Dragon Ball Super - Toriyama potwierdził nową serię anime
Dragon Ball Z: Fukkatsu no F - już tylko tydzień do premiery
"Beren i Luthien" - pierwsze informacje na temat fanowskiego filmu osadzonego w Śródziemiu (Prima Aprilis)
Hyper Dragon Ball Z - fanowska produkcja, która bije na głowę większość oficjalnych gier
Moje ulubione AMV
Shaman King: Master of Spirits - recenzja gry
Spotkali się w gospodzie. Obalili parę piw i jeszcze przed końcem wieczoru potężny wojownik, mądry czarownik, pobożny kapłan i przebiegły złodziej stworzyli nierozerwalną drużynę, gotową do walki ze złem tego świata. Kto by pomyślał? Tak się składa, że parę kroków dalej faktycznie czai się zło. Mroczny władca wypełnił niedalekie wzgórze korytarzami, skarbami i trollami.
A potem nasza Dzielna Drużyna zanurzyła się w Otchłanie Ciemności, aby nieść biednym potworom (i duchom)* Śmierć, Zniszczenie i Oświecenie. Klasyczny, stary jak świat scenariusz, nie? Całe szczęście, że ktoś** wreszcie pomyślał i postanowił pokazać nam w jaki sposób wygląda to wszystko z punktu widzenia przeciętnego Władcy Ciemności. Zamiast niszczyć więc niezwykle rzadką florę i faunę podziemnego świata, tym razem przyjdzie nam stanąć w jej obronie i dopilnować, żeby nasze imię zapisało się w kronikach na wieki jako najbardziej przerażające i odrażające budzące powszechną miłość i szacunek.
Jedną z najbardziej znanych legend średniowiecza funkcjonujących w zbiorowej świadomości są z pewnością opowieści o królu Arturze i rycerzach Okrągłego Stołu. Sięgają one okresu wczesnego średniowiecza, lecz tak naprawdę nie mamy pojęcia kim mógł być ich główny bohater i czy istniał naprawdę. Być może był on celtyckim wojownikiem, który w początkach VI wieku zmagał się z Saksonami najeżdżającymi Wyspy Brytyjskie, może był dawnym rzymskim żołnierzem, a może stanowił po prostu wymysł żyjącego w XII wieku mnicha Goeffreya, autora na poły legendarnej kroniki "Historia Regnum Britaniae". Kimkolwiek by nie był, jego postać i świat w którym żył fascynuje ludzi do dziś, stanowiąc dla wielu odzwierciedlenie realiów średniowiecza, z jego wszechobecnym kodeksem rycerskim, turniejami i ślubowaniem damom dworu. Zapomina się przy tym często o innych, kluczowych elementach tej historii – o Excaliburze i Graalu, o Merlinie i Vivien, o walce pomiędzy Arturem a Morganą – lub spycha się je na margines całej opowieści.
Co dziwne, stosunkowo rzadko się zdarza, aby twórcy gier podejmowali próbę stworzenia tytułu osadzonego w klimatach mitów arturiańskich. Wydawałoby się, że to przecież wprost wymarzony temat na stworzenie gry: szlachetni rycerze, wojna, nieszczęśliwa miłość, a wszystko to przyprawione odrobiną magii. Mimo to, próba bezpośredniego przerobienia opowieści o królu Arturze na grę podjęta przez Serge'a Lageta i Bruno Cathala jest jedną z nielicznych, stojących za to na najwyższym poziomie.
Przeglądając ostatnio Gameplay (bo pisać, niestety, nie mam zbyt wiele czasu), doszedłem do wniosku, że pojawia się tu straszliwie mało tekstów na temat zarówno nowych, jak i nieco starszych produkcji dla dzieci. Pojęcia nie mam dlaczego... Bo czy jest w końcu coś lepszego, niż solidna porcja filmów, gier i książek skierowanych do najmłodszych? Strider odpowiada kategorycznie: nie ma! I natychmiast zabiera się za zmianę powyższego stanu rzeczy, tak jak na wszystkich innych portalach, tak również i tutaj zaczynając opisywanie produktów docelowo skierowanych do grupy maksymalnie 12 +. Na pierwszy ogień idzie Teen Titans!, powstały w 2003 roku serial, tworzony pod szyldem Warner Bros. Dlaczego akurat ten? Odpowiedź jest prosta – przez sentyment i fakt, że nadal cieszy się on ogromną popularnością na polskim Cartoon Network. (Choć oficjalnym uzasadnieniem niewyemitowania w Polsce ostatniego, V sezonu Młodych Tytanów, była niska oglądalność IV serii).
Temat "Dragon Balla" przewijał się na Gameplayu już wielokrotnie przy najróżniejszych okazjach: w recenzjach gier, opisach ulubionych seriali, czy po prostu jako przykład tego, że "kiedyś wszystko było lepsze, a anime miały fabułę i wyrazistych bohaterów". Wszystkie artykuły skutecznie omijały jednak temat dość ciekawego projektu dwóch Francuzów pod nazwą "Dragon Ball Multiverse". Najwyższa pora nadrobić zaległości.
7 dni – dokładnie tyle dzieli nas od polskiej premiery kinowej "Iron Sky". Filmu, który wśród niektórych radykalnych środowisk wzbudza oburzenie tak duże, że jest to aż śmieszne. No i zarazem tytułu, który według nieoficjalnej skali Hollywood nie posiada w ogóle budżetu, a który na trailerach prezentuje się po prostu rewelacyjnie. Sądząc po pierwszych komentarzach ludzi, którym dane było już obejrzeć "Iron Sky" (premiery fińska i niemiecka miały miejsce już dwa tygodnie temu), do naszych kin niedługo wejdzie prawdziwy hit S-F, który ma szansę zetrzeć na proch konkurencję zza wielkiej wody. Przyjrzyjmy mu się bliżej...
Pierwszy kontakt z "Bitwą o Śródziemie" zaliczyłem jakoś w okolicach jej premiery - nie będę kłamał, że dane było mi się z nią zapoznać tuż po jej wydaniu, ale z pewnością nie był to długi odstęp czasu. Pamiętam, że gdy zobaczyłem u kolegi fragment gry, wpadłem w osłupienie, z którego przez długi czas nie mogłem się otrząsnąć. "Jak ta gra wygląda! A jaka fenomenalna muzyka! A... a te wszystkie zasady strategiczne! I... i to wszystko w ogóle!" - ot, typowa reakcja na kontakt z hitem. Jakiś czas później dane mi było w "Bitwę o Śródziemie" zagrać osobiście. I mój zachwyt jeszcze bardziej się pogłębił. A potem przyszły inne tytuły i z grą nie miałem do czynienia aż do tego roku, gdy przypadkiem znajomy ze studiów przebąknął, że ma i może pożyczyć. Wziąłem, odpaliłem i... głowy może nie urywa, ale po 8 latach to nadal kawał świetnego RTS-a, który w 2012 r. nadal spokojnie się broni!
Jest młoda, piękna i utalentowana, a Internet oszalał na jej punkcie. Myślicie: kolejna pop-gwiazdka? Ha! Nic bardziej mylnego! To skrzypaczka! I to naprawdę wspaniała! Panie i panowie, przed państwem historia Lindsey Stirling!
Książki osadzone w uniwersum Gwiezdnych Wojen dzielę z grubsza na dwa rodzaje: te, które wywala się do kosza od razu oraz te, które zapewniają jako-taką rozrywkę przy chwilowym braku innych lektur. Tak jak lubię filmy oraz gry pod którymi podpisuje się George Lucas, tak jakoś tytuły z Lucas Books niemal zupełnie do mnie nie przemawiają. Ot, proste i wszystkim znane historyjki, które mają Star Wars w tytule tylko po to, żeby się sprzedać. No i ta cena, oscylująca najczęściej w okolicy 40-kilku złotych! Ostatnio jednak, dzięki wydawnictwu Amber, trafiła się ciekawa okazja aby nabyć niemal za grosze co ciekawsze książki z najbardziej rozbudowanego uniwersum S-F. Przed kilkoma tygodniami wpadł więc w moje łapki Darth Bane, pierwszy z tomów poświęconych historii Starej Republiki i...
Gry przeglądarkowe można liczyć w setkach tysięcy. Ich poziom wykonania jest różny: od crapów, po które nie sięga się nawet w chwili największego kryzysu, po gry które swoim wykonaniem potrafią dostarczyć więcej rozrywki niż produkty za które musimy płacić w sklepach grube pieniądze. Rzadko zdarza mi się bawić w proroka, jednak wszystko wskazuje na to, że w styczniu 2012 r. twórcy z Mini Gamers wrzucili w otchłanie Sieci COŚ, co ma poważną szansę stać się najpopularniejszą grą świata...
Jak im się to udało? Aby odpowiedzieć na to pytanie, należy postawić sobie inne: "co przede wszystkim oferuje Internet"? Swobodną wymianę myśli? Dostęp do informacji? Większe możliwości kontaktu ze znajomymi? Bzdura! Internet oferuje memy! I o tym właśnie jest ta gra.
W ostatnich dniach miałem okazję obejrzeć nowy odcinek OVA do serii Dragon Ball Z, pt. Episode of Bardock, będący bezpośrednią kontynuacją odcinka specjalnego Bardock. Father of Goku. Wrażenia? Mówiąc szczerze - dość mieszane...