Koreańczycy planują zdominować WCS. Nie tylko w swoim kraju
Jagten czyli Polowanie - wielkie kino z małego kraju
Blizzard budzi się z zimowego snu. Teraźniejszość i przyszłość StarCrafta II
Recenzja BioShock: Infinite - kandydat na najbardziej przecenioną grę roku?
The Free Bundle #5 - kolejna paczka darmowych gier indie
Pierwszy zwiastun The Wolverine nie przyspiesza mi tętna
Od czasu do czasu mam problem z wyborem filmów. Ja nie mam nic przeciwko geekowskim tematom – fantasy, science-fiction, moja luba z kolei jest na to uczulona. Próbowałem ją zmusić, żeby obejrzała Gwiezdne Wojny, ale czwarty epizod musieliśmy podzieliśc na trzy raty. Płakłem wtedy.
Tak czy siak, przeglądając Filmweba trafiłem na Upside Down. Oto w alternatywnym świecie, gdzie obok siebie funkcjonują dwa światy, każdy z własną grawitacją. Górny, jest tym lepszym, dolny jest wyzyskiwany. Oczywiście to wszystko kwestie umowne, ale nawet w świecie filmu używa się takiej nomenklatury. Materia z jednego świata nie może stykać się z drugą, ponieważ zaczyna się palić. Po jakimś czasie. W takich oto okolicznościach poznają się Adam i Eden, którzy chociaż pochodzą z innych światów, szybko zapałają do siebie płomiennym uczuciem.
Są w życiu rzeczy fajne i fajniejsze. Fajny może być wypad ze znajomymi do Paryża, jazda na nartach w Dolomitach, albo wieczór z winem, krewetkami i piękną dziewczyną. Do rzeczy fajniejszych można natomiast zaliczyć np. spotkanie miłośników Starcrafta.
Za nieco ponad miesiąc takie wydarzenie będzie miało miejsce w Poznaniu. Nerdy – prasujcie swoje koszulki J!NXa i zaznaczajcie kalendarze!
Na rynku czasopism o grach panuje stagnacja. Nawet nie tyle stagnacja, co recesja i nawet nie tyle na rynku czasopism o grach, co na rynku prasy w ogóle. Wciąż jednak nie brakuje osób, które pałają sentymentem do papieru. I właśnie z miłości do papieru i gier narodził się Magazyn Lag.
Niszowy dwumiesięcznik, okraszony publicystyką i autorskimi ilustracjami, sprzedawany wyłącznie wysyłkowo. Brzmi tak dobrze, że kupili od razu. Jakem hipster.
Pytanie to jeszcze e-sport czy już sport od lat frapuje miłośników wirtualnych zmagań. Jednak pewnym jest, że pro-gamerzy przeżywają swoją walkę, podobnie jak kibicie. W tej kwestii e-sport nie odstaje od tradycyjnych dyscyplin.
Zobaczcie jeden z najlepszych dowodów na to, że e-sport jest piękny i warto być z niego dumnym. Ja jestem.
Eryk "Hosan" Wilczyński jest jednym z dwóch Polaków w drużynie DragonBorns, której udało się zakwalifikować do trzeciego sezonu League of Legends, a konkretnie do ligi Championship Series, gdzie czekają wielkie pieniądze i rywalizacja z najlepszymi graczami na świecie.
Co ma do powiedzienia 17-letni AD-Carry DragonBornsów o czekającej go karierze, planach na przyszłość, swoich i drużyny?
Firma Riot Games, producent gry League of Legends (o której część z Was mogła słyszeć) mierzy się w tej chwili z wielkim problemem. Społeczność zgromadzona wokół tego tytułu jest OKROPNA. Pół biedy, kiedy gracze wychodzą z gry, albo bawią się nieporadnie. Najgorsze są wyzwiska, niesportowe zachowania, groźby i inne tego typu „atrakcje”.
Jak wiadomo, ryba psuje się od głowy. W związku z tym Riot Games nie traktuje ulgowo pro-playerów. Jakiśczas temu głośno było o rocznym banie dla członka Dignitas – IWillDominate. Co powiecie w takim razie na dożywotni zakaz gry w League of Legends dla dwóch zawodników? I to na dzień przed kwalifikacjami do trzeciego sezonu, w którym mieli spore szanse się znaleźć.
Podczas pobytu w Katowicach, z okazji Intel Extrme Masters Katowice miałem okazję poznać wielu ciekawych ludzi. Niektóre z tych znajomości okazały się bardzo zaskakujące. Spotkałem m.in. Gabora Totę z Węgier, który brał udział w turnieju FIFA13. Podczas rozmowy okazało się jednak, że on sam, podobnie jak jego kraj, jest o wiele bardziej interesujący niż mogłem się spodziewać. Z punktu wiedzenia osoby zainteresowanej e-sportem.
Cóż, niewiele się zastanawiając namówiłem go na wywiad.
Quentin Tarantino to bez wątpienia jeden z najciekawszych reżyserów naszych czasów. Ba, wszystkich czasów! Chociaż niektóre jego filmy mnie drażnią (Wściekłe Psy), albo nudzą (Grindhouse vol.1), to jedno trzeba mu oddać – facet kocha kino i nikt tak zręcznie jak on nie umie bawić się konwencją.
Czym jest Django? Spaghetti westernem, z nutką komedii i pastiszu. Historią o dumie człowieka? Popisem zręczności reżysera i aktorów? Wszystkim z powyższych. Kawał świetnego kina, to na pewno.
Dlaczego nikt mi nie powiedział wcześniej, że audiobooki mogą być dziełem sztuki? Do diabła ciężkiego, dlaczego dopiero teraz dorwałem się do Blade Runnera od Audioteki? Niech mi ktoś to wytłumaczy, dlaczego ściany na Facebooku i Twitterze po premierze tego dzieła nie zaroiły się od pochwał, poleceń kupna i tym podobnych?
Wtedy już wcześniej mógłbym się przekonać do audiobooków.
Podobno Polska stoi na drobnych i średnich przedsiębiorstwach. Cóż, z moich doświadczeń wynika, że taki przedsiębiorca w naszym kraju ma przerąbane. Najgorsze nie jednak wcale warunki rynkowe, zamordyzm urzędników, ani nawet nasze prawodawstwo. Najgorsza jest kreatywna konkurencja, której ulubionym pomysłem na walkę z biznesowymi przeciwnikami jest wylanie na nie wiadra pomyj w Internecie, nie mając żadnych dowodów, ani podstaw.
Na forum Polygamii trafiłem na temat "Kradzione gry w Szczecinie". Wątek rozpoczęto ponad półtorej roku temu. Żeby nie zmuszać Was do czytania grubo ponad setki postów - anonim zarzuca pani prowadzącej sklep Music Box, działający w galerii Nowy Turzyn, gdzie dostać można gry wideo na różne platformy, kupno towaru od złodziei, a następnie ich odsprzedaż klientom. Krótko mówiąc - paserstwo.