Bossowie - Final Fantasy Tactics: War of the Lions - Brucevsky - 4 lutego 2013

Bossowie - Final Fantasy Tactics: War of the Lions

Stworzenie dobrych i zapadających w pamięć szefów w taktycznym RPG-u nie jest zadaniem łatwym. Autorów ogranicza system gry, więc muszą oni próbować zbudować niezwykłość bossa, tworząc odpowiedni kontekst walki, podwyższając poziom trudności lub dając mu potężne zdolności. Jak poradzili sobie z wyzwaniem twórcy Final Fantasy Tactics: War of the Lions? Czy znajdziemy tam przeciwników wartych zapamiętania?

W dziele SquareSoftu nie brakuje starć z mniej lub bardziej ważnymi postaciami, które można zaliczyć do grona bossów lub sub-bossów. Jest tego naprawdę sporo i praktycznie co kilka potyczek czeka nas kolejny sprawdzian z bardziej charakterystycznym rywalem i jego podwładnymi.

UWAGA, spojlery!

"Te demony nie wdają się w dysputy z ludźmi"

Na pierwszym planie zdecydowanie wyróżnia się cała grupa złych, która dąży do ożywienia Ajory i korzysta z demonicznych mocy Lucavi. Dzięki nim w kluczowym momencie potrafią oni zmienić się w potężne monstra, które przewyższają siłą i umiejętnościami zwykłych śmiertelników. Jako dzielny Ramza i jego kompani w czasie całej gry stajemy przeciwko kilku takim potworom, wśród których pierwsze skrzypce zdecydowanie wiedzie Belias The Gigas, jeden z najtrudniejszych bossów w całej grze i mój oponent numer jeden roku 2012. Potężny byk dysponuje zabójczymi czarami, a jego pomagierzy nie mają większych problemów, aby szerzyć śmierć i zniszczenie w szeregach naszej drużyny przy pomocy czarów obszarowych. Niewiele gorzej prezentują się wyjęty prosto z Silent Hill Queklain, z którym wrażenia z walki opisywałem wam tutaj oraz przedziwnie wyglądający Zalera. Każdego z nich nie jest łatwo zabić, a same starcia zapisują się też w pamięci ze względu na dedykowany im utwór muzyczny.

Niepokojący kawałek. Przez większość czasu toczymy jednak w świecie Ivalice pojedynki z ludźmi. Kapłani, rycerze, magowie, oni wszyscy mają różne powody, aby nas powstrzymać. I często mają liczne zastępy kompanów, które można lub trzeba wyeliminować. Tutaj już jednak zdarzają się częściej słabsze występy sub-bossów, z którymi potyczki nie różnią się specjalnie od tradycyjnych walk, które stoczyliśmy już podczas poprzednich godzin zabawy. Trochę szkoda, że tak rzadko autorzy zdecydowali się na wprowadzenie nowych wytycznych, które odmieniłyby wygląd starć i zmusiły do kombinowania. W efekcie spora część ważnych potyczek fabularnych przypomina zwykłe losowe walki i nie jest odpowiednio wyróżniona. Nie wbija się w pamięć i nie budzi podniecenia, co można uznać za sporą wadę.  

Niestety trochę w ten słabszy schemat wpasowuje się finał, który zgodnie z tradycją gier Squaresoftu jest podzielony na kilka rund. Większość walk pozbawiona jest polotu, ale są też wyróżniające się potyczki, jak choćby ta z Barichem, która szybko wbija się na szczyt najtrudniejszych walk w FFT. Uzbrojony w zadający potężne obrażenia pistolet boss jest wspierany przez kilka hydr i równie dobrze wyposażonego towarzysza. To sprawia, że trzeba wykazać się pomysłowością, opanowaniem i zmysłem taktycznym, a do tego mieć szczęście, aby w miarę szybko i sprawnie go pokonać. Samo decydujące starcie w War of the Lions jest natomiast przeciętne i szybko przeradza się w festiwal najmocniejszych ataków i bezceremonialną wymianę ciosów.

Bossom z Final Fantasy Tactics nie można odmówić faktu, że często stanowią wyzwanie. Tylko części z nich udaje się jednak gracza zaskoczyć czymś więcej niż dużą ilością HP, silną gwardią pomocników i mocnymi atakami. Na szczęście nad wszystkim czuwa ciekawa fabuła i to ona sprawia, że niekiedy nawet bliźniaczo podobne walki pokonuje się z entuzjazmem. Czasami właśnie dramatyzm wydarzeń sprawia, że szybko zakończona walka z bossem, zapisuje się jednak w jakiś sposób w pamięci. Szefowie sami w sobie w dziele SquareSoft w większości przypadków nie zachwycają, ale jako element całości, idealnie pasują do kompozycji, która zachwyci wielu. Jak na ograniczone możliwości stylistyki i systemu gry to projektanci ze SquareSoft nie najgorzej się wybronili.

Ocena bossów: 7/10

In plus:
- Lucavi
- „klasycznie fajnalowa” seria potyczek pod koniec gry
-  często wysoki poziom trudności

In minus:
- Ostatni boss
- Mało zróżnicowane cele
- Nie do końca przemyślane misje, w których trzeba zabić wskazanego wroga

W cyklu "Bossowie" pojawiły się też gry:

Ratchet & Clank 2

Oni


Brucevsky
4 lutego 2013 - 16:50