Treyarch pozwala sobie na coraz więcej. O Call of Duty: Black Ops II słów kilka - Cayack - 27 maja 2012

Treyarch pozwala sobie na coraz więcej. O Call of Duty: Black Ops II słów kilka

Po stworzeniu dwóch gier z serii Call of Duty („trójka” oraz World at War) których akcja toczyła się podczas II wojny światowej, w 2010 roku studio Treyarch wypuściło na świat pierwszą część Black Ops, prezentującą nowe dla serii okoliczności – stawał przed nami szereg zadań w różnych zakątkach świata w trakcie zimnej wojny, a nietypowe dla CoD-ów podejście do narracji zaskarbiło sobie grono sympatyków. Black Ops okazał się oszałamiającym komercyjnym sukcesem – pobił należący do Modern Warfare 2 rekord sprzedaży w ciągu pierwszego dnia (ponad 5,6 miliona nabywców), a przy tym jako pierwsza gra z serii zarobił więcej niż następca w analogicznym okresie czasowym. Osiągnięcia Black Ops pozwoliły na spory kredyt zaufania ze strony Activision w stosunku do Treyarch – a to ma zaowocować największym od czasów pierwszego Modern Warfare „zatrząśnięciem w posadach” świata Call of Duty.

Pamiętacie 2007 rok i poruszenie fanów na wieści o tym, że nowa gra z serii zerwie z tematyką II wojny światowej? Cóż, Black Ops II zerwie ze wszystkim, do czego byliśmy przez lata przyzwyczajani, przynajmniej jeśli chodzi o okres czasowy. Nowa gra studia Treyarch będzie rozgrywać się w niedalekiej przyszłości, a konkretnie w roku 2025. Świat będzie stał na krawędzi nowej zimnej wojny, a tym razem po przeciwnych stronach barykady staną Stany Zjednoczone oraz Chiny. Black Ops II ma być jednak bezpośrednim sequelem produkcji z 2010 roku, dlatego teatrem naszych działań nie będą wyłącznie wydarzenia mające miejsce w przyszłości. Zostanie zastosowany pewien fabularny most łączący obie produkcje.

Historia przedstawiona w najmłodszym dziecku studia Treyarch zostanie osadzona w dwóch okresach czasowych. W około 1/3 czasu gry pokierujemy losami znanego z jedynki Alexa Masona, by w latach 80’ ubiegłego wieku poznać odpowiedzi na część pytań pozostawionych w pierwowzorze w ramach retrospekcji. Właściwa akcja (zajmująca pozostałe 2/3 rozgrywki) będzie mieć miejsce w roku 2025. Tym razem „w nasze ręce” trafi postać Davida Masona – potomka poprzedniego protagonisty. Seria Call of Duty przyzwyczaiła nas do tego, że postaci którymi sterujemy zmieniają się dynamicznie, nawet co misję. Całkiem możliwe zatem, że pokierujemy jeszcze innymi mniej lub bardziej ważnymi bohaterami, którzy nie zostali jeszcze przedstawieni. Ze znajomych postaci wróci także widziany w trailerze Frank Woods (tak w retrospekcjach jak i w „teraźniejszości”), jak również Wiktor Reznow.

Jak można się spodziewać, w roku 2025 na świecie nie dzieje się najlepiej. Podstawą do nowej zimnej wojny okazują się być tzw. metale ziem rzadkich (a konkretniej pożądanie posiadania ich), służące do produkcji drogiej elektroniki, jak i wykorzystania alternatywnych źródeł energii. Założenie to ma jakieś oparcie w rzeczywistości - nie tak dawno na ten temat wypowiadał się Barack Obama, a Stany Zjednoczone razem z Unią Europejską i Japonią zaskarżyły Chiny do Światowej Organizacji Handlu (WTO) o blokowanie w interesie swoich firm eksportu tychże metali. Sam Treyarch poszukując możliwych źródeł konfliktów zbrojnych w przyszłości zwrócił się do specjalisty w tej dziedzinie, amerykańskiego politologa Petera Singera. Na dzień dzisiejszy Chiny są w posiadaniu 95% źródeł tych metali, więc zaognienie problemu we wcale nie tak dalekiej przyszłości wydaje się być całkiem prawdopodobne.

Wzorem trylogii Modern Warfare, także tutaj znajdzie się miejsce dla wywrotowca, który postara się zwrócić przeciwko sobie światowe potęgi celem osiągnięcia własnych celów. W Black Ops II takim przyjemniaczkiem będzie Raul Menendez. Nikaraguańczyk za pomocą przyszłej technologii sprowadzi atak dronów na szczyt G-20 odbywający się w Los Angeles, podgrzewając już i tak mocno niestabilną sytuację geopolityczną. Póki co nie znamy motywów Menendeza, ale w trakcie gry ponoć będziemy w stanie częściowo zrozumieć jego zachowanie. Po tym zdarzeniu weźmiemy udział w emocjonującej misji starając się ochronić panią prezydent USA, podczas gdy na ulicach Los Angeles wytworzy się totalny chaos, do którego przez lata zdążyliśmy się przyzwyczaić.

No właśnie, czy poza zmienionym otoczeniem i czasem akcji, nowe Call of Duty przyniesie jakieś nowości także pod kątem gameplayu? Na pewno wciąż będzie to korytarzowa rozgrywka z całą masą skryptów, natomiast od czasu do czasu przyjdzie nam wybrać, którym z korytarzy wolimy podążyć. Podczas wspomnianej misji po ataku na szczyt G-20 w pewnym momencie będziemy mogli zdecydować, czy wolimy przycupnąć ze snajperką w ręku i z bezpiecznej odległości eliminować oponentów, czy też rzucić się w wir akcji i walczyć z nimi bardziej bezpośrednio. Atak frontowy to standardowe bieganie od osłony do osłony, druga opcja wydaje się być ciekawsza. Dzięki zaawansowanym snajperkom będziemy mogli zobaczyć wrogów za przeszkodami i co słabsze przestrzelić sprowadzając śmierć na niczego nie spodziewającego się przeciwnika. Broń przyszłości ma też być ładowana elektrycznie, bez wykorzystania prochu. I wreszcie, w dalszej części tej samej misji będzie nam dane stanąć za sterami zaawansowanego samolotu, jednak mamy mieć nad nim pełną kontrolę, inaczej niż w standardowej, typowej dla serii „jeździe po szynach”. Jak to wyjdzie, przekonamy się pod koniec roku.

Wspomniane wyżej wybory mają być znacznie bardziej istotne niż tylko to, czy skulimy się ze snajperką w ręku, czy uderzymy na wrogów od frontu. W zależności od naszych decyzji w pewnych przewidzianych przez grę momentach niektóre postaci mogą zginąć, a nasze dokonania (i porażki) w zupełnie nowym trybie Strike Force mogą zmienić ścieżkę naszej kampanii. W pewnych miejscach będziemy musieli zadecydować, które zadania chcemy wykonać, jednocześnie zamykając sobie drogę do innych. Po raz pierwszy będzie zatem niezbędne kilkukrotne podejście do gry, jeżeli będziemy chcieli zobaczyć wszystko, co ma do zaoferowania. Co więcej, o ile misje w serii Call of Duty możemy określić do bólu liniowymi, to Strike Force ma nam dać pewną dozę swobody. Będziemy mogli brać udział w akcji jako szeregowy żołnierz, lub obserwować ją z powietrza, a także dowolnie wybierać kolejność realizowanych celów. Na wykonanie zadanie będziemy mieć 20 minut, a jeżeli nie poradzimy sobie z rozgrywaną misją, pogorszy to naszą sytuację w kampanii. Porażka ma być permanentna, nie będzie możliwości powrotu to ostatniego check-pointa, a nasze dokonania mają mieć wpływ na zakończenie gry.

Mimo podziału kampanii dla pojedynczego gracza na dwa okresy czasowe, tryb wieloosobowy będzie rozgrywać się tylko w przyszłości. Swoje zastosowanie znajdą tu zapewne co bardziej użyteczne nowinki techniki wojskowej, z dronami włącznie. Więcej informacji na temat trybu multiplayer mamy uzyskać w ciągu najbliższych miesięcy, choć mniej więcej wiadomo, czego się spodziewać. Choć też z drugiej strony w kampanii dla pojedynczego gracza twórcy przyszykowali kilka niespodzianek, więc może nie ominą one także trybu dla wielu graczy.

Począwszy od wydanego w 2008 roku World at War, Treyarch daje nam postrzelać sobie do zombie w coraz bardziej wymagających falach. Trybu kooperacji w którym ze znajomymi anihilujemy kolejnych krwiożerczych przeciwników nie mogło zabraknąć i tym razem. Treyarch stawia sobie za zadanie stworzenie jeszcze bardziej satysfakcjonującego modelu rozgrywki, dającego grającym jeszcze więcej frajdy. Twórcy zapewniają, że praca nad Black Ops II to jak tworzenie trzech odrębnych gier. Jest zatem nadzieja, że tryb zombie nie będzie mało dopracowanym dodatkiem do kampanii i multiplayera, a osobnym, w 100% pełnoprawnym fragmentem większej całości.

Gra będzie oczywiście oparta na leciwym już silniku graficznym, w związku z czym studio Treyarch czeka niełatwe zadanie. Muszą wycisnąć z niego już naprawdę ostatnie soki, by nieco usprawnić oprawę wizualną, przy tym w założeniach płynność wyświetlania obrazu nie może spaść poniżej stałej wartości 60 klatek na sekundę. Na szczęście, program ma obsługiwać DirectX 11. Można domniemywać, że Black Ops II będzie ostatnią grą serii opartą na starym silniku, a nowy zostanie przygotowany już pod konsole następnej generacji. Jednak w tej materii z Call of Duty nigdy nic nie wiadomo.

Skostniałej serii, jaką niewątpliwie jest Call of Duty, przyda się garść świeżych pomysłów. Dlatego cieszą wieści o wyborach podczas misji, czy zadaniach Strike Force, które mogą mieć wpływ na różne zakończenia kampanii. Treyarch w przypadku Black Ops pokazał, że pewne rzeczy można zrobić inaczej, a w drugiej części posuną się jeszcze dalej. I choć rewelacje o przeniesieniu akcji do przyszłości wielu osobom są nie w smak, to nie należy przekreślać tego pomysłu na starcie. A nuż będziemy mieć nowe Call of Duty 4? Przekonać się o tym będziemy mogli od 13 listopada 2012 roku.

Biorąc pod uwagę wszystko to, co mogliście przeczytać powyżej, nie wylewałbym od razu na Treyarch wiadra pomyj. Przy takim, a nie innym modelu biznesowym preferowanym przez Activision, programiści szykują naprawdę sporo interesujących nowinek, pojawiających się w serii po raz pierwszy. Silnik graficzny, który zdecydowanie zdążył się wszystkim przejeść, tak naprawdę też musi pozostać, jeśli pomyślimy o tym na spokojnie, zachowując chłodny umysł. Optymalny moment na zastosowanie nowej technologii był przy Modern Warfare 2, jeśli nie przy World at War. Teraz to już trochę musztarda po obiedzie. Inwestowanie sporych pieniędzy w nowy silnik teraz, gdy na horyzoncie coraz wyraźniejszych kształtów nabierają konsole następnej generacji, z ekonomicznego punktu widzenia mijałoby się z celem. Do tego dochodzi celowanie także w klientów posiadających nieco słabszą konfigurację sprzętową, którzy w ten sposób wciąż mają gdzie postrzelać.

Oczywiście gdy przyjdzie co do czego gracze i tak dadzą swoją odpowiedź portfelami. Spodziewam się, że Black Ops II powtórzy sukcesy swoich poprzedników, mimo całej niechęci, jaka pewnie będzie spadać na ten tytuł w ciągu najbliższych miesięcy (i ataków z dwóch zupełnie różnych stron - "No nie, pewnie znowu skrypt na skrypcie w korytarzu, nic nie zmieniają" kontra "Co? Przyszłość? Nie, to już za wiele"). Ale myślę, że osoby domagające się większych zmian w mechanice czy oprawie i tak niedługo stracą powody do narzekania. Jeśli w 2013 roku dojdzie do wejścia na rynek nowych konsol, to z dużą dozą prawdopodobieństwa można orzec, że Black Ops II będzie ostatnim Call of Duty w starym stylu. No, poza tym, że pewnie później znów będziemy strzelać do nazistów.

Cayack
27 maja 2012 - 23:04