Premiera Tekken Tag Tournament sprawiła, że seria była na ustach i w sercach wszystkich fanów bijatyk. Dopracowany, rozbudowany tytuł pokazał możliwości nowej generacji konsol. A przecież był to zaledwie swoisty „Best of” poprzednich części. Jeśli wyszedł tak dobrze, to co dopiero miała pokazać pełnoprawna czwarta część serii! Nadzieje były olbrzymie.
Tekken 4
I, jak to niestety często z nadziejami bywa, nie przetrwały spotkania z rzeczywistością. Wydany na automatach w 2001 roku Tekken 4 przyniósł szereg istotnych zmian w rozgrywce. Nieograniczone areny zastąpione zostały lokacjami ze ścianami, wymuszając inne podejście do walki i wprowadzając związane z tą nowością modyfikacje sterowania postaciami. Korzystanie z uskoków w boki stało się uproszczone i znacznie potrzebniejsze, rozgrywka stała się mniej dynamiczna i bardziej taktyczna. Większości graczy nie spodobały się takie zmiany. Podobnie jak drastyczny redesign wielu postaci, których nowe stroje wzbudzały spore kontrowersje oraz słaby balans wojowników. Namco przekombinowało ze zmianami i nowy silnik graficzny nie wystarczał, by po raz kolejny podbić serca fanów.
Wydana rok później konsolowa wersja (klasycznie – wyłącznie na konsolę Sony, Playstation 2), chociaż standardowo przyniosła nowe tryby, w tym solidnie rozbudowany Tekken Force oraz dodatkowe postacie (tym razem jedynie w postaci alternatywnych stroi dla standardowych bohaterów), również nie wzbudziła zachwytów. Otrzymywała dość dobre recenzje, ale społeczność fanów wydała brutalny werdykt – to nie był Tekken, którego wszyscy kochali. „Czwórce” życia nie ułatwiał też fakt, że wydany w mniej więcej tym samym czasie Virtua Fighter 4 okazał się jedną z najlepszych odsłon serii i zachwycał lepszą oprawą graficzną, świetnym systemem walki oraz interesującymi nowościami, jak możliwość indywidualizacji każdego zawodnika. Oczywiście byłbym nieuczciwy, mówiąc, że Tekken 4 okazał się całkowitą porażką – pojawiło się nieliczne grono fanów, którym bardziej taktyczne podejście do rozgrywki i ograniczone areny się spodobały. W opinii większości, również mojej, była to jednak najsłabsza odsłona cyklu.
Tekken 5
Po wpadce, jaką był Tekken 4, na kolejną odsłonę czekać trzeba było aż do końcówki 2004 roku. Warto jednak było uzbroić się w cierpliwość, ponieważ japońscy programiści zrozumieli swoje błędy. Tekken 5 okazał się być powrotem do korzeni, wycofując się z nieudanych pomysłów wprowadzonych w „czwórce”, zostawiając jednak część z nich w zmodyfikowanej formie. I tak system walki znowu był pełen dynamiki, powróciły też nieograniczone ścianami areny. Nadal można było znaleźć w grze lokacje o ograniczonej powierzchni, ale tym razem nie miały one już aż tak drastycznego wpływu na rozgrywkę. Wróciło sporo klasycznych postaci, co łącznie z debiutującymi dało ponad trzydziestkę wojowników, oprawa graficzna oszałamiała, zaś projekt i udźwiękowienie niektórych plansz, jak chociażby „Moonlit Wilderness”, do dziś uważam za najlepsze w całym cyklu. Dorzucono też „pożyczone” z cyklu Virtua Fighter modyfikowanie wyglądu bohaterów. Król Żelaznej Pięści powrócił w wielkim stylu.
Na wersję na PS2 tym razem trzeba było czekać jedynie kilka miesięcy. Oprawa graficzna została nieznacznie uproszczona, co nie przeszkodziło tytułowi stać się jedną z najładniejszych produkcji ówczesnej generacji sprzętu. Hitem okazało się umożliwienie graczom zagrania w automatowe wersje pierwszych trzech części cyklu, udania się w nostalgiczną podróż w przeszłość i zobaczenie na własne oczy, jak ewoluowała seria. Nieco mniej udanym bonusem okazał się tryb „Devil Within” – w zasadzie oddzielna gra w grze, zręcznościówka, w której jako Jin przebijaliśmy się przez armie przeciwników i kiepsko zaprojektowane sekwencje platformowe. Zdecydowanie przyjemniejszy od tego nie-wiadomo-czego był klasyczny tryb Tekken Force, którego w piątce niestety zabrakło. Tym niemniej Tekken 5 sam w sobie wymiatał i znowu porozstawiał konkurencję po kątach. Fani byli zachwyceni, włodarze Namco, widząc słupki prezentujące sprzedaż, również się cieszyli, jak grzyby po deszczu zaczęły pojawiać się turnieje, a wtedy już nie taki młokosowaty Czarny Wilk, który w końcu doczekał się własnej konsoli PS2, wznowił na podwórku sezon walk o tytuł Króla Żelaznej Pięści. Zdecydował się też po raz pierwszy wystartować w poważniejszych zawodach, gdzie mu brutalnie udowodniono, że wcale nie jest takim wymiataczem, jak mu się wydawało. ;)
Death by Degress
Gdzieś między premierą automatowej a konsolowej wersji piątego Tekkena zadebiutował spin-off serii skupiający się na przygodach jednej z bardziej znanych bohaterek serii, seryjnej zabójczyni Niny Williams. Wydana wyłącznie na, niespodzianka, PS2 produkcja rozwijała do poziomu samodzielnej produkcji koncept trybu Tekken Force. Czytaj, była klasyczną chodzoną bijatyką. Co jednak przechodziło jako apetizer do walk jeden na jeden, niekoniecznie smakowało w charakterze dania głównego. Nieprzemyślany system walki, irytujące zmuszanie gracza do biegania po mapach w poszukiwaniu konkretnego klucza do konkretnych drzwi, kiepska praca kamery skazały tytuł na zapomnienie. Chociaż uczciwie trzeba przyznać, że oprawa graficzna oraz pojedyncze pomysły jak silne ciosy sprawiające, że pojawiało się rentgenowskie zbliżenie pokazujące łamane kości (brzmi znajomo, jeśli się grało w najnowszą odsłonę Mortal Kombat, nieprawdaż?) były całkiem udane.
Oprócz próby udźwignięcia swojej własnej produkcji przez Ninę, postacie z serii Tekken dość często zaliczały i nadal zaliczają gościnne występy w innych grach. W serii Soul Calibur na dobre zadomowił się Yoshimitsu, a w PS2’owej wersji „dwójki” dodatkowo grać można było Heihachim Mishimą. Wiele postaci z Tekkena pojawiło się w wydanym wyłącznie w Japonii RPGu Namco X Capcom oraz jego kontynuacji Project X Zone. W bijatyce Urban Reign wytrawni gracze mogli odblokować Paula Phoenixa i Marshalla Law. Ubiegłoroczna odpowiedź Sony na Super Smash Bros wśród szeregu gwiazd z różnych gier gościła też wspomnianego już Heihachiego. Bohaterowie i bohaterki z serii Tekken występowali również między innymi w grach Naruto Shippuden: Ultimate Ninja Storm 2, Pac-Man Fever i Smash Court Tennis Pro Tournament 2. |
Tekken: Dark Resurrection
Automatowa wersja Tekkena 5 otrzymała pod koniec 2005 roku update zatytułowany Dark Resurrection. Dodatek wprowadzał dwie zupełnie nowe postacie (Dragunova i Lili), powrót jednej nieobecnej od czasów Taga (Armor King), szereg modyfikacji lepiej balansujących rozgrywkę oraz zestaw nowych aren, będących przeróbkami tych znanych z oryginalnej piątki. Zmian nie było tak wiele, ale gracze szybko polubili nowe postacie i Dark Resurrection spotkało się z entuzjazmem graczy.
Znacznie większy szum zrobił jednak konsolowy port gry. Tym razem tytuł nie wylądował na PS2, a pierwszej przenośnej konsoli Sony, PSP. W przeciwieństwie do wykastrowanego Tekken Advance „Mroczne Odrodzenie” było pełnoprawnym Tekkenem, lepszym nawet od „piątki”. Wersja na przenośną konsolę oprócz zachowania wszystkich elementów oryginalnej wersji dorzucała kilka pomniejszych trybów rozgrywki oraz umożliwiała granie z innymi graczami przez Wi-Fi. Jedyne kompromisy, na jakie musieli zdecydować się autorzy przy konwersji, dotyczyły oprawy graficznej oraz usunięcia klasycznych map z Tekkena 5 – gra zawierała jedynie zremasterowane wersje aren. Tekken: Dark Resurrection stał się jednym z największych hitów Playstation Portable. Co paradoksalnie wywołało niezadowolenie fanów…
…którym nie w smak było, że najlepsza część serii dostępna jest jedynie na konsolę przenośną. Namco wyszło naprzeciw oczekiwaniom i na szybko zmontowało konwersję na PS3. Sprzedawana wyłącznie przez Playstation Network wersja nie posiadała dodatkowych trybów z wersji przenośnej, rozdzielczość 1080p opłaciła okazyjnymi spadkami animacji i generalnie wyglądała jak jeden wielki skok na kasę, ale mimo to zdobyła sporą popularność. Po kilku miesiącach uporano się z problemami z płynnością oraz rozbudowano grę o tryb online. Tak też bocznymi drzwiami seria weszła w kolejną generację sprzętu do grania. Generację, w której ostatecznie oddała tytuł najlepszej bijatyki nieoczekiwanemu staremu rywalowi, którego dawno temu spisano na straty…
Pozostałe części cyklu:
Wzloty i upadki serii Tekken. Część V
Wzloty i upadki serii Tekken. Część IV
Wzloty i upadki serii Tekken. Cześć II
Wzloty i upadki serii Tekken. Cześć I
Jeśli spodobał Ci się mój wpis, byłoby miło, gdybyś zalajkował/a moją stronę na FaceBooku. Za korektę moich tekstów odpowiada Polski Geek, zachęcam też do odwiedzenia jego bloga.