W rok po pojawieniu się Sailor Moon, producent zdecydował się wydać kolejną serię poświęconą Czarodziejce z Księżyca. Podobnie jak to miało miejsce w poprzedniczce, także i tu serial luźno opiera się na wydarzeniach znanych nam z mangi, zmieniając przy tym kilka istotnych faktów.
Za przykład niech posłuży fakt, że w oryginale główną bohaterką była Czarodziejka z Wenus. Oczywiście różnic jest znacznie więcej, ale ja sam nigdy nie miałem okazji dokładnie zapoznać się z papierowym odpowiednikiem. Jeśli zaś miałbym na krótko porównać pierwszą serię z drugą, to z przykrością muszę przyznać, że w pełni zachowuje ona utarty przez twórców schemat mówiący o naiwności oraz schematyczności. Nie dotyczy to oczywiście panującej tam atmosfery. Prawdę mówiąc wprowadzenie restartu nie do końca przypadło mi do gustu. Po uprzednich wydarzeniach z Królową Beryl, nasi bohaterowie stracili pamięć. Oznacza to, że kotka Luna na nowo musi sformować drużynę czarodziejek. Na szczęście znacznie szybciej jej to idzie.
Kolejną różnicą jest fakt, że "erkę" podzielono na dwie części. Pierwsza dotyczy pary kosmitów (Ail i Anna), którzy znajdując się w meteorze lądują na ziemię tylko po to, aby zasadzić i odnowić Drzewo Zła i Ciemności. Oczywiście przy pomocy demonów z kart tarota, czyli tak zwanych Kardianów. Dzięki nim są w stanie pobierać ludzką energię, potrzebną im do ożywienia wspomnianego wyżej drzewa. Nowi wrogowie są silniejsi od starych, przez co nasze dziewczyny mają z nimi nie lada problem. Na szczęście z odsieczą przybywa Książę księżycowej poświaty, czyli nowe alter ego Mamoru oraz Królowa Serenity, która obdarza naszą bohaterkę nową mocą.
Standardowo wszystko kończy się szczęśliwie, ale to szczęście nie trwa długo, ponieważ jakiś czas później zjawia się Chibiusa oraz goniące ją siły zła spod znaku Bractwa Czarnego Księżyca. Przywódcą stowarzyszenia jest pochodzący z przyszłości Książę Diamand, który w pewnym momencie zakochuje się w Czarodziejce z Księżyca. Z kolei Esmeralda upodobała sobie Tuxedo Kamen, który zastępuje Księcia księżycowej poświaty, odkąd Mamoru odzyskał swoją pamięć. Z obu sezonów, zdecydowanie lepszy jest ten drugi, ponieważ pojawia się nowa Czarodziejka z Plutona, posiadająca moc podróży w czasie i przestrzeni.
Odnośnie atmosfery. Wiem, że niektórzy nie cierpią Chibiusy, która cały czas dokucza Bunny i daje jej nieźle w kość. To prawda, bywa irytująca, ale czasem uda jej się rozśmieszyć widza. Gorzej jest z samymi odcinkami. Wszystko dlatego, że każdy oferuje to samo. Nasze bohaterki żyją sobie spokojnie do czasu gdy gdzieś w okolicy zjawi się potwór sięjący tu i ówdzie spustoszenie. One zaś wkraczają do akcji. Czasem dołącza się do nich Tuxedo i wspólnie pokonują wroga. Na szczęście drugi sezon oferuje podróż w czasie, gdzie z XX wieku wspólnie z bohaterkami lądujemy w XXX. Klimat Kryształowego Tokio jest mroczny i bardzo intrygujący. Cieszy również fakt, że zmagania, które się tam odbywają stoją na znacznie wyższym poziomie niż w cyklicznych, standardowych odcinkach.
Czy to oznacza, że R jest lepsze od podstawki? Szczerze mówiąc nie wiem. Możliwe, że tą decyzją kieruje sentyment do pierwowzoru, a może irytujące sytuację z Chibiusą na czele? Banalny wątek z parą kosmitów? Ciężko jednoznacznie ocenić obie części z tego względu, iż prezentują one zbliżony, niezbyt wygórowany poziom. Nie zmienia to jednak faktu, że osoba nie lubiąca jedynki, nie polubi także dalszych losów czarodziejek, zaś ta, która z zaciekawieniem ogląda to anime, przy "erce" nie poczuje się wcale gorzej.
Polub, zaćwierkaj lub wykop Raziela oraz jego wpisy, jeśli przypadły ci do gustu. Z góry dziękuję za klik.