Fani wykreowanego przez George’a Lucasa i rozbudowanego przez dziesiątki innych scenarzystów, pisarzy i reżyserów uniwersum Gwiezdnych Wojen wciąż nieufnie spoglądają na nowego posiadacza praw do marki, Disneya. Wywalenie do kosza całego budowanego przez lata Rozszerzonego Uniwersum zabolało wszystkich fanów, którzy zżyli się z takimi postaciami jak Mara Jade, Kyle Katarn, Darth Bane, Komandosi Republiki czy Wedge Antilles. Z drugiej jednak strony, nie da się ukryć, że pomysł uporządkowania tego momentami niezbyt trzymającego się całości bajzlu i stworzenie w jego miejsce spójnego, bardziej pilnowanego kanonu nie brzmi wcale źle. Ciężko jest też narzekać na ilość nowej zawartości – mamy już serial animowany, kilka komiksów, w drodze jest kilkanaście książek, pełnoprawna filmowa kontynuacja i – coś zupełnie nowego – kinowy spin-off. To właśnie ten ostatni, enigmatyczny Star Wars: Rogue One, będzie bohaterem tego wpisu. Pomysł stworzenia filmowych, wysokobudżetowych serii pobocznych daje zupełnie nowe możliwości i nadzieje fanom Sagi. Popuśćmy nieco wodzę wyobraźni i spróbujmy pogdybać i pomarzyć, co mogłoby się znaleźć w pierwszej z zapewne wielu nowych subserii. Będą to różne pomysły, czasem zresztą wykluczające się nawzajem, ale hej – nie jestem scenarzystą filmowym, nie wszystko, co wymyślę, musi trzymać się przysłowiowej kupy!
Rywalizacja między Marvelem a DC Comics trwa od dziesiątek lat. Ostatnimi laty szala przechyla się jednak zauważalnie na korzyść wydawnictwa posiadającego prawa do takich postaci jak Spider-Man czy Avengers. Komiksy „Domu Pomysłów” sprzedają się lepiej, natomiast, jeśli chodzi o front kinowy, to w chwili obecnej można wręcz mówić o dominacji nad twórcami Batmana czy Supermana. Na jednym froncie jednak DC wyraźnie wygrywa – seriali telewizyjnych. Arrow okazał się wyjątkowym sukcesem, a idące za ciosem wydawnictwo dorzuciło kolejne cegiełki w postaci Flasha i Gotham. Na tym tle Marvel wypadał dotąd dość biednie, ale w najbliższym czasie sporo może się pozmieniać. Gigant szykuje potężny kontratak, który wprawdzie rozpoczął się niemrawo, ale nabiera rozpędu i może szybko przeważyć szalę na niekorzyść DC Comics.
Hideo Kojima to legenda branży gier komputerowych, stawiana na równi chociażby z Sidem Meierem. Stąd wieści o jego konflikcie z Konami, firmą, z którą był związany od początku swojej kariery, wywołały niemałe poruszenie w branży. Zaczęło się od plotek i poszlak odnajdowanych przez użytkowników serwisu Reddit. Nazwisko Kojimy zniknęło z listy co ważniejszych członków korporacji, napisy „A Hideo Kojima game” zaczęły masowo znikać z materiałów promocyjnych gier z serii Metal Gear Solid, zaś strona zespołu deweloperskiego Kojima Productions zaczęła przekierowywać odwiedzających na oficjalny portal serii MGS. Wzbudzało to niemały niepokój, ale fani doskonale zdający sobie sprawę z tego, że Hideo znany jest z różnej maści dowcipów, trzymali rękę na pulsie i czekali na jakieś oficjalne doniesienia.
Deadpool to jeden z najbardziej oryginalnych tworów Marvela, jaki zdołał przeniknąć do popkulturowej świadomości - głównie za sprawą internetowych memów, w których zresztą laicy często mylą go ze Spider-Manem. Kim tak naprawdę jest „Merc with a Mouth”, wyszczekany najemnik, który od ponad dwudziestu lat gości na kartach komiksów, zaliczył imponującą liczbę występów gościnnych w filmach i grach, doczekał się własnej gry komputerowej, a już za kilka dni wystąpi w swoim własnym filmie?
Cóż, łatwiej byłoby odpowiedzieć, kim nie jest.