Wielka tajemnica - recenzja Kara no Shoujo
Steampunk w grach wideo - o Arcanum, Thiefie, Niebiosach Arkadii. O magii i parze.
Tactics Ogre: Let Us Cling Together - moja gra roku 2011
Pikselowa sztuka - recenzja Mother 3
Gry dla fabuły - czym są visual novels?
Retrospektywa: Planescape, gra w którą (wciąż) trzeba zagrać
Ukonsolowienie. Konsolizacja. Skonsolowienie. To takie brzydkie i niepotrzebne słowa. Nawet Word mi je podkreśla na czerwono!
Trwający obecnie Humble Bundle to dobra okazja, żeby za grosze sprawdzić dwie przyjemne gry Remedy. A wczorajsze AMAA z Samem Lakiem było świetną okazją, żeby dowiedzieć się nieco o autorze oraz przyszłości firmy.
Pojawienie się Super Metroida (alias – jedna z najlepszych gier w historii) za grosze w wersji na Wii U pokazała mi ostatecznie jak bardzo zmienili się gracze. Klasyk ze SNESa nigdy nie był tytułem łatwym, ale legiony nowych w temacie pokazały, że nie rozumieją starego projektowania gier i to już jest nie dla nich.
Japońskie gry niezależne od dawien dawna zajmowały silne miejsce w tamtejszych mediach – ale niewielu z nim udało się w ogóle przebić na zachodzie, a żadna z nich nie zebrała u nas choćby części popularności Braida. Ale to właśnie japoński twórca Pixel, a właściwie Daisuke Amaya, ze swoim Cave Story był jednym z pierwszych, którym udało się wybić z niszowo-pikselowatą giereczką na całym świecie. Cave Story okazało się jednak czymś więcej, niż zdawałoby się na pierwszy rzut oka. Na całe szczęście! Ponieważ okazało się skomplikowaną, ciekawą, dobrą wariacją na temat Metroida, nie kopiując bezczelnie z klasyków, ale także je rozwijającą.
Przygoda agenta Yorka, który kocha kawę, kłóci się ze swoim alter-ego, jest ścigany przez zombie i zabójcę w czerwonym płaszczu to jedna z najciekawszych gier ostatnich lat. A nawet wspaniały przykład na to jak zbudować wielką wizję niewielkimi środkami.
Zaczyna się od brutalnego zabójstwa, a potem napięcie już tylko rośnie. Tytuł jaki przygotował nam niejaki Swery65 zaskakuje już od początku, szybko zmieniając profil z klona Resident Evil 4 na coś znacznie więcej. Rozgrywką gra przypomina nie mniej, nie więcej, a RPGa akcji. Miasto z NPCami służy nam za duży HUB, a miejsca zainfekowane przez zombie to swojego rodzaju dungeony.
Poruszając się z widokiem znad ramienia zbieramy wskazówki, walczymy, zdobywamy nowe przedmioty… i sporo rozmawiamy. Bohater musi dbać w czasie swych wojaży o schludny wygląd, poziom zmęczenia i głodu, ale wbrew pozorom nie jest to irytujące. Do dyspozycji mamy również samochód i sama koncepcja przypomina bardzo to, czym oryginalnie miał być Alan Wake. Otwarty świat pełen horroru. Tyle, że i to było zbyt proste.
Dark Arisen sporo poprawia względem oryginalnej gry. Ta nie tylko staje się przyjemniejsza, ale też sporo szybsza i różnorodniejsza. Do tego ten klimat! Ten klimat!
3$ jako cena minimalna za siedem tytułów, 10$ za dziesięć tytułów.
Na forum zmarłego tragiczną śmiercią magazynu Neo Plus istniało pewne ciekawe określenie na fanów konsol Sony. Playslave. Playslavem był osobnik, który uwielbiał gry oraz konsole wydawane przez japońskiego giganta bez względu na wady, problemy czy ich jakość. Playslavem był każdy o niepopularnych opiniach, takich jak np. to, że PlayStation 2 było najlepszą konsolą swojej generacji. Playslavem byłbym zapewne i ja, uznając „podróbkę” Smash Brosa za grę pod prawie każdym względem lepszą.