W tym miesiącu pojawiła się interesująca wiadomość. Ścieżka dźwiękowa z gry „Journey” autorstwa Austina Wintory’ego została nominowana do renomowanej nagrody Grammy, której rangę można określić mianem „muzycznego Oskara”. Jest to wydarzenie o wręcz symbolicznym znaczeniu dla historii gier, a także muzyki w nich zawartej.
„Journey” będzie walczyć o laur zwycięstwa w kategorii „Best Score Soundtrack For Visual Media” z prawdziwymi tuzami:
- „Przygody Tintina” Johna Williamsa
- „Artysta” Ludovica Bource’a
- „Mroczny Rycerz Powstaje” Hansa Zimmera
- „Dziewczyna z tatuażem” Trenta Reznora i Atticusa Rossa
- „Hugo” Howarda Shore’a
Już sam fakt zakwalifikowania albumu do takiego grona musi budzić uznanie. Czemu poruszam sprawę tej nominacji? Jest ona o tyle istotna, że jest to PIERWSZY w historii przypadek zakwalifikowania całej ścieżki dźwiękowej z gry do możliwości uzyskania tak ekskluzywnej nagrody. Warto też spojrzeć na sprawę z szerszej perspektywy. Nominacja stanowi w istocie kolejny krok na drodze do pełnego uznania naszego hobby, do nadania mu rangi co najmniej równej kinematografii.
Pamiętam, jak jeszcze kilka, kilkanaście lat temu powszechne było narzekanie, że gry są niszą, a ich miłośników postrzega się jedynie przez pryzmat stereotypowego nerda. Ten stan rzeczy praktycznie zanika w ostatnich latach. Zyski z elektronicznych produkcji już przeganiają filmowe, branża rozrasta się do niebotycznych rozmiarów, coraz częściej można zobaczyć reklamy w telewizji, coraz więcej osób podchodzi przychylnie i przekonuje się do tematu. Są jeszcze pewne opory, wątpliwości szczególnie dotyczące wartości artystycznej gier. Stawia się przewrotne pytanie, czy elektroniczne produkcje mogą stać się kolejną (dwunastą?) muzą. Nominacja „Journey” pokazuje, że przynajmniej ich element składowy tj. muzyka może wznieść się na wyżyny i być uznana za sztukę.
PS Co sądzicie o muzyce z "Journey"? Jakie ścieżki dźwiękowe z tego roku są Waszym zdaniem godne uznania?