Bossowie: Killer7 - Brucevsky - 30 kwietnia 2016

Bossowie: Killer7

Siedmiu znakomitych płatnych morderców nie może zajmować się błahymi zleceniami. Ich celami stają się z reguły psychopaci, możni i ważni tego świata. Żaden z nich nie chce łatwo opuścić ziemskiego padołu, a na pewno nie chce tego zrobić bez walki. Jak w pełnym zjaw i demonów świecie Killer7 wypadają więc walki z bossami? Inaczej niż w jakiejkolwiek innej grze.

Uwaga, spojlery takie, że mózg opuszcza czaszkę!

BAM, nie żyjesz!

Ciężko nawet, analizując najważniejszych przeciwników z produkcji studia Grashopper Manufacture, znaleźć pewien schemat. Tutaj praktycznie każdy pojedynek jest inny, prowadzony według odmiennych reguł. Gracz nie przestaje być zaskakiwany przez twórców, którzy wychodzą poza konwencjonalne metody projektowania walk i proponują pojedynki idealnie wpasowujące się w dziwny klimat całego Killer7.

Tu nie ma projektów szefów, które zapadają w pamięć i nadają się na dowolną listę dziesięciu najbardziej charakterystycznych przeciwników z gier wideo. Wszyscy jednak tworzą element większej układanki i znakomicie odgrywają swoje role w fabule. Intrygują, motywują gracza, a później w nietypowy sposób zmuszają go do intelektualnego lub fizycznego wysiłku. Starć typowych, prostych wymian ognia, jest tutaj niewiele.

Mnie szczególnie mocno zapadł w pamięć m.in. dżentelmeński pojedynek dwóch doskonałych zabójców – Dana i jego mentora Curtisa Blackburna. Naprzeciw siebie stają dwaj specjaliści od zabijania. Otacza ich przenikliwa cisza. Startujący do lotu gołąb symbolizuje prawo do oddania strzału w stronę przeciwnika. Zwycięża ten, kto pierwszy pośle trzy celne pociski. Wprost ociekający klimatem, jedyny w swoim rodzaju test refleksu i opanowania. Swoje zrobiła też bardziej konwencjonalna, acz równie wymagająca, potyczka z ożywionymi z martwych politykami czy batalia z grupą superbohaterów, wytworów chorej wyobraźni pewnego rysownika.

W cyklu Bossowie normalnie w tym miejscu wspomniałbym jeszcze o oponencie finałowym, który potrafi albo uratować albo pogrążyć cały występ szefów w danej grze. Killer7 jest inne, więc i ten odcinek serii będzie się różnił. Trudno bowiem jasno określić, kto tak naprawdę jest finałowym oponentem płatnych zabójców. Który z pojedynków z końcowej godziny zasługuje na miano tego ostatniego. W grze występuje bowiem kilka walk oskryptowanych, których wynik jest niezależny od działań gracza. Czy te wywołujące nieraz spore emocje, potrafiące szokować pojedynki wliczać do starć z bossami? Dobre pytanie. Kolejne do długiej listy tych dotyczących fabuły, mechaniki i pozostałych elementów Killer7.

Nie widziałem jeszcze w życiu wszystkiego i pewnie wiele rzeczy zdoła mnie w przyszłości zaskoczyć. W ostatnich tygodniach nic tak często tego jednak nie robiło jak Killer7. Także bossowie w grze Goichiego Sudy są inni, a starcia z nimi daleko wykraczają poza zwykłe pojedynki, które często toczymy w wirtualnych światach. Za te liczne momenty zaskoczeń i nieustanne zmuszanie gracza do kombinowania oraz ciągłe testowanie jego refleksu, zręczności i celności mogę wystawić tylko jedną notę.  Oby inni czerpali przykład z pomysłowości mistrzów z Japonii.

Ocena bossów: 10/10

W ramach cyklu Bossowie zostali ocenieni też przeciwnicy z:

Ratchet & Clank 2
Final Fantasy Tactics: War of the Lions
Oni
X-Men Legends II: Rise of Apocalypse
Headhunter
Gun
Crash Bandicoot 2: Cortex Strikes Back
Medal of Honor: European Assault
Metal Gear Solid: Peace Walker
Bully
Patapon
Kingdom Hearts
Max Payne
Killzone: Liberation
Pirates: Legend of Black Kat
Darksiders
Haunting Ground
Klonoa

Ratchet & Clank 3: Up Your Arsenal!

Brucevsky
30 kwietnia 2016 - 17:47