Po paru wpisach lżejszych, przyszedł czas na mocniejsze teoretyzowanie. Sporą inspiracją dla tekstu był artykuł Marka Krajewskiego „Społeczne jako wirtualne. O starym i nowym typie symulowania realności”. Badacz stawia tezę dość śmiałą, z którą jednak nie sposób się nie zgodzić, brzmi ona następująco: cała ludzka kultura od samego początku bazowała na wirtualności.
Zdumiewające jest nieraz, jak jakiś wyraz zadomawia się w języku i wypycha z niego krewnego, którego pozycja – wyrabiana przez kilkaset lat – zdawała się już całkiem ugruntowana. Ile ostatnio czytaliście o elementach survivalowych w grach? A jak często czytacie o wirtualnych robinsonadach?
Zdarzyło się wam kiedyś odpalić grę i stwierdzić, że znakomicie prezentuje się jej warstwa audio-wizualna, może nawet fabuła jest najwyższych lotów, ale całość została zepsuta przez absolutnie nieprzemyślaną lub niedopracowaną rozgrywkę?
Przedstawiam moje, absolutnie subiektywnie obsadzone podium gier, którym nie mogę wybaczyć, że przyciągają do siebie wszystkim, poza samą rozgrywką.
Niezależnie od tego, ile gry wideo zapożyczają z literatury i filmu, nasz sposób myślenia o nich jest zupełnie wyjątkowy, czego świadectwo można bardzo łatwo można zobaczyć na przykładzie naszego sposobu mówienia o prowadzonej rozgrywce.
Współczesne gry starają się coraz bardziej zabudować przestrzeń różnego typu aktywnościami, a czas potrzebny na „pasywną” podróż skrócić do minimum. Niestety, sądzę, że gdzieś zapomniana zostaje przy tym klimatotwórcza rola, jaką pełni odpowiednio przedstawiona podróż.
Coraz częściej słyszymy narzekania, że gra każe nam dziesiątkować oddziały wrogów, których inteligencja zbyt wyraźnie obnaża pustkę między uszami. Ile ostatnio ograliście tytułów, w których AI w ogóle was nie raziło? Spróbujmy spojrzeć na problem, a także na sposoby rozwiązania go, przez pryzmat teorii groteski.
Minirecenzja naprawdę dobrej gry, której klimatu nie jestem w stanie "łyknąć". Chyba pierwszy raz grałem w produkcję, która naprawdę bardzo mi się podobała, a jednocześnie cały czas dawała poczucie, że pozostaję zupełnie nieczuły na to, co zostało obmyślane jako najbardziej urzekające.