Nierzadko dajemy się manipulować grom i marketingiem z nimi związanym. Ulegamy czarowi, zatracając trzeźwość oceny sytuacji. Kredyt zaufania oraz miłość do poprzednich części jakiejś serii często dopełniają dzieła zaburzenia percepcji. Ślepy fanatyzm kontra brutalny fakt.
Mam świadomość, że wydawanie kolejnych odsłon jakiejś gry bywa kwestią urządzającą (na zasadzie „I tak kupią, w końcu to XXX !!!”) i mniej ryzykowną od budowy całkowicie nowej marki, która niewiadomo czy się przyjmie. Szkoda. Zalewani jesteśmy produkcjami typu „więcej tego samego”, zamiast programami wyznaczającymi nowy trend, proponującymi nowe uniwersum, świat. Na szczęście są jeszcze takie gry jak Borderlands 2, które pokazują jak powinno się planować kontynuacje i traktować fanów. Wyciąganie wniosków z porażek, rozbudowa zalet, montaż innowacji.
Problem kolejnych odsłon polega więc na tym, iż często dochodzi ze strony twórców do przysłowiowego „odcinania kuponów” (np. seria The Sims), jeżdżenia na sukcesie pierwszej części lub popularności danego uniwersum w ogóle. Owocuje to tym, iż nierzadko sequele są upraszczane względem poprzedniczek. Raz „wywarza się otwarte drzwi”, raz kastruje lub zubaża elementy będące poniekąd fundamentami sukcesu jakiegoś tytułu-hitu (pierwowzoru). Spłycony rozwój postaci, identyczna, bądź gorsza szata audiowizualna (np. Dragon Age II), skopane dialogi, naciągana fabuła, gra przechodząca się sama. Chybionych modyfikacji jest wiele, odgrzewanych kotletów cały grill, ponurych żartów z fanów pełen wachlarz. Wymienione mankamenty nie przeszkadzają jednak wielu osobom. Z uporem maniaka twierdzą one, że krytycy się mylą, nie znają, nie grali dostatecznie długo by wydać właściwy sąd, mieć prawo ostatecznie się wypowiedzieć (nawet gdyby tak było, wątpię czy opinia „niewidomych” uległa by zmianie). Czar bywa mocny. Oślepiający, wręcz ogłupiający. Może nie chcą się z tym pogodzić? Nie chcą przyjąć pewnych rzeczy do wiadomości? Boją przyznać rację z uporem maniaka broniąc do końca nową grę? Nie chcąc sobie nic powiedzieć, skupiają się na kilku zaletach (często trywialnych) całkowicie ignorując morze wad. Smutne.
W pewnym sensie jestem w stanie zrozumieć takie zachowanie. Bardzo prawdopodobne, że jest ono podyktowane żalem, smutkiem, bolesnym rozczarowaniem. Tak długo się czekało, tak mocno się zawiodło. Nadmuchany balon pękł. Wnętrze rodzi brutalną prawdę, z którą czasem trudno się pogodzić, na zewnątrz wyłazi hipokryta. Ślepa miłość, która naraża na śmieszność.
Oczywiście są również osoby będące wieloletnimi sympatykami, wręcz fanatykami jakiejś serii, którym nie przeszkadza jednak rzetelnie skrytykować kolejną odsłonę ich ukochanej marki. Opinię takich osób cenię sobie najbardziej. Są dla mnie najbardziej wiarygodni. Mają świadomość o czym mówią/piszą, wykazując się w swoich komentarzach niemałą wiedzą. Nie boją się sprzeciwić, kopnąć legendę w dupę. Nie ulęgają szałowi, widzą pewne rzeczy takimi jakie są naprawdę, a nie takimi na jakie się je kreuje.
Na jakiej serii się najbardziej zawiedliście?
P.S. Jeśli podoba Ci się moja działalność, subskrybuj mój kanał na serwisie YouTube (Światy Urojone) oraz "Polub" ROJA klikając na łapę po prawej stronie pod moim avatarem. Z góry Ci za to dziękuje. Doceniam i pozdrawiam. ROJO
Rojopojntofwiu:
#52 Gatunkowe przeobrażenia i erpegowe pogłębiacze
#53 Gamingowy Zmysł Adaptacyjny (GZA)
#54 Cross-Profession, czyli (nie)moc hybryd