Downgrade w grach wideo - o cięciach graficznych i nie tylko
Klasyczne CRPG i ich droga ku zapomnieniu
Cztery gry, które zjadły kawał mojego życia
Raport po 20 godzinach grania w Final Fantasy XIII
Nieco subiektywne podsumowanie gier i branży w roku 2015
Kilka grzechów głównych gry Dragon Age: Inkwizycja
FIFA 14 to jedna z największych katastrof jaka dotknęła serię, przynajmniej według mnie. Rozgrywka względem poprzednich odsłon została całkowicie zmieniona w tę złą stroną, a poza tym naszpikowana została masą bugów, które denerwowały mnie jak i moich znajomych podczas dłuższych posiedzeń. Oto kilka z powodów, przez które znienawidziłem FIFĘ 14.
Czternasta FIFA jest odsłoną, którą najbardziej znienawidziłem. W produkcje traktujące o piłce nożnej gram już od dawna i to nie tylko w te od EA. Próbowałem PESa, a nawet zastanawiałem się nad przesiadką właśnie na niego, po ukazaniu się FIFY 14. Po ograniu wersji demonstracyjnej 15, wyczułem, że nadchodzi zbawienie.
Czujecie to? To właśnie nowy rok szkolny! Z jednej strony to wiadomość okropna, bo trzeba znów śmigać z tornistrem do szkoły. Gracze jednak gdzieś tam ukradkiem cieszą się z tego, że kończy się sezon ogórkowy i wychodzą nowe tytuły, których wypatrują od czasów kilku E3. Zacieram rączki, bo wrzesień zapowiada się naprawdę grubo!
„Żelazna Horda zaatakuje 13 listopada 2014” – ta wiadomość pokazuje mi się codziennie, kiedy uruchamiam aplikację battle.netu. Blizzard stworzył świetny cinematic i już teraz nakręca kampanię marketingową dla nowego dodatku do World of Warcraft, czyli Warlords of Draenor. Starzy gracze wracają, a nowi? Właśnie! Co z tymi nowymi? Czy warto w ogóle zacząć zabawę w Azeroth?
Magia, magia. To temat rzeka, o którym można znajdować mnóstwo, ale to mnóstwo tematów, a i tak nigdy nie odkryjesz wszystkiego. Wielu twórców inaczej interpretuje magię oraz korzystanie z niej. Jedni bardziej podkreślają jej baśniowość, drudzy brutalność. Ja sam zdecydowanie wolę obejrzeć prawdziwy, mroczny pazur tej dziedziny.
Next-geny to strasznie krucha sprawa. Niby na rynku są, niby już go powoli dominują, ale jakoś nie potrafią czymkolwiek zaskoczyć. Faktycznie, zmierzają na nie jakieś gry, ale nie wszystkie pojawią się akurat w tym roku. O ile technologia idzie do przodu i to w zastraszającym tempie, to mentalność ludzi od marketingu z Microsoftu czy Sony, został jeszcze gdzieś w przedszkolu.
Na Destiny zrobił się super hype, który prawie miesiąc od premiery nakręca się coraz bardziej. Również się na niego złapałem, głównie przez osoby, które obserwuję na twitterze. Sama zapowiedź gry i jej koncepcja mi się spodobały, ale czytanie wychwalań jakiegoś tytułu, potrafi narobić ogromnego apetytu. Beta została otwarta, choć wcześniej była dostępna dla szczęśliwców z kodem i wszystkich tych, którzy złożyli pre-order. Myślę, że dzięki niej dokonałem porządnej wymiany z Activision. Oni przetestowali serwery, a ja nie będę musiał marnować ponad 200 złotych na ich produkcję. I wszyscy żyli długo i szczęśliwie...
Calvin Cordozar Broadus Junior, czyli Snoop Doggy Dogg, Snoop Dogg, Snoopzilla, Snoop Lion. To raper o wielu imionach, którego osobistość powinni znać praktycznie wszyscy, nawet ci, którzy samego rapu słuchają mało. Jeden z najlepszych mc w historii, pomimo tego, że ostatnimi czasy nieco za mocno eksperymentuje ze swoją twórczością, co przynosi mu dużą falę krytyki. Moim zdaniem zrobił już wystarczająco dla tej muzyki i jakakolwiek następna próba przebicia swojego debiutu będzie z góry skazana na porażkę. Oto najlepsza i zarazem pierwsza płyta w dyskografii Snoopa. Panie i panowie, Doggystyle!
Jakiś czas temu myślałem, że nowe gry nie są łatwe, tylko mają bardzo przystępne mechaniki, co sprawia wrażenie jakby były łatwiejsze. Nie rzucają gracza od razu na głęboką wodę, a pozwalają mu przystosować się do nowych zasad, by później rzucić mu jakieś wyzwanie. Zwykle takie produkcje kończę jednym tchem i czuję przez to sporą satysfakcję. Dopiero po kontakcie z Divnity: Original Sin (czy tam Grzech Pierworodny jak to nazwane jest w Polsce) zauważyłem, że nowsze tytuły przez swoją przystępność bardzo rozleniwiają.
Po raz drugi z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że wakacje ruszyły pełną gębą. Temperatury wahają się od 25 do 30 stopni Celsjusza (w cieniu lub bez), wszystkich pcha do jezior, a gracze (jak to gracze) przeżywają sezon ogórkowy. Nie ma w co grać, więc najczęściej sięga się po jakieś alternatywy z przeszłości – zaległości lub ulubione tytuły, do których wraca nam się akurat w tym okresie najlepiej. Pomiędzy codziennymi wypadami tu czy tam, również lubię sobie przysiąść z padem w ręku i pomarnować przy czymś czas. Zwykle jednak nie sięgam po jakieś ambitne RPG, a odmóżdżające shootery i temu podobne gatunki.