Phil Fish ma prawo być bucem
Sympatyczni i niepotrzebni – recenzja filmu Ratchet i Clank
Dark Souls III ma w sobie nowy ogień – nowa nadzieja po becie multiplayer
Broforce – Robocop, Rambo i Ripley w browurowej grze – test wersji alfa
Karol i Witek przegrali „Powstanie Warszawskie” – recenzja filmu
Pixel Piracy - piracić czy nie piracić? – test wersji alfa
Materdea pisał na gameplay.pl, że recenzje mówią nam sporo o Resident Evil: Operation Raccoon City. Gra jest wybitnie średnia i blada. Po przejściu gry rzeczywiście mógłbym zarzucić jej wiele rzeczy (nawet więcej – zrobiłem to w recenzji na gry-online.pl), chociaż tej bladości nie widać, bo ogólnie w grze niewiele da się zobaczyć - jest absurdalnie ciemna.
Mówiąc poważnie, gra ma wiele elementów, które mogą utrudnić czerpanie radochy z przemierzania dobrze znanych lokacji. Mam jednak wrażenie, że część recenzentów oceniła produkcję przez pryzmat tego, czym chcieliby żeby była, a nie tego, czym jest. Postanowiłem sprawdzić za co krytykują ją najostrzejsi recenzenci i zweryfikować, czy mają rację.
Double Fine zebrało ponad 3,3 miliona dolarów na stworzenie nowej przygodówki – wiemy o tym od kilkunastu dni. Double Fine Adventure, projekt sfinansowany przez nas samych na stronie Kickstarter, będzie najprawdopodobniej dwuwymiarowym, klasycznym reprezentantem tego gatunku. I dobrze, bo akcja ma szansę przywrócić sławę takiej formie opowiadania historii.
Tim Schafer, Ron Gilbert i inni mniej znani, ale równie utalentowani pracownicy Double Fine na pewno przygotują coś ciekawego. Zanim dostaniemy ich grę, minie jednak wiele miesięcy. Warto wypełnić ten czas innymi, podobnymi tytułami. Bo gatunek przygodówek, wbrew temu co uważają niektórzy, jest bardzo żywotny. Po prostu, nie mówi się o nim tyle, co kiedyś.
„Bogowie umarli” – zaczyna opowieść mędrzec z pierwszego zwiastuna imponującej wizualnie strategii turowej z elementami RPG The Banner Saga, którą tworzą byli pracownicy studia BioWare. W grze przemierzymy ręcznie namalowany i animowany świat, aby walczyć z przeciwnikami i budować historię własnego ludu, stojącego w obliczu zagłady świata. Nasze czyny zostaną zapisane na tytułowym banerze – wstędze, która zapewni nieśmiertelność.
„The Banner Saga to dojrzała gra dla graczy, którzy doceniają sztukę, fabułę oraz strategię” – napisali na stronie Kickstarter twórcy ze studia Stoic. Domyślacie się pewnie, że produkcja potrzebuje wsparcia finansowego ze strony graczy i ma nadzieję powtórzyć sukces Double Fine oraz inXile Entertainment. Czy warto zainteresować się tematem? O samej grze wiemy jeszcze niewiele, ale wspomniany zwiastun przekona niejedną osobę.
Edmund McMillen, połówka studia Team Meat, potwierdził na Twitterze, że ruszyły prace nad dotykową wersją Super Meat Boy’a. Mięsny zespół zastanawiał się, czy warto podjąć takie wyzwanie i zmierzyć się z trudną do opanowania materią ekranów dotykowych. Trudną, bo nie sprawdzającą się najlepiej w „klasycznych” grach wybitnie zręcznościowych, którą bez wątpienia jest konsolowa i pecetowa platformówka o przygodach mięsnego chłopaka. Czego możemy się spodziewać? „Zupełnie nowej gry” – zapowiada McMillen.
Na łamach europejskiego PlayStation Store pojawiła się gra Journey, stworzona przez studio thatgamecompany. Produkcja była dostępna od tygodnia dla abonentów PlayStation Plus, ale dopiero teraz mogą kupić ją wszyscy. Niektórzy nazwą Podróż, bo tak brzmi polska nazwa gry, pretensjonalną i przeintelektualizowaną. Inni wypłaczą dzisiaj sporo zdrowych łez. Po dwukrotnym przejściu, czy raczej przeżyciu podróży, nie mam wątpliwości, że to gra wybitna.
Gry wybitne zasługują na recenzję i głębszą analizę – na pewno zajmę się tym w najbliższych dniach. Na razie jednak przedstawiam parę ogólniejszych informacji oraz ciekawostek na temat przeszłości i specyfiki tej produkcji. Mam nadzieję, że pozwoli to osiągnąć dwie rzeczy. Z jednej stron zainteresować parę osób tematem, a z drugiej rozwiać pewne wątpliwości. W końcu tytuły z pogranicza gier i sztuki nie są skierowane do wszystkich odbiorców.
Zgodnie z wcześniejszymi zapowiedziami, wystartowała strona projektu Wasteland 2 w serwisie Kickstarter. Wszyscy fani postnuklearnych otwartych i ambitnych erpegów mogą wesprzeć finansowo ten projekt, zainicjowany przez Briana Fargo oraz studio inXile. Deweloper, który pomógł stworzyć i wydać takie tytuły jak Baldur’s Gate, czy chociażby Fallout, potrzebuje aż 900 tysięcy dolarów na swoje nowe dzieło. Na zebranie tych pieniędzy autorzy mają 34 dni.
Fargo to założyciel firmy Interplay i jedna z osób odpowiedzialnych za wspomniane marki oraz wiele innych ciekawych tytułów. Wasteland jest jednym z kultowych projektów dewelopera i prekursorem późniejszego Fallouta (autorzy pozostaliby przy pierwszej z nazw, gdyby nie problemy prawne). Na stronie Kickstartera przybliżono w skrócie jak będzie wyglądała druga odsłona serii (o ile powstanie) i czego mogą spodziewać się gracze w zamian za wsparcie.
W pierwszej chwili pojęcie „solowy tryb kooperacji” może wydawać się paradoksem – wystarczy przypomnieć sobie jednak takie produkcje jak The Misadventures of P.B. Winterbottom oraz Prometheus, aby zrozumieć o co chodzi. W Reset, grze niezależnej zapowiedzianej parę tygodni temu przez studio Theory Interactive, będziemy rozwiązywać zagadki za pomocą czasoprzestrzennych manipulacji i narzędzi. Mówiąc inaczej, czeka nas zabawa z czasem.
Autorzy zadbają o wciągającą przygodę, błyskotliwe łamigłówki oraz oszałamiającą grafikę, utrzymaną w stylu współczesnych filmów niezależnych (rodem z festiwalu Sundance, gdzie zatriumfował Indie Game: The Movie, który, jak relacjonował mi Krzysztof G., wycisnął łzy z wszystkich na GDC). Chcecie dowiedzieć się więcej? Zapraszam na rozmowę z Alpo Oksaharju, jednym z twórców gry, znanym też pod uroczym pseudonimem DogFoodMan.
Tales from Space: Mutant Blobs Attack, jedna z ciekawszych gier z PlayStation Vita (przynajmniej według Metacritic), zostanie przeniesiona na komputery PC i Mac. Informację zdobył JC Fletcher z serwisu Joystiq, który miał okazję zobaczyć w akcji pecetową wersję produkcji podczas spotkania z przedstawicielem DrinkBox Studios na imprezie GDC.
Podobno deweloper planuje wydać komputerową wersję Mutant Blobs Attack! w maju lub czerwcu i zastąpić sterowanie dotykowe kultowym wśród użytkowników tej platformy „kontrolerem”, czyli myszką. Wiemy też, że gra trafi na Steama, więc będzie zawierała osiągnięcia. Czym w ogóle jest ta tajemnicza produkcja i co w niej takiego fajnego?
Parę tygodni temu zacząłem nagrywać serię let’s play z gry Dark Souls, w której zamierzam przejść produkcję studia From Software w trybie New Game+. Z czystej zajawki i bez większych ciśnień, czy terminów. To sprawiło, że odcinki pojawiają się nieczęsto i progres jest powolny. Mimo tego, dzisiaj mogę zaprezentować Wam pięć pierwszych filmów i zaprosić do małej zabawy. Możecie wybrać lokację, do której powinienem udać się w następnym filmie.
Niejaki Chesskid1 z forum NeoGAF wypatrzył nazwę Ys: Oath in Felghana w rejestrach Steama, przypisaną do firmy XSEED, która niedawno pojawiła się w nich jako „nowy partner”. To najprawdopodobniej oznacza, że japoński wydawca gier zamierza wypuścić na tej popularnej wśród graczy pecetowych platformie swoją produkcję reprezentującą gatunek jRPG. Kultową, świetną, głęboką? Nie mam pojęcia, bo nigdy w nią nie grałem. Nasz gameplayowy ekspert w sprawach pikseli i dobrych gier, Pita, napisał jednak w swojej jak zwykle obszernej recenzji tak:
Felghana to fantastyczna, niemalże perfekcyjna gra, która swoją niepozorną długość nadrabia prostotą, świetnym designem i dopracowaniem każdego aspektu. (...) Podróż Adola to naprawdę ponadczasowa gra i moje numero duo na PSP (po Tactics Ogre), którego wstyd nie znać jeżeli kocha się gatunek RPGów.
Kocham gatunek RPG, a Ys: Oath in Felghana znam tylko z nazwy, więc od tamtej pamiętnej recenzji nienaturalnie pocę się ze wstydu. Oczywiście mógłbym zagrać w ten tytuł na moim wysłużonym PSP, ale do tej pory nie było na to czasu. Być może wybiorę wersję na pecety – jeśli takowa powstanie – bo w ten sposób można by wesprzeć pewną sprawę, która chyba wszystkim wyjdzie na dobre. Mówię oczywiście o większej dostępności świetnego gatunku jRPG na komputerach i otwarciu się japońskich deweloperów na zachodni rynek pecetowy.
Kiedy pierwszy raz usłyszałem o grze Max Payne kojarzyłem nazwę studia Remedy. Dało ono światu prostą, ale wciągającą ścigałkę Death Rally. Lubiłem pograć w tę produkcję, ale nie uważałem jej za nic szczególnego. Do nowego dzieła Finów podchodziłem więc sceptycznie. Nie mówię, że się nie jarałem – pamiętam obrazki prezentujące absurdalnie dokładne tekstury na pistoletach i realistyczne twarze (w pewnym wieku człowiek ekscytuje się takimi rzeczami).
Obietnicę zmiany gatunku gier akcji traktowałem jednak z przymrużeniem oka – tym bardziej, że padła ona z ust kogoś, kto zasłynął wcześniej taką popierdułką jak wspomniane, dwuwymiarowe wyścigi. Gdybym mógł cofnąć się w czasie i spotkać swoją młodszą wersję, prawdopodobnie musiałbym dać sobie w twarz i wygłosić poniższy monolog, aby przekonać się do zagrania w grę szybciej. Bo przygody Payne’a to naprawdę nowa jakość na maksa.
Studio Die Gute Fabrik zapowiedziało, że gra Where Is My Heart? trafi na komputery PC, Mac i Linux. Produkcja została wydana w ubiegłym roku w serii PlayStation Minis, dostępnej dla posiadaczy PSP oraz PlayStation 3. Na pierwszy rzut oka to typowa niewielka gierka logiczna z sympatyczną oprawą. Swego czasu produkcja zrobiła jednak na mnie spore wrażenie, bo jest niezwykle pomysłowa i absolutnie klimatyczna.