Charczą, włóczą nogami, mrożą krew w żyłach chorymi, zniekształconymi dźwiękami, charakterystycznymi jękami. Będąc najczęściej efektami nieudanych eksperymentów naukowych/wojskowych czy zakończonej sukcesem nekromancji – lubią siać strach. Terroryzują w grupie. Ich eksterminacja różnymi środkami masowego mordu nigdy nie przestaje cieszyć. Są najprawdopodobniej najbardziej wdzięcznymi przeciwnikami w grach. Starą dobrą strzelbę aż świerzbi, by wypluć w stronę ich głów ścianę zachwyconego śrutu. Mózg za mózg. Świt, zmierzch, plaga, nieważne. Zombie nie umierają nigdy…
Łyk historii
Słowo zombie pochodzi prawdopodobnie od afrykańskiego zumbi (rodzaj fetyszu w języku kikongo) lub od nzambi (boga w rozumieniu języka kimbundu). W Polsce przejęte zostało ono z języka angielskiego, mimo, że spotkać można się także ze spolszczoną formą: zombi. Termin ten rozpowszechnił William Seabrook pod koniec lat ‘20 XX wieku w swojej książce „The Magic Island”. Samo pojęcie zombie wywodzi się z kultu voodoo, w którym oznacza osobę silnie zniewoloną i ślepo lub nieświadomie wykonującą polecenia osoby kontrolującej ją, najczęściej będąc pod wpływem środków odurzających. Taki typ zombie był obecny w kulturze od wspomnianego okresu do prawie końca lat 60., kiedy to powstał film George’a Romera „Noc żywych trupów”, w którym zombie przedstawiano jako nieumarłego: osobę martwą, powstającą z grobu i starającą się zaspokoić żądzę krwi poprzez konsumpcję świeżego ludzkiego mięsa lub mózgu. Po sukcesie przytoczonego obrazu, taki właśnie wizerunek zombie rozpowszechnił się w kulturze masowej (filmy, seriale, książki, komiksy, gry, sztuka, teatr). Dziś, mało kto kojarzy zombie ze wspomnianym voodoo.
Przegląd
Tyle tytułem encyklopedycznego wstępu. Skupmy się jednak na medium najbardziej nam znanym i lubianym, gdzie kontakt z zombie możemy załapać w sposób interaktywny. Najpopularniejsze gry to oczywiście kultowe serie Resident Evil, Silent Hill, Dead Rising, House of the Dead i Left 4 Dead. Nie brak ich również praktycznie we wszystkich programach spod szyldów cRPG/H&S, gdzie złowieszcze cmentarze, zawsze oferowały potyczkę z nieumarłymi. To nie koniec. Popularne Plants vs. Zombies? Oldschoolowe strzelanki pokroju Zombie Shooter (1 i 2), Land of the Dead: Road to Fiddler's Green, Zombie Apocalypse, Burn, Zombie, Burn? Może bardziej strategiczne podejście dzięki Fort Zombie? Mózgożerca jako główny bohater i nasz protagonista w Stubbs the Zombie in Rebel Without a Pulse? Pamiętne dodatki do gier Borderlands: The Zombie Island of Dr. Ned, Undead Nightmare Pack (Red Dead Redemption) czy wszystkim znane, specjalne tryby w Call of Duty: World at War i Black Ops. Od biedy pod listę podciągnąć również można niemiecką (ocenzurowaną) wersję pierwszego Carmageddona, gdzie normalnych ludzi zastąpiono nieumarlakami o zielonej krwi. Pomijam już gierki flashowe, których jest zatrzęsienie.
Dlaczego?
Jak widzimy, gatunek gry nie ma większego znaczenia. Zawsze jednak chodzi o rozkoszną anihilację bohaterów dzisiejszego odcinka (wyjątek: Stubbs). Przy użyciu różnych środków, w różnej formie. Strzelba, zderzak, roślina? Nieważne. Chodzi o fun. No ok, ale z czego on dokładnie wynika? Dlaczego temat zombie jest tak w grach popularny i namiętnie eksploatowany? Przeanalizowałem trochę zjawisko i wyodrębniłem 6 zasadniczych powodów takiego stanu rzeczy. Let’s take a look:
1. Jest dużo
Z reguły zombie atakują w grupach. Jest ich dużo, a eksterminacja kilku, kilkunastu, kilkudziesięciu nieumarlaków na raz daje dużo satysfakcji i niezmiernie bawi. Aż boli w takich momentach brak granatu lub wiadomego koktajlu pod ręką. Dużo zombie = dużo frajdy. Kwestia bardzo efektowna i znamienna dla nacji. Widok całej hordy nacierającej na nas wszystkimi możliwymi wejściami, dachami, drzwiami, oknami, kanałami robi wrażenie. Pamiętne wrażenie.
2. Jest słabo
Zombie nie cechuje konkretna wytrzymałość, czy mega odporność na obrażenia. Mówię o wersji podstawowej pomiota, bo jak wiemy, niektóre gry (m. in. seria Let 4 Dead) wprowadzają mocniejsze odpowiedniki i nowe gatunki/typy/rodzaje dzisiejszych gości programu. Wracając, punkt ten łączy się z pierwszym = dużo, łatwo na raz. Kolejna porcja rozkosznej zabawy. Szybko jeden po drugim lub raz a porządnie wszystkich w zasięgu.
3. Jest przyjemnie
Chodzi mi tu o feeling walki i zabawy w plewienie różnymi narzędziami mordu. Zombie zawsze pięknie się palą, wybuchają, rozgniatają pod kołami. Nie ma dyskusji, ołów je kocha. Nic jednak tak nie cieszy jak sprzedać zombiakowi Boom Headshota strzelbą z bliskiej odległości. Miód. Tym jest właśnie koszenie nieumarłych. To się nie nudzi.
4. Jest mrocznie
Wygląd zombie i mrok jaki ze sobą niosą zawsze dodatkowo podkręca immersję. Okoliczności, historia, powód, teatr działań, otoczenie, jęki, ponura, ciężka atmosfera. Udźwiękowienie, cienie, zaskoczenie, przerażenie. Mówiąc krótko: silne emocje, które tylko pozytywnie wpływają na odbiór gry z nieumarłym w tle.
5. Jest różnie
Za równo pod względem wyboru rodzaju gry, jak i gatunku samego zombie, który (m. in dzięki serii Left 4 Dead + dodatki) ewoluuje, zapewniając nowe atrakcje i zmuszając do zmiany taktyki, poniekąd obligując do innego zachowania, podejścia, użycia adekwatnego uzbrojenia. Wszystko, co ma na celu walkę z nudą i monotonią - cieszy i dobrze rokuje na przyszłość. Jest wybór, jest różnie, jest fajnie. Każdy znajdzie zombie w swoim rodzaju gry.
6. Jest wspólnie
Dobry tryb kooperacji bierze wszystkie wcześniejsze punkty do kupy razem i zapewnia rozkoszną, niespecjalnie zobowiązującą rozrywkę, która staje się tłem dla rozmów podczas gry. Jak odrywać zielonym łby, to tylko wspólnie. W dobrym co-opie, na urlopie:)
Temat zombie w grach komputerowych z wielu powodów jest kwestią wdzięczną. Paradoksalnie, zawsze na eksterminację nieumartych jest popyt. Różne gry, różne gatunki, różne wizje i podejścia. Idea podobna. Wszystko jednak kiedyś się przejada, po pewnym czasie traci na atrakcyjności. Zombie jednak nie dają za wygraną. Są gry lepsze i gorsze. Zobaczymy więc jak poradzi sobie piątkowy Dead Island. Czy doda od siebie coś wyjątkowego, wprowadzi coś innowacyjnego? Zostanie grą zapamiętaną, odbieraną na równi z innymi grami-wizytówkami tematyki zombie? Gra pokaże czy wyżre mózg czy czas. Pogramy, zobaczymy. Gdy pierwszy raz tasak w mięsie umoczymy…
P.S. Jeśli podoba Ci się moja działalność, subskrybuj mój kanał na serwisie YouTube (Światy Urojone) oraz "Polub" ROJA klikając na łapę po prawej stronie pod moim avatarem. Z góry Ci za to dziękuje. Doceniam i pozdrawiam. ROJO
Rojopojntofwiu:
#36 Gamingowy duet, czyli historia powstania Rock & Rojo i nasze plany na przyszłość
#37 Gry, które trudno "kupić", w które trudno już się "wczuć"
Mała ciekawostka. Pierwszymi zombie (w formie którą znamy dzisiaj) wcale nie byli ludzie tylko Smerfy. Tak niebieskie stworki ze znanej wszystkim dobranocki były pierwszymi zombiakami a nie ludzie z filmu Noc żywych trupów z roku 1968. Koleś, który stworzył Smerfy (Pierre Culliford) napisał w 1963 r. komiks Czarny Smerf. Opisane w nim wydarzenia bardzo przypominają epidemie zombie (dokładny opis poniżej).
http://en.wikipedia.org/wiki/The_Black_Smurfs
Scott P. to chyba nie znasz filmu White Zombie z 1935 roku (czy jakoś około)
a ten tekst o zombie jest mega passe. O modzie na zombie pisało się 2 lata temu.
keeveek - gdzie ja napisałem, że moda na zombie zapanowała dnia 5 września 2011 roku? Wymieniłem masę gier (kilka bankowo pominąłem), które żywiły się naszymi mózgami od grubych lat.
keeveek > Zdaje mi się, że nie wiesz o czym piszesz i o czym ja pisze. W filmach które wymieniłeś zombie przypominają te z przed Nocy żywych trupów. Czyli cytując tekst ROJA "Samo pojęcie zombie wywodzi się z kultu voodoo, w którym oznacza osobę silnie zniewoloną i ślepo lub nieświadomie wykonującą polecenia osoby kontrolującej ją, najczęściej będąc pod wpływem środków odurzających."
A ja pisze o zombie, które narodziły się po filmach Georga Romera.
Ależ mi się miło czytało. Znów poczułem ten wirtualny wiatr we włosach zagłębiając się w każde słowo wystukane na klawiaturze przez Rojcia. Tak trzymaj i nie spuszczaj z tonu ani na chwilę! :)
Niestety ściany tekstu z mojej strony nie będzie z bardzo prostego powodu - nigdy nie kręciła mnie tematyka zombie, ale postaram się skrobnąć coś ciekawego.
Wspomniałeś o tym, że pierwotne zombie przedstawione były jako zniewoleni umysłowo ludzie przez osoby trzecie. Dziś kult voodoo jak każdy z nas doskonale wie jest oddzielnym tematem i głównie kojarzy się ze szmacianą laleczką, dzięki której można kontrolować drugą osobę.
Tak jak wcześniej "mówiłem", temat zombie nie jest mi bliski, ani w filmach, ani tym bardziej grach, czy w czymkolwiek innym. Generalnie lubię gdy bezmózgie stwory atakują mojego herosa jeśli są jedną z wielu grup moich przeciwników. Jeśli gra oparta jest tylko i wyłącznie na tych pierwszych, to niestety nie za bardzo mnie ona do siebie przekonuje, chociaż bywają wyjątki.
Takim wyjątkiem jest Dead Island, który swoją drogą zbiera niezłe noty w przeciwieństwie do innej nowości rodzimego Techlandu, który tematycznie jest mi znacznie bliższy! Niemniej jednak to właśnie Dead Island bardziej podobał mi się na wszelakich prezentacjach. Zrezygnowano tu z ciemności, za którą osobiście nie przepadam na rzecz zapierającej dech w piersiach wyspy! Od razu ostrzegam - w Dead Island z całą pewnością nie zagram dla zombiaków. W tej produkcji kusi mnie wiele innych rzeczy, o których pisał jednak nie będę, ponieważ odszedłbym za bardzo od tematu.
Bardzo fajnie opisałeś ten temat. W taki sposób, że mnie po prostu zainteresował i nim zdążyłem się obejrzeć, już wszystko miałem oczytane. Nigdy wcześniej nie zagłębiałem się w tę tematykę i dobrze również było przeczytać te sześć powodów, dla których większość ludzi interesuje się (nie)umarlakami.
Kończąc swoje wywody, dziękuję za miłą, wieczorną lekturę. Widać, że czujesz gdy rymujesz. :P
P.S. Nawet herbatka jakoś lepiej smakowała przy czytaniu i pisaniu na ten temat. :D
Left 4 dead naprawdę świetna gra ,któż by mógł pomyśleć ,że siekanie zombi razem ze znajomymi daje tyle frajdy.Mam nadzieję ,że dead island będzie godnym konkurentem :>
Mnie temat zombie znudził się i przyjadł już wieki temu.
Nie znajduję już przyjemności w tłuczeniu, szatkowaniu
i posyłaniu do krainy wiecznych łowów hord nieumarłych imbecyli.
Jedynie Techlandowi z ich Dead Island dałem ostatnio szansę.
Trochę z ciekawości a trochę dlatego, że mieli w końcu fajne pomysły.
Jak na razie jestem co najmniej trochę zawiedziony. Całą grę grzebie
lawina błędów i bugów z którą myślę twórcy się jednak kiedyś uporają.
Z najważniejszego czyli świetnie zapowiadającego się systemu obrażeń
i anatomicznego podziału modelu zostały nici. Bardzo zasmucające.