Gdy dana gra jest częścią jakiegoś cyklu, długiej i rozpoznawalnej serii, zazwyczaj reprezentuje ten sam gatunek co poprzedniczki. Call of Duty – FPS, Fallout – cRPG, Broken Sword – przygodówki, FIFA – piłka nożna, Need for Speed – wyścigi. Wiadomo. Wiemy czego możemy się spodziewać po kolejnej odsłonie, wiemy z czym konkretną markę się je. Co jednak, gdy raczeni jesteśmy eksperymentem ze strony twórców? Pewnym genre spin-offem? Narusza to nasz odbiór czy może go pogłębia?
Pamiętacie Command & Conquer: Renegade, Fallouta 3 albo świeżego Warhammera: Space Marine (wcześniej Fire Warrior)? Charakterystyczny rzut izometryczny i/lub określony gatunek do których zostaliśmy przyzwyczajeni - zostaje całkowicie przemodelowany. Nagle rzucani jesteśmy poniekąd w sam środek działań, oglądanych do tej pory z lotu ptaka. Atrakcyjna propozycja poznania gry jakby od wewnątrz. Bardzo lubię tego typu zabiegi. Cieszy mnie możliwość poznania świata gry, danego uniwersum z różnych perspektyw. Zwłaszcza kiedy mnie on ujął, urzekł, zaintrygował. Przez coś takiego mogę go posmakować inaczej, bardziej się wczuć, dać pochłonąć. Zobaczyć z bliska to, co wcześniej trzeba było przybliżać kółkiem myszki lub w ogóle nie było takiej możliwości. Uzbrojenie, opancerzenie, flora, fauna, pojazdy, lokacje. To trochę jak ze zdalnie sterowanego modelu zasiąść za sterami prawdziwego auta lub po sesji z CS-em spróbować swoich sił w Paintballu. Go deeper!
Kocham cRPG – o tym wiecie doskonale. Dlatego cieszy mnie niezmiernie fakt, iż kolejna odsłona jakiejś serii (nie będącej przedstawicielem gier erpegie) będzie utrzymana właśnie w konwencji programu fabularnego. Wszystko co opisałem powyżej plus szerokorozumiany i rozbudowany rozwój postaci. Słitaśny exp przy akompaniamencie levelowania, podnoszenia statów, zgarniania perków, odblokowywania umiejętności nowych, jak i ulepszania tych starych. Na tym gruncie zwiódł mnie trochę wspomniany Space Marine, który pierwotnie zapowiadany był jako erpeg w świecie Warhammera. Skończyło się na namiastce tego w trybie multiplayer. Szkoda. Na otarcie łez przybywa jednak A song of Ice and Fire, czyli pełnoprawne RPG na podstawie uniwersum sagi „Pieśń Lodu i Ognia” autorstwa George’a R. R. Martina. Gra o tron: Poczatek (Game of Throne: Genesis) to było nieporozumienie i pewien falstart. To tak jakby np. z serialu „Zakazane imperium” zrobić platformówkę, a nie grę akcji lub przygodówkę. Gra o tron ma potencjał – ale tylko jako komputerowa gra fabularna. Tak moim zdaniem powinno być od początku. Kolejny i zarazem ostatni powód napisania dzisiejszego tekstu to przypuszczenia co do wyglądu najnowszej odsłony serii Command & Conquer o niewykluczonym podtytule Alliances. Cały szum zapoczątkowała widoczna poniżej enigmatyczna grafika sugerująca postapokaliptyczne klimaty. Jeśli dołożyć do tego erpega – aż prosi się o salwę szczęścia zdezelowanym Mamut tankiem w falloutowe słońce! Fuck yeah!
Gra gatunku cRPG jako bezpośredni kontynuator jakiegoś cyklu, który do tej pory programem fabularnym nie był lub swoista „komputeryzacja” filmu, książki lub komiksu – to według mnie najlepsza możliwa opcja. Zagranie, dające sposobność doświadczenia gry na całkowicie nowym poziomie. Rozbudowa, pogłębienie, mocniejsza infiltracja świata, większe możliwości ciekawszej aranżacji praktycznie wszystkiego. Pitolenie maniaka? Może. Zweryfikujcie.
Afterfall miał być polskim Falloutem, skończył miałko jako survival horror Insanity. Kontynuacją niedocenionego pyszniaka The Fall: Last Days of Gaia będzie gra przygodowa. Jak widzimy, opisany dziś mechanizm przeobrażeniowy działa w różne strony. Mimo, że zawsze wiąże się on z pewnymi obawami, cieszy chęć eksperymentowania marką ze strony Devów. Walka z monotonią, stagnacją, schematem? W to mi graj! (dosłownie). Nagle RTS staję się TPP, FPS – cRPG, a platformówka MMO. Narusza to nasz odbiór czy może go pogłębia? Gatunkowe przeobrażenia a Wy. Czy może najlepiej gdyby wszystko w końcu przerodziło się w eprega? Pogadajmy…. tylko… nie zmieniajmy tematu:P
P.S. Jeśli podoba Ci się moja działalność, subskrybuj mój kanał na serwisie YouTube (Światy Urojone) oraz "Polub" ROJA klikając na łapę po prawej stronie pod moim avatarem. Z góry Ci za to dziękuje. Doceniam i pozdrawiam. ROJO
Rojopojntofwiu:
#47 Mimicry, Agon, Ilinx, Alea…. what?
#50 Moc Finishera, magia Quick Killa
Jak, dla mnie, to fajnie od czasu do czasu doświadczyć czegoś nowego w znanych nam seriach.
RTSów raczej nie lubię, więc w stare Warcrafty nie grałem, ale w WoWa pykało się bardzo przyjemnie (chociaż krótko). Wynika z tego, że zmiana gatunku to czasami dobra rzecz, pozwala zainteresować serią nowych odbiorców. Chociaż ja chyba nie przeżyłbym przemiany cRPG w coś innego, wolę dodawanie elementów rozwoju i nieliniowości, a nie ich zabieranie :)
Czekam na wiecej polaczen typu RPG + FPS - jak Borderlands. Choc bez wzgledu na to w co grasz, zawsze grasz w RPG. Czy to wyscigowka, FPS, RTS - wszedzie tam odkrywasz nowe zawartosci, zdobywasz doswiadcznie, dla mnie gry "RolePlay" to podstawa (prawie)kazdej dzisiejszej gry.
Czasami eksperymentowanie z daną marką przynosi negatywne rezultaty, jako przykład wezmę ,,dungeon siege". 1 i 2 część wessały mnie w swój świat i nie chciały wypuścić, byłem i nadal jestem zachwycony zwłaszcza 2 odsłoną.Nic dziwnego więc, że gdy ogłoszono premierę DS 3 miałem nadzieje na kontynuacje tej serii, a w moim odczuciu wyszła z tego dupa DS 3 to zupełnie inna gra przypominająca tylko w kilku aspektach swoje poprzedniczki, wyszedł z tego typowy slasher z odrobiną fabuły.Nie potrafiłem się już tak wczuć w ten klimat bo ciągle starałem się doszukać elementów z poprzednich części.Dlatego uważam, że czasami zamiast kontynuacji o odmiennym gatunku lepiej stworzyć nową markę:)
Jak zawsze wszystko zależy od gry i jej wykonania. Jak pierwszy raz zetknąłem się z serią Fallout przy okazji premiery trzeciej części to nie zauroczył mnie świat tam przedstawiony. Pół roku później zakupiłem SAGE Fallouta i zagrałem w dwie pierwsze części. Niby ten sam świat, inny gameplaya a zakochałem się w post-apokaliptycznej Ameryce od pierwszych godzin. Następnie zacząłem grać w Fallout Tactics, w którym nastąpiły zmiany w gameplay i nie dałem rady. Za bardzo byłem przyzwyczajony do wolności, jaką zaprezentowały dwie poprzednie odsłony by nagle ograniczyć się do jednej słusznej metody rozwiązywania problemów.
Jak to sam Rojo określiłeś, i poprzednicy w komentarzach - Ma to sens, może być przydatne i odnieśćsukces, jak i totalnie zepsuć markę. Co do przykładów - to mi się osobiście Space Marine spodobał, i to mocno. Tzn. gameplayowo jest ubogo, to fakt, ale wizja ujrzenia świata Warhammera z perspektywy trzeciej osoby to było piorunujące wrażenie. Jak dla mnie jedna z gier tego roku, które mają najlepszą oprawę artystyczną (a inne to m.in Skyrim i Rage). Przez co grało mi sięw SM bardzo przyjemnie, bo świat mimo że już znałem i lubiłem z RTSa, to jednak poznałem go na nowo ;)
Na pewno warto kombinować ze zmianami gameplayu/gatunku, tyle tylko, że trzeba wiedzieć co i jak nazwać - bo jeśli eksperyment nie wyjdzie - to porażka będzie rzutować na całą markę. I tak zgodzę się z AwakePL - że DS II to choć gra w miarę dobra(ale na obecną generację, nowoczesna), to porównując ją do poprzedniczek z serii jest zwyczajnie do czterech liter. Tak samo z nowym nfsem - myślę, że nfs the run dostałby trochę lepsze oceny, gdyby nie nazywał się nfsem. Bo jednak ludzie kojarzyli nfsa z zupełnie czym innym niż to, co zaprezenotwali w runie.
A przeniesienia gier z róznych gatunków na cRPGi/sandboxy zawsze są u mnie mile widziane ;) Co cieszy mnie np. w Darksiders II, że zapowiedzieli jeszcze bardziej otwarty świat, i zadania poboczne, dzięki czemu będzie jeszcze bliżej do sandboxa :D
Rojo- Co do Afterfalla, Insanity jest tylko rozgrzewką przed prawdziwym RPG-ien, zresztą, grałeś w Insanity, że oceniasz? Ja przechodzę grę po raz drugi, tak mnie wciągnęła. Jak dla mnie gra roku. Dobra, drugie miejsce. Trzecie. Ale tutaj zostaje, o! Skyrima i Wieśka nie przebije (choć ten drugi nie jest arcydziełem), ale to nadal świetna gra.