Stephen King to jeden z najpopularniejszych, najbogatszych i najbardziej płodnych pisarzy świata. Które z owoców jego pracy przemieniono w najlepsze filmy na podstawie prozy amerykańskiego autora? Oto subiektywne zestawienie siedmiu najlepszych produkcji, które powstały dzięki pisarstwu Kinga.
Większość z Was pewnie choć raz w życiu słyszała o tak zwanych idlerach, clickersach, klikaczach, jak zwał tak zwał – chodzi o produkcje, które jak grzyby po deszczu zaczęły wyrastać po roku 2013, kiedy to wielki sukces odniósł przeglądarkowy Cookie Clicker. Była to prosta gra polegająca na… klikaniu w ciasteczko. Jedno kliknięcie to jedno świeże, jeszcze ciepłe ciastko. Za upieczone ciasteczka mogliśmy konstruować na przykład farmy ciasteczek, które produkowały setki ciasteczek bez naszego klikania. To pozwalało nam konstruować coraz bardziej fikuśne budynki i coraz bardziej zwiększać produkcję ciastek.
Istnieje jakiegoś rodzaju fenomen związany z tego typu „bezczynnymi” grami. Co sprawia, że przy czymś tak błahym, wręcz głupim wielu ludzi jest w stanie spędzić setki godzin?
Firma Disney podjęła decyzję o wycofaniu swoich filmów z oferty Netfliksa. Z informacji podanych przez serwis CNBC wynika, że produkcje takie jak Księga dżungli, Kapitan Ameryka: Wojna bohaterów czy Łotr 1. Gwiezdne wojny – historie subskrybenci platformy w Ameryce Północnej będą mogli oglądać tylko do końca 2017 roku.
Zanim Spider-Man stał się częścią kinowego uniwersum Marvela, firma Sony starała się zbudować wokół Człowieka-Pająka własny cykl filmów głównych i pobocznych, w których w tytułowego bohatera wcielał się Andrew Garfield. Ambitne plany zostały zrewidowane przez niezadowalające wyniki finansowe Amazing Spider-Man oraz Amazing Spider-Man 2, nie pomogło też chłodne przyjęcie tego drugiego filmu przez krytyków. Amazing Spider-Man 3 został porzucony zanim zdążył się narodzić, a widzom pozostały jedynie domysły, o czym mógłby być. Przynajmniej do niedawna, gdyż reżyser filmów opowiadających o tej inkarnacji superbohatera, Marc Webb, zdradził niedawno, co zobaczylibyśmy w trzeciej część cyklu.
Pozwolę sobie zacząć od kontrowersyjnej opinii – trylogia na kanwie Hobbita wcale nie była ani katastrofalna, ani w ogóle bardzo zła, zarówno z punktu widzenia filmów samych w sobie, jak i adaptacji książki (książeczki?) Tolkiena. Owszem, nie były to również produkcje zbyt dobre, ale miały garść atutów, dzięki którym mogły się podobać. Po co o tym mówić kilka lat po debiucie Bitwy Pięciu Armii? Bo sądzę, że osób podobnego zdania jest więcej – osób, które, tak jak ja, chętnie zobaczyłyby jeszcze trochę Śródziemia na ekranach kin. Materiału źródłowego nie brakuje – nietknięte przez filmowców wciąż pozostają niezliczone opowieści zebrane w Silmarillionie. Jednak czy branża filmowa (czyt. Warner Bros.) faktycznie może – i chce – zabrać widzów na jeszcze jedną podróż po Tolkienowskich krainach? Spróbujmy odpowiedzieć na to pytanie.
kalendarz wiadomości | |||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||
|
zobacz więcej