Od Mass Effect się już nie ucieknie. Electronic Arts trzyma cojones BioWare w żelaznym uścisku, co sprawia, że początkowy pomysł na zrobienie kosmicznej trylogii dostał kijem w łeb. Mimo partactwa kontrowersji związanych z Mass Effect 3 wiemy już, że powstanie część czwarta... tylko czym ma ona być?
Gameplay Internet to miejsce, w którym codziennie udowadnia się, że można pisać ciągle o tym samym... postanowiłem z tego skorzystać i poruszyć temat backlogu.
Zdecydowana większość graczy, których znam ma/miało konsolę przenośną. Posiadanie urządzenia do odpalania małych, wciągających pozycji zwyczajnie kusi. Handheldy mają swój własny świat i własne marki, które różnią się od tych ze sprzętów stacjonarnych bradziej niż wielu z nas się to wydaje. Spotkamy na nich większy nacisk na czystą rozgrywkę, sporo „simowych” elementów, ciekawe sterowanie i RPGi z toną walk, i świetnych dialogów. Z tym i wieloma innymi pozytywnymi zjawiskami kojarzy mi się Game Boy, NDS czy PSP... Tym bardziej szkoda, że najczęściej lądują one na kanapie, fotelu, czy łóżku, tuż obok telewizora pod którym błyszczy się jakiś mocarz z bezprzewodowym padem.
To taka nierówna walka.
Tylko co począć będąc młodym, upartym mieszkańcem Polski i chcąc w pełni doświadczyć handheldowej gorączki, która wbrew pozorom wciąż jeszcze nie minęła?
Pewnie nikogo nie zdziwię tym, że kiedyś po prostu kochałem dinozaury – każdy był dzieckiem, każdy to zna. Plastikowe stada mięsożerców wcinały pomalowane na zielono Triceratopsy w mej piaskownicy aż miło, filmem życia był Park Jurajski, a kreskówką Flintstonowie. Szczyt rozwoju.
.
Nieco później, gdy miałem już na czym grać, świetnie bawiłem się przy grach o jaskiniowcach. Mam zresztą nadzieję, że nie jestem sam... Szkoda tylko, że wydawcy o nas zapominają.
.
Niedziela (18 listopada) przyniosła do supermarketów Wujka Sama sprzęt będący nową nadzieją Nintendo. Oczywiście wszystkie konsole rozeszły się na pniu i teraz można tylko siedzieć na forach dyskusyjnych, i obserwować jak pierwsi gracze radzą sobie z Wii U.
Śledziłem to przez weekend i nie było to tak przyjemne jakby się mogło wydawać. Na szczęście wiele serwisów z USA otrzymało konsolę tydzień przed premierą co pozwoliło na solidne testy.
Chciałem zbudować napięcie, ale FTL to świetna gra i nie widzę powodu, by choćby przez chwilę to ukrywać.
Faster Than Light powstało dzięki Kickstarterowi, to pozornie niewielki roguelike (skrót od „RPG pełne walki, z losowymi korytarzami i zdarzeniami”) o statku kosmicznym, który wiezie coś bardzo ważnego, bardzo daleko. Gra oferuje zwięzły i użyteczny samouczek, po którym możemy wybrać imiona swej załogi i statku. Następny krok to wylot w pełną niebezpieczeństw przestrzeń...
Mike Hoye to zapalony gracz dzielący się swą pasją z trzyletnią córką. Gra, którą sobie upatrzyli (mała na razie tylko obserwuje jak tata radzi sobie z kolejnymi trudnościami) to The Legend of Zelda: Wind Waker. Troskliwy ojciec czytając kolejne dialogi zmieniał formę męską na żeńską, robiąc z dzielnego Linka... dziewczynkę! Wszystko po to, by zaszczepić w córeczce świadomość, że dziewczyny też stać na wielką odwagę i bohaterską walkę ze złem. Co jeszcze ciekawsze – pan Hoye zrzucił grę na dysk twardy, stworzył moda, podmienił wszystkie dialogi na ich żeńskie odpowiedniki, podzielił się tym ze światem (do odpalenia potrzebny jest emulator) i wrócił do wychowywania swej latorośli.
Historia ta jest nie tylko rozczulająca, ale i pouczająca. Dzięki niej możemy zwrócić uwagę na to, że zapotrzebowanie na pozycje, w których kobiety są bohaterkami innymi niż poplamione krwią seksbomby praktycznie nie jest zaspokajane. Dla równowagi należy jednak dodać, że dzieciom nie robią takie rzeczy zbyt wielkiej różnicy, one po prostu cieszą się z obcowania z grami. Nawet jeśli na rynku wciąż panuje kult skocznego mężczyzny z pięknym wąsem, to najmłodsi wirtuozi pada nie przywiązują aż takiej uwagi do tego czy sterują Gianą czy Mario, liczy się zabawa.
Kiedy, nie tak dawno temu, natknąłem się na informację o wykupieniu przez Disney studia LucasArts i zapowiedzeniu na 2015 rok kolejnej (siódmej) części Gwiezdnych Wojen wiedziałem, że wiele osób nie przejdzie obok tego obojętnie.
Co George Lucas zbudował to George Lucas zniszczył, wydoił i wykorzystał. Nie mam zamiaru jednak być kolejnym, który będzie mu to zarzucać, bo to naprawdę nie jego wina, że ludzie płacili za byle co ze Star Wars w tytule... Pewnie sam nie raz leżał na swej pościeli z podobizną Lorda Vadera, popijał drinka i dziwił się jakim cudem ten cały niespójny szajs może przynosić tak wiele profitów. Mimo to w sieci przeważają lamenty nad tym, że firma Myszki Miki może pogrzebać uniwersum mieczy świetlnych - nic bardziej mylnego, a żarty o udziale w nowej produkcji Justina Biebera i Seleny Gomes przestały być śmieszne już kilka minut po ogłoszeniu tej transakcji.
Krwawa rozrywka, pikantne szczegóły, wspaniałe wzloty i jeszcze wspanialsze upadki – wszystko co pozwala na jakiś czas zapomnieć o własnych problemach jest w cenie. Liczy się tylko bodziec i reakcja, to nasza natura, z którą nie da się wygrać – choć w śmieszny sposób wiele osób próbuje.
Piszę o tym bo całkiem niedawno przypomniało mi się, że podczas Euro 2012 pod poznańską operą zebrała się grupa przeciwników tej imprezy, krzycząca coś w stylu „chleba zamiast igrzysk” do przechodzących obok kibiców z całej Europy, zmierzających do pubu/na strefę/na stadion. Przybysze miło kiwali do „buntowników” nie rozumiejąc ani słowa z tego co mówili (myśleli pewnie, że ich pozdrawiają). Ten obrazek na zawsze zostanie w mojej głowie, gdy tylko podda się w wątpliwość konieczność dostarczania ludziom emocjonującego widowiska. I zahacza to także o gry.
Czas wziąć się za Assassin's Creed III, bez spoilerów, konkretnie i pomocnie.
Gra jest naprawdę rozległa, co może przytłoczyć wiele osób posiadających silną wewnętrzną chęć do sprawdzania wszystkiego jak najszybciej – tak się jednak nie da. Poradnik ten stworzyłem, by wyjaśnić kilka kwestii, podpowiedzieć, które aspekty są najważniejsze, i co można zostawić sobie na koniec. Najlepiej przeczytać go przed rozpoczęciem zabawy, jednak ci, którzy zdążyli już zanurzyć się w świat rewolucji amerykańskiej także mogą coś z niego wynieść. Lecimy:
Czasem, kiedy zaczynam grać wydaje mi się, że cały świat tylko czekał na ten moment – tylko po to, żeby mi trochę poprzeszkadzać i zobaczyć jak dostaję baty od przysłowiowego nastolatka po drugiej stronie kabla, starając się z całych sił nie wyrzucić pada przez zamknięte okno...
Wystarczy, że odpalę tryb multiplayer, a wszyscy zaczynają sobie o mnie przypominać i już nie wiem czy to spisek, czy też pierwsze objawy nadchodzącego szaleństwa... żadna opcja nie brzmi jednak zbyt wesoło.
I już z tym nic nie zrobimy.
Wydarzenia całego miesiąca przesłoniło mi granie w Assassin's Creed III (tak, już skończyłem) i tracenie sił na naprawdę bezsensowną pracę, z której już zrezygnowałem. Czas zatem na wewnętrzne przegrupowanie, oczywiście pod kocykiem bo zimno.