Wystarczy kilka godzin zabawy, by zauważyć, że Peace Walker to nie jest zwykły Metal Gear Solid, standardowa kontynuacja słynnej serii. Twórcy wprowadzili sporo ciekawych rozwiązań i zdecydowali się dać szansę nowym pomysłom, co sprawiło, że w tego MGS-a gra się inaczej niż choćby w Snake Eater czy Sons of Liberty. Konami wykonało kawał dobrej roboty, przenosząc znane uniwersum i mechanikę na handhelda i dostosowując grę do zabawy na przenośnej platformie. W efekcie ich dzieło to dzisiaj jedna z najlepszych gier w bibliotece PlayStation Portable.
Wcielając się w Big Bossa posiadacze handhelda nie tylko zyskują szansę, by wykazać się sprytem i opanowaniem w czasie długiej, podzielonej na mniejsze segmenty, misji. Tym razem muszą także zadbać o rozwój swojej bazy wypadowej, Mother Base, a także prywatnej armii, Militaries Sans Frontiers. W tym celu muszą w niemal pokemonowym stylu szukać, łapać i zbierać żołnierzy, których później zaangażują do różnych zadań w swojej bazie. Z ich pomocą opracują nowe elementy ekwipunku, ale i dowiedzą się więcej na temat kolejnych zadań. Wystawią ich także w różnych bitwach w ramach operacji „Outer Ops”, które mnie osobiście kojarzą się trochę ze starciami z Allied czy Panzer General.
Podział gry na mniejsze misje, czy możliwość i konieczność wykonywania tych samych zadań nawet po kilka razy, sprawiają, że Peace Walker bardzo różni się od innych odsłon słynnej serii. Oczywiście wciąż można grać w niego tak samo jak w poprzednie części Metal Gear Solid, ale jest to trudne i niezbyt opłacalne. Szybko wówczas okazuje się, że bez rekrutowania żołnierzy i prowadzenia badań nad nowymi broniami i gadżetami, trudno o sukces. Peace Walker od początku wygląda jak tytuł opracowany z myślą o przenośnej konsoli Sony, dzieło dostosowane do charakterystyki grania w podróży. Stąd podział na krótsze misje, podzielone na mniejsze fragmenty dialogi przed wyruszeniem na akcję, sporo zbieractwa, a i opcji zabawy idealnych nawet w czasie pięciominutowej przerwy. Czasami tyle wystarczy na walkę z sub-bossem lub przejście jednego z pobocznych zadań.
Handheldowa natura Peace Walkera nie pozwala porównywać go z częściami serii z dużych platform. W takiej konfrontacji nie poradzi sobie m.in. fabuła, która wydaje się mniej interesująca, a i jest pozbawiona tak barwnych postaci jak MGS-y z dużych platform. Japońscy twórcy, wrzucając do gry wiele nowych elementów, otworzyli też swój tytuł na wiele nieobecnych wcześniej wad. W efekcie, Peace Walkerowi można zarzucić powtarzalność, skrytykować fakt, że zmusza do grindowania i wytknąć mniej spektakularnych bossów. To wszystko jednak jest kosztem tego, że to odsłona większa, dłuższa i bardziej rozbudowana, dająca wiele rozmaitych możliwości graczowi i zapewniająca zabawę na długie tygodnie.
Każdy miłośnik serii powinien poznać Peace Walkera, bo to część historii Big Bossa i całego uniwersum. Poza tym to świetna skradanka w znanym stylu i uwielbianych przez miliony klimatach. Pozostali także nie powinni być produkcją Konami zawiedzeni, bo oferuje ona godziny zabawy na wysokim poziomie i jest jedną z najlepszych pozycji na PSP pod względem oprawy audiowizualnej. Snake poradził sobie na handheldzie znakomicie, a przecież nie jest to zadaniem prostym. Przekonało się już o tym wielu innych herosów z gier, choćby Sam Fisher czy Altair. 90
+ grafika
+ dźwięk
+ długość zabawy
+ ogrom możliwości
+ dobra na długie posiedzenia i krótkie partyjki
- Nieco słabsza fabuła w porównaniu do innych odsłon MGS
- Problemy ze sterowaniem, niezbyt wygodny grzybek PSP
- Przeciętni bossowie
- Z czasem może zrobić się monotonna
Ranking gier na PSP:
Final Fantasy Tactics: War of the Lions 92%
Metal Gear Solid: Peace Walker 90%
GTA: Chinatown Wars 88%
Burnout Dominator 80%
Metal Gear Acid 71%
Armored Core: Formula Front 51%
Pursuit Force 29%