Zapomniany konkurent Battlefielda - Crysis Wars - Rasgul - 29 września 2013

Zapomniany konkurent Battlefielda - Crysis Wars

Jest 2007 rok i właśnie mamy premierę Crysisa. Ta gra była istnym piekłem dla ówczesnych komputerów, a i dwa lata później potrafiła zakrztusić niejednego blaszaka. W dodatku była wtedy na szczycie listy najczęściej piraconych gier wideo. Udało się jej jednak odnieść sukces i rok później dostaliśmy samodzielny dodatek, o podtytule Warhead. Usprawniony silnik CryEngine nie palił już komputerów, a jeszcze bardziej pieścił oczy cudowną grafiką. Crytek postanowił też przy okazji przypomnieć graczom o trybie multiplayer, dołączając w pudełku magiczny krążek, z wyrytym na nim napisem Crysis Wars. Po zakupie własnej kopii Warheada rok później, zostałem oczarowany jakością tego trybu wieloosobowego. Tak bardzo, że wracam do niego z większym entuzjazmem, niż przy okazji uruchamiania kolejnego Call of Duty czy Battlefielda.

Sykes też chciałby pograć jeszcze w Crysis Wars...

Przepis na sukces? Nanoskafandry, duże mapy, sporo graczy naraz, całkiem pokaźny zbiór broni i pojazdów, a do tego niesamowicie wciągający tryb Power Struggle. Dużo tego nie ma, ale mi to w zupełności wystarczy. Największym bajerem jest nasz kombinezon i możliwości, jakie on oferuje. Następne odsłony Crysisa, w trybie multiplayer, oferowały bardzo zamknięce i ciasne mapy, przypominające Call of Duty, tzn. wymuszały sprawne przemieszczanie się oraz wartką akcję. Wars to coś innego. Bliżej mu do Battlefielda i to tego z numerkiem 2, którego zresztą niezwykle ciepło wspominam. W obu tych produkcjach można robić moje ulubione, partyzanckie akcje na niestrzeżonych tyłach przeciwnika. Nanokombinezon w dodatku umożliwia uruchomienie opcji kamuflażu, także wypady w stylu ninja są nadzwyczaj wskazane. Bardzo mi się podoba otwartość i multum możliwości jakie daje tutejszy multiplayer. Każdy może wyeksponować swój styl zabawy, przez używanie poszczególnych funkcji naszego stroju. Przemieszczanie po polu walki pieszo nigdy nie było tak samo satysfakcjonujące! Po raz pierwszy będąc zwykłym żołnierzem, nie czułem się jak przegrany!

Arsenał nam udostępniony potrafi cieszyć. Nie ma tu tuzinów karabinów szturmowych, czy pistoletów maszynowych, ale za to w łapki nieraz wpadnie nam Karabin Gaussa czy jakiś inny wymysł. Większa różnorodność pojawia się już w kwestii środków transportu. Jest ich pokaźna liczba – jeepy, wozy opancerzone, czołgi, śmigłowce, samoloty typu VTOL, poduszkowce czy choćby pojazdy przeciwlotnicze. Nie zapominajmy też o możliwości dostosowywania naszego arsenału za zdobyte w trakcie rozgrywki pieniądze. W końcu nie ma to jak uzbroić nasz czołg w głowicę nuklearną, czyż nie? Same wymiany ognia między pojazdami czy piechotą są naprawdę świetne. W głównej mierze liczą się tu umiejętności, rzadziej kaliber trzymany w łapach, bo największą bronią jaką dysponujemy jest nasz nanokombinezon, a także sposoby na jakie go wykorzystamy.

True ninja

W ogóle całe doświadczenie z Crysis Wars, właśnie w trybie Power Struggle, można określić jako taką lepszą wersję Battlefielda. Twórcy odwalili kawał dobrej roboty, która niestety nie spotkała się ze zbyt wielkim odzewem, dlatego dziecko te zostało porzucone. Community Crysisa to ułamek tego, którym tak często szczyci się konkurencja. Nie ma tu milionów, tysięcy czy nawet setek graczy. Ostatni raz uruchamiając tę produkcję, zastałem tylko jeden pełny serwer, a pomiędzy nim przemykały jakieś niedobitki. Gwoździem do trumny są również oszuści, którzy dobili zabawę. Wars ze swoim przebłyskiem geniuszu zniknęło gdzieś we mgle braku marketingu oraz kolejnych odsłon serii „Kryzys”. A szkoda, bo tęsknię za multiplayerem w tym stylu. Czy nie ma opcji udostępnienia tego piękna jako F2P? Crytek? Halo?! A czy ktoś z Was, drodzy czytelnicy, w ogóle grał w Crysis Wars?


Zachęcam do odwiedzania mojego fanpage na facebooku oraz ćwierkacza. Znajdziecie tam sporo różnych przemyśleń, głupot i dowiecie się co słychać u Rasgula. Pozdrawiam!

Rasgul
29 września 2013 - 22:19