15 maja bez wątpienia został odnotowany na kalendarzach wielu graczy. To czas premiery nowej gry Blizzarda, co samo w sobie stanowi zawsze sensację i tworzy front dla zmagań fanów i anty-fanów tej marki, stanowi kolejne narodowe święto Koreańczyków [wszak pewnie wiecie, że produkty tej amerykańskiej firmy są tam otaczane czcią?], a także licznych dyskusji pod postacią pytania "czy warto było czekać?". Tutaj zdania są podzielone na tyle, że po przeczytaniu setek opinii, wyłania się ciekawy, niejednoznaczny obraz tej produkcji.
Czyżby sam Szatan ingerował w proces dystrybucji "Diabolo III"? Bo im bliżej premiery, tym więcej zawirowań wokół faktu, że chyba większa część osób zostanie skazana na oglądanie gry zza ramienia kolegi, albo filmów na "YT", niż zabawę za sprawą własnego egzemplarza. Te bowiem wydają się być limitowane na półkach sklepowych niczym płatki owsiane za czasów PRL'u. O co chodzi? Jak żyć?
Call of Duty 4, wzorem z jednej ze swych misji, pojawiło się na rynku z gracją bomby atomowej zdmuchując takiego pewniaka, jakim było Unreal Tournament III. Tenże, wbrew zapowiedziom analityków i zwykłego, ludzkiego rozsądku, zupełnie się nie sprzedał. Jego konkurent przyniósł bowiem do piaskownicy trend na współczesność, co w dużym stopniu trwa po dzień dziś. Oprócz tego, że coś z sobą przyniósł, w zamian coś odebrał - kreatywność.
Łasiłem się, by o tym napisać już bodaj miesiąc temu, aczkolwiek nie było jeszcze presji. Ostatnio opublikowano jednak na portalu "Na temat" Tomasza Lisa artykuł na ów temat, a węszę, iż "Newsweek", czy "Polityka" również coś szykują. Ba, powstała nawet polska wariacja pt. "Polak potrafi", które jeszcze raczkuje, ale to pewnie kwestia czasu, bo w przeciwieństwie do zagranicznych inicjatyw tego typu, nie trzeba być mieszkańcem Stanów Zjednoczonych. Ale o co chodzi!? - zapyta osoba, która nie wiem, o czym piszę. Ale, zgodnie ze starą maksymą, jak nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o kasę.
Uwielbiam filmy amerykańskiego reżysera, Christophera Nolana, który ma na swoim koncie tytuły takie jak m.in. "Incepcja", "Prestige", czy "Memento". Facet zresztą sam pisze scenariusze, a następnie je reżyseruje, co daje fenomenalny efekt w postaci uznania, a w tym i aktywa trwałego jakim jest złota statuetka. Oprócz tego, że wszystkie bez wyjątku są absolutnie doskonałe, łączy je również fakt, iż ich zwiastuny są młde, słabe i wręcz zniechęcające. Podobnego odczucia doznałem w przypadku jeszcze ciepłego zwiastunu Black Ops 2.
Są takie chwile kiedy stwierdzasz, że nie chcesz się angażować głębiej w dany związek. Wystarczy Ci tylko powierzchowna przygoda. Od poważniejszych gier znaczy się. I takowe też znajdziesz w poniższym spisie. A wiedz, iż starałem się wyselekcjonować tylko te najbardziej interesujące, na których łapałem się, że spędziłem nad tym więcej niż planowałem. Dlatego mając pewność, że przypadną Wam do gustu, nie omieszkajcie podzielić się wrażeniami, wynikami, a może nawet własnymi odkryciami z poziomu sieci.
Człowiek ma w swoim życiu wiele pasji - w moim wypadku jedną z nich jest projektowanie. Dotychczas przeważnie gier planszowych, co jak uświadomił mi w rozmowie w cztery oczy założyciel 11bit studios, różni się znacząco od designu komputerowych i konsolowych. Niemniej jako gracz, lubię rozumieć co stało za podjętymi decyzjami, dlaczego jest tak, a nie inaczej, a wreszcie jakie scieżki przeciera postęp technologiczny.
Cóż, nie ukrywam, że jestem jedną z osób, które bardzo przywykły do starego designu serwisu www.gry-online.pl. Miałem przyjemność korzystać z niego niemal od samego początku, więc siłą rzeczy wiedziałem o nieuchronnie nadchodzących zmianach. Niemniej zupełnie nie zgłębiałem tematu, licząc, że zostanę pozytywnie zaskoczony. Moja poranna wizyta sprawiła więc, że mam tu i ówdzie kilka spostrzeżeń, którymi chciałbym się z Wami na świeżo podzielić.
Bierzmy poprawkę na przyzwyczajenia. Każdy czytelnik znał już bowiem doskonale stary układ, wiedział, jak w nim nawigować, więc, aby być w pełni obiektywnym, powinienem tak na dobrą sprawę odczekać do kilku dni. Ale rzecz wywołuje tak wiele kontrowersji i nie zasługuje na negatywny odzew z jakim spotkała się dotychczas strona na forum. Chcę więc pokazać, że chłopaki z nie próżnowali, a wszystkie zmiany docenimy z upływem czasu.
W moim artykule, w którym zgadzam się z ACTA, dałem do o zrozumienia jasno, że w polskie korzenie wrosła się powszechna akceptacja na łamanie praw autorskich. Nie od dziś wiadomo czemu dostawcy sieci kuszą w reklamach zwiększaniem transfery nocą, i do czego w rzeczywistości potrzebne jest dziś łącze powżej 6MB/s. Jak powiedział Krzysztof Gonciarz, osoby korzystający z sieci nie zdążyły wykształcić w sobie szacunku i zrozumienia dla cudzej pracy.
Tak, tak chwytajcie za widły i pochodnie - popieram ACTA. Dłuższy czas przyglądałem się całości z punktu widzenia bezstronnego obserwatora, nie ulegając trendowi bycia przeciw. Zamiast tego poświęciłem się analizie opinii ekspertów i wypowiedzi prawników, a przecież mogłem, wraz z pozostałymi, wyjść na ulicę i krzycząc "STOP ACTA", bogatszy o wiedzę zawartą w materiale "STOP THE KRAKEN".