Sleeping Dogs: sandbox niemal idealny w oczekiwaniu na GTA V
Wspomnienia to nie wszystko: Remember Me
Najważniejsze gry obecnej generacji cz. 3 - Wasze propozycje
Najważniejsze gry obecnej generacji cz. 2
Zagrałbym w... Malowanego Człowieka - cykl demoniczny
Najważniejsze gry obecnej generacji cz. 1
Crysis to jedna z tych serii, których nie doceniłem i z perspektywy czasu tego żałuję. Oczywiście w pewnych kwestiach nadal podtrzymuję swoje zdanie: seria miała swoje wzloty i upadki, wciąż, czy tego chcemy czy nie, jej najmocniejszą stroną jest oprawa wizualna i niestety dopiero „trójka” zgrabnie łączy zalety sandboxowej „jedynki” z tunelową „dwójką”. Postanowiłem zmierzyć się z legendą nanokombinezonu i onieśmielony zwracam Crytekowi honor: po raz pierwszy wykonaliście kawał solidnej roboty! Wersja recenzowana (i najbardziej dopieszczona): PC.
Mówiąc szczerze, po zapowiedzi PS4 odczułem ulgę. Ta generacja trwa(ła) naprawdę długo – niektórzy twierdzą nawet, że za długo. Nie wiem ile ma to złych i dobrych stron, ale jedno jest pewne: wreszcie można zacząć realnie marzyć o starych-nowych tytułach w nowej jakości. Takich, które nie będą ograniczać przestarzała technologia i do granic możliwości wyeksploatowane rozwiązania. Tym samym przedstawiam Wam listę kilku tytułów, które z dużą dozą prawdopodobieństwa na nextgenach się pojawią, a których doczekać nie mogę się już teraz. Oprócz tego nie mogło zabraknąć oczekiwań względem oprawy, autorskich rozwiązań i czegoś, co odróżni je od swoich poprzedników.
Od czasu do czasu moje hobby, jakimi są gry video, sprowadzane jest przez niektórych do rozrywki dla dzieci i chociaż spotykam się z tym coraz rzadziej, postanowiłem szerzej przyjrzeć się temu problemowi. Niektórzy twierdzą, że spędzanie wolnego czasu na grach przynosi opłakane skutki, a sami nie użytkują go lepiej. Jak to zatem jest – czy z gier można rzeczywiście „wyrosnąć”? Skąd w ogóle takie stwierdzenie?
Blisko rok temu zakończyła się największa growa historia ostatnich lat. Bioware nie zostawiło otwartej furtki na sequel. Trylogia była zamkniętą całością, więc kolejna gra w uniwersum może przybrać każdą postać. Jednak na nowym oddziale developera spoczywa ogromny ciężar odpowiedzialności: od ich ciężkiej pracy zależeć będzie to, czy uniwersum wniosą na nowy poziom czy też pogrzebią nadzieje na nową jakość. Tak czy inaczej obaw co do nowej sagi mam sporo, ale to samo można też powiedzieć o zapowiedzianej ekranizacji, o której wciąż w zasadzie nic nie wiemy. Przed Wami ostatnia część serii "Okiem T-Rexa – Mass Effect".
Kończy się pewna epoka w dziejach komputerowej rozrywki, a wraz z nią powoli lecz stanowczo odchodzą w niebyt gry pudełkowe. Kto by pomyślał, że tak szybko? Mimo to jeszcze wiele wody w Wiśle upłynie, nim całkowicie zrezygnujemy z fizycznych nośników. Tak czy inaczej pewnym ukłonem dla „wyznawców pudełkowej religii” były Giermasze największego niegdyś wydawcy na polskim rynku, CD-Projekt. I nie chodzi mi tu o sam fakt dostania zalegających w magazynie gier w okazyjnych cenach. Chodzi o samą ideę i ciekawie spędzony czas.
W ostatnich latach najsłynniejszy kosmiczny potwór Wszech Czasów nie ma niestety lekko. Wszystko zaczęło się od połączenia uniwersum Obcego i Predatora, tym samym grzebiąc nadzieje fanów na coś ambitniejszego, niż tylko wyjątkowo marna sieczka. I nie było w tym nic tragicznego (jednorazowe wpadki wszak się zdarzają), gdyby nie fakt, że ostatnio widać tu tendencję spadkową. Sequel Aliens vs Predator Reqiuem to filmidło, które zwyczajnie zabija dwie największe legendy klasyki kina Sci-Fi, z kolei growy Aliens vs Predator (ten nowszy) okazuje się być do bólu sztampowym shooterem na kilka godzin. Właśnie do tego wszystkiego swoje pięć groszy dosypało Gearbox Software ze swoim Aliens: Colonial Marines, a filmowy Prometeusz, choć w moim prywatnym rankingu okazał się być produkcją naprawdę udaną, to trudno mi wybaczyć Scottowi tyle baboli i tak beznadziejnych aktorów (przynajmniej takich dwóch, co się pogubili).
Ile to już? Prawie sześć lat z niecierpliwością czekamy na trzecią część jednego z najlepszych FPSów w historii. W tym długim czasie przez branżowe portale przewinęło się trochę plotek, uraczeni zostaliśmy nawet wyciekiem szkiców koncepcyjnych rzekomo pochodzących z trzeciej części przygód Gordona Freemana. Nadszedł czas, by zebrać wszystko w zgrabną całość, wycieki podsumować i wyjaśnić, dlaczego Gabe Nevell wciąż trzyma nas w niepewności. Jest nadzieja – istnieje duże prawdopodobieństwo, że Half-Life'a 3 ujrzymy może już za rok, góra półtora.
W serii "Okiem T-Rexa" przypominamy sobie najbardziej kultowe i wyjątkowe growe serie. W piętnastolecie wielkiego w skali światowej debiutu amerykańskiego developera Valve chciałbym raz jeszcze powrócić do emocjonujących czasów spod znaku Lambdy. Mocno nietypowy FPS z doktorem fizyki w roli głównej, zombie, komandosi, łom w dłoń i sporo wybuchów. Takie rzeczy tylko w Half-Life!
Społeczność graczy nie ma sobie równych. Setki ambitnych projektów, fanowskie filmy z małym budżetem, a nie raz przebijające poziom Hollywoodu, od groma świetnie zrealizowanych modów, cosplaye. Widać, że gracze nie będący zawodowo związani z tą branżą potrafią pozytywnie zaskoczyć. Dlaczego zatem nie mielibyśmy mieć jakiegoś udziału w tworzeniu gry, choćby opartego o prawdziwe słuchanie społeczności?
Tyle się ostatnio mówi o nadchodzących nextgenach, że rzeczywiście musi to oznaczać rychły i nieunikniony koniec obecnej trójcy, czy raczej „dwójcy” Microsoft i Sony. W przypływie pozytywnych plotek i obietnic przepięknej nextgenowej grafki musiała znaleźć się i łyżka dziegciu. Już teraz jesteśmy straszeni znacznie większymi kosztami produkcji gier, nawet w obliczu ostatnich podwyżek Electronic Arts (przypomnijmy: oficjalna cena gier konsolowych spod szyldu EA to teraz 250 zł ). Czy ładniejszą grafikę można usprawiedliwić wyższą ceną? Zdaje się, że niekoniecznie...
Takie gry jak Leage of Legends czy Team Fortress 2 nie dość, że świetnie sobie radzą i zyskały olbrzymią popularność, to jeszcze zagarnęły sobie lwią część rynku „dla siebie”, tak, że konkurencja (ot, choćby DOTA 2) nie ma lekko. Crytek podszedł do modelu Free to Play dość odważnie, ogłaszając oficjalnie, że niedługo całkowicie zrezygnuje z klasycznych, pudełkowych płatnych wydań na rzecz „zupełnie darmowych przeżyć”. Zaznacza jednocześnie, że przeciwny jest obecnej polityce dodatków DLC, a silnie inwestuje w różnorakie usługi typu GFACE, które mają być jednym ze źródeł finansowania ich przyszłych gier. Kto na tym straci, a kto zyska?
Gdzieś w zakątkach odrobiny kiczu (nieśmiertelny Hitler, betonowe odzywki głównego bohatera) jest sobie gra zapomniana, kojarzona głównie po mocno nieudanych następcach stworzonych i wydanych nakładem City Interactive. A jednak warto wrócić na chwilę do oryginalnego „Mortyra” z dwóch znaczących powodów: po pierwsze, to jeden z pierwszych, rasowych polskich FPSów, którego nie trzeba było się wstydzić. Po drugie, wbrew temu, co pozostawiły po sobie kolejne części, to całkiem dobra gra była. Tytuł nieistniejącego od dawna Mirage Media, który przekazał potem serię w ręce City Interative.