Na dysku możemy mieć wiele gier. Kwestia pojemności. Możemy mieć kilka sprzętów do grania. Kwestia upodobań. Nie zawsze wiemy, w co pograć najpierw. Kwestia czasu. Jednak nieważne gdzie, nieważne na czym, jakaś gra na nas czeka. Program, w oczekiwaniu na odpalenie którego - tworzymy w głowach przeróżne strategie, knujemy rozmaite plany. Od tego jaką ścieżkę rozwoju dla naszego awatara wybierzemy, przez pomysły na przejście trudnej planszy, po chęć odwiedzin niezbadanego dotąd miejsca w grze. Nieważne. Gdy grać nam dane nie jest - czekamy, aż możliwość uczestnictwa w ulubionym hobby stanie otworem.
Owe czekanie na granie można analizować w dwóch zasadniczych wersjach:
1. Planowanie rozgrywki
Na początku, wszystko zależy od tego jaki gatunek reprezentuje gra, na którą czekamy. Jest to oczywiście coś w czym się lubujemy i na czym się znamy. Wypatrując na horyzoncie solidnego erpega lub soczystego hack&slasha - wstępnie planujemy jaką płcią, profesją, rasą, typem postaci rozpoczniemy przygodę. Wygląd protagonisty, typ uzbrojenia w jakim się będzie specjalizować, zestaw czarów, strona konfliktu czy podejście do rozgrywki (anihilacja, questy, exploring). Wszystko na spokojnie możemy sobie odpowiednio wcześniej (dzięki obrazkom, gameplay'om, zwiastunom, zapowiedziom, innym przeciekom) - zaplanować. W kwestii strzelanek - perki, atuty, giwery główne, camping czy assault + np. wstępny podział obowiązków jeśli interesują nas tryby sieciowe->drużynowe. Strategie? Postawimy na siły lądowe, wodne czy powietrzne? MMO? Którego znajomego z życia realnego zaprosimy do wspólnych rewelacji w świecie wirtualnym? Przykłady można by mnożyć. Wiadomo o co chodzi. Pewne rzeczy możemy zrobić zanim w nasze łapki trafi gra - prowodyr opisywanego zjawiska. W całym procesie pomaga osobista "stylówa", o której pisałem w 12 odcinku Szybkiej rozkminy ("Zawsze tak samo?"), a także klimacenie stanowiska do grania ("Rojopojntofwiu #26 W oczekiwaniu na premierę").
2. Okoliczności czekania
Gra mogła już wyjść i własnie w nia gramy lub jej premiera dopiero nadejdzie. Nieważne. Jeśli bawić w danej chwili nie jest nam dane - myślimy o tym programie. "Nie-elektroniczny" wyjazd na zasadzie "Unplugged" na wieś, dłuższe posiedzenie w kiblu, kara/szlaban, szkoła, uczelnia, praca, obowiązki, cokolwiek. Jeśli gry są nam bliskie, mocno wkupiły się w nasze łaski - nie jesteśmy w stanie całkowicie przestać o nich myśleć. Często w ramach pewnego substytutu, posiłkujemy się rozmową z kimś na ich temat. Okoliczności są różne, temat rozważań ten sam - pasja.
Jak widzimy, okres przed zasadniczą przygodą, pierwszym kontaktem z daną grą, to czas nie do końca bezproduktywny. Jest to etap planowania swojego podejścia do tematu, strategii gry. Ta postać, to uzbrojenie, ta strona konfliktu, taki wygląd, te gildie i sojusze. Okoliczności czekania są różne, wszystkie mentalnie przygotowują nas na nadchodzącą przygodę. Poniekąd ułatwiają start, dzięki wcześniej przygotowanemu planowi rozgrywki. Wszystko po to, by podejść do tematu bardziej profesjonalnie, adekwatnie do naszej stylówy, urozmaicając sobie tym samym cały okres zabawy, w którym etap oczekiwań, pełni nie małą rolę.
P.S. Jeśli podoba Ci się moja działalność, subskrybuj mój kanał na serwisie YouTube (Światy Urojone) oraz "Polub" ROJA klikając na łapę po prawej stronie pod moim avatarem. Z góry Ci za to dziękuje. Doceniam i pozdrawiam. ROJO
Rojopojntofwiu:
#37 Gry, które trudno "kupić", w które trudno już się "wczuć"