Evil VII Gold Edition, aby przejść zachwalany przeze mnie epizod z Chrisem. Proponował mi w zamian pożyczyć Assassins' Creed IV: Black Flag lub Assassin's Creed: Origins, ale ten drugi pomysł odrzuciłem z miejsca, gdyż jak pewnie wiecie Ubisoft wydał do niego kilka dodatków a przecież nie kupię ich do pożyczonej gry. Uznałem, że o wiele lepszym pomysłem będzie pożyczenie od niego jakiejś Yakuzy i ugryzienie w końcu tej serii, bo w przeciwnym wypadku zmuszeni będziecie czytać w cały czas o Miku w moich felietonach, bo to jedyna bohaterka z gry Segi goszcząca na łamach tego cyklu, od kiedy nie zajmuję się już kolekcją gier z Segi Mega Drive. Mój Dreamcast wyzioniął ducha w tamtym roku, więc ogranie na nim czegoś nowego nie jest możliwe do czasu, aż nie postanowię zaopatrzyć się w nowy egzemplarz.

Kolega zaproponował mi, że pożyczy mi najnowszą część God of Wara zaraz po tym jak sam ją ukończy. To był moment gdy w mojej głowie zapaliło się światełko. Zapytałem się go czy nie ma przypadkiem kolekcji God of War w HD, bo choć do tej pory ukończyłem sześciokrotnie jedynkę i po razie trójkę oraz dwie odsłony przygód Kratosa na PSP a Ascension od dawna czeka na wypróbowanie i zbesztanie go za sztampę w mechanice, to tak się składa, że nigdy nie miałem okazji zagrać w God of War II.

Wymyśliłem zatem, że skoro w końcu pojawia się na to szansa, to czemu nie miałbym zająć się całą tą serią od początku?

Nie udało mi się nigdy ukończyć pierwszego God of War na najwyzszym poziomie trudności, choć walczyłem już z samym Aresem, ale zauważyłem, że ta gra w wersji na PS3 ma trofeum wymagające od gracza ukończenia gry na poniżej pięciu godzin a skoro ukończyłem Ico HD w 1 godzinę i 52 minuty, Uncharted 4 na miażdzącym poziomie trudności poniżej sześciu godzin, Niera w 9 godzin i koszmarnie trudne ostatnie wyzwanie w Bioshocku poniżej piętnastu minut, co uważam za niebywały sukces, to może uda mi się też zaszaleć w grze, w której grałem kiedyś Kratosem w stroju kucharza i z patelniami zamiast broni a nawet w jego wystrzałowym stroju krowy?

Do odważnych świat należy. Nie mówcie, że nie chcecie poczytać na łamach w co gracie, których greckich bogów i mityczne stwory patroszyło mi się najprzyjemniej?

squaresofter
13 kwietnia 2018 - 13:23