Wielu z nas wspomina ulubiony horror z przeszłości. Dla jednych był to Alone in The Dark, a dla innych Resident Evil. Ja fascynowałem się produkcją studia Psygnosis, która na pierwszy rzut oka wygląda dziś komicznie, ale w 1994 roku robiła ogromne wrażenie. Poznajcie Ecstaticę, czyli jedną z najdziwniejszych i najoryginalniejszych przygodowych gier akcji w historii.
W cyklu „Gry, które powinny powrócić” opisuję tytuły, przy których spędzałem w młodości długie godziny i które, moim skromnym zdaniem, zasługują na to, aby powrócić w chwale.
Samotny śmiałek kontra demony
Gra rozpoczyna się sceną, w której śmiałek podąża na wierzchowcu w stronę wioski oddzielonej od świata głębokim kanionem. Bohater musi uzupełnić zapasy wody, więc udaje się do mieściny. Niestety, okazuje się, że okolica została opanowana przez demony. Tak oto rozpoczyna się jedna z najdziwniejszych i najbardziej intrygujących przygód lat 90.
Podczas gry przemierzamy miasteczko, nieustannie trafiając na zagrożenia: od kamieni, o które potyka się bohater, aż po niebezpieczne bestie. Jednym z powracających potworów jest wilk-demon, który z determinacją ściga gracza i niewiele robi sobie z jego ataków. Pająki, koboldy, skrzaty, magowie – wraz ze śmiałkiem walczymy z prawdziwą ferajną dziwolągów.
Niezobowiązujące sceny przeobrażają się w epicką opowieść o przedziwnym zakończeniu. W finale możemy nawet obrać jedną z dwóch dróg: zmierzyć się ze złem lub przystać do niego.
Cechy unikatowe: grafika, dziwność, klimat, zagrożenie
Ecstatica jest jedną z najbardziej intrygujących gier, w jakie grałem.
Zaczyna się od samej grafiki, która już przed laty wyglądała dziwacznie. Postacie w grze są trójwymiarowe i wykonane nietypową techniką: każdą z nich zbudowano z elips. Prerenderowane tła zrealizowano w podobnej stylistyce, co razem dało zabawny, ale robiący piorunujące wrażenie rezultat. Pamiętajcie, że to czasy Dooma II czy pierwszego Tekkena.
Motywami, które zaimponowały mi były możliwość wyboru płci postaci oraz sama mechanika rozgrywki. Bohater mógł biegać, chodzić i skradać się, a także nosić przy sobie dwa przedmioty: po jednym w każdej dłoni. Ważnym elementem rozgrywki była naturalnie walka, ale i uciekanie. Nie zabrakło też interakcji z otoczeniem i prostych dialogów.
Ecstatica łączy czarny humor z początkowo szczątkową, ale jednak świetną opowieścią. Nie brakuje tu wisielczego humoru i zabawnych scenek. Podczas większości z nich bohater po prostu ginie lub dostaje w kość od przeciwników. Historia miasteczka jest przy tym wciągająca i nie raz zaskakuje. To jedna z gier, w których naprawdę warto dobrnąć do finałowych scen.
Ecstatica to także prawdziwie survivalowa przygodowa gra akcji. Każdy ruch trzeba było tutaj przemyśleć, bo wiele pozornych okazji było pułapkami. Przykładem, który szczególnie utkwił mi w pamięci jest zbroja leżąca w pewnym pomieszczeniu. Każda osoba od razu założy ją, aby zyskać przewagę w walce: a to błąd, bo ten zaklęty pancerz przygważdżał postać do ziemi.
W Ecstatica takich „zabawnych” motywów było sporo, a nieustanne zagrożenie, czyli wspomniany wilkołak, którego dało się tylko na jakiś czas odgonić, budowały napięcie i podkręcały tempo rozgrywki. Komiksowa i często komiczna oprawa (w pewnym ujęciu można było zobaczyć „gałki oczne” bohatera „od środka”) została skonfrontowana z ciężkimi i brutalnymi motywami. Polecam film, nakręcony przez użytkownika Nocito87.
Wszystko to złożyło się na epicką podróż do unikalnego uniwersum, która była sporym wyzwaniem, ale nie pozwalała oderwać się od ekranu. Ecstatica ma cechę wszystkich gier, które zapadły mi w pamięć: teoretycznie oferowała podobne elementy jak inne tytuły, ale jednak stawiała na własne rozwiązania i zbudowała swoją mitologię.
Ciekawostka: wersja gry, którą dostałem znajdowała się na bodaj 12 dyskietkach. Okazało się jednak, że jest ich za mało i gra wyłącza się z błędem w niektórych lokacjach. Dystrybutor poinformowany o tym fakcie dosłał łaskawie brakującą, trzynastą dyskietkę, dzięki czemu mogłem zwiedzić wszystkie zakamarki wioski opanowanej przez demony.
Szanse na wielki powrót
Dlaczego zasługuje na powrót: Nietypowa oprawa audiowizualna (kuliste postacie!), świetna fabuła z zaskakująco ciekawymi zwrotami akcji, nieustanny klimat zagrożenia, niepokojąca mieszanka czarnego humoru z mocnymi scenami, dużo „niespodzianek”. Zdecydowanie jedna z perełek, którą dzisiaj trudno będzie docenić, ale jednak warto o niej pamiętać.
Szanse na remake: Gra doczekała się kontynuacji (1997), która była równie udana od strony artystycznej. A jednak czasy się zmieniały i gracze chcieli bardziej realistycznej grafiki. Czy dzisiaj dziwaczność tej serii mogłaby zainteresować odbiorców? Trudno powiedzieć. Nie wiem też, jaki jest status prawny tej zapomnianej, a zasługującej na uwagę marki.
Gdzie ją znaleźć: Kilka egzemplarzy można znaleźć w sklepie amazon.com za $18 do $22. Przygotujcie stację dyskietek!
Gry, które powinny powrócić: Quarantine | Transarctica | Ecstatica