Uniwersum Mortal Kombat pełne jest ciekawych postaci i intrygujących relacji między nimi. Niekiedy jednak Midway zupełnie nie wie, jak te wszystkie zależności przedstawić. A najgorzej zaczyna się robić, gdy próbuje sił w innych gatunkach gier.
Tak było chociażby w 2000 roku. Wtedy na rynku ukazała się chodzona bijatyka z Jaxem, Special Forces, która była kontynuacją upokorzeń dla fanów uwielbianego świata. Seria miała problemy z przejściem w trzeci wymiar, a próby zmiany gatunku wychodziły jej przeciętnie. I na domiar złego ukazało się jeszcze to przeklęte Special Forces.
UbiSoft ostatnio pokazał, że potrafi korzystać z premier nowych konsol. Europejski koncern wie, że to dobry moment, aby zarobić i nie trafić jeszcze na zbyt dużą konkurencję. Każdy tytuł towarzyszący premierze nowego sprzętu to bowiem duża szansa dla producenta i wydawcy. Gracze są wtedy spragnieni gier i muszą coś wybrać, aby przetestować świeżo nabyte urządzenie. Stąd też tak wiele gier wydawanych w dniu wejścia na rynek nowej konsoli może się później pochwalić, co najmniej niezłymi wynikami sprzedaży.
Od lat twórcy i wydawcy gier przekonują nas, że są na tym świecie gatunki, platformy, czy rozwiązania, które na coś nie pozwalają. Na szczęście są też i studia, które zamiast tłumaczyć się, wolą dołożyć starań na przełamanie niektórych granic.
Dla mnie doskonałym przykładem takiego zaangażowania w łamanie pewnych barier jest KKND2 na PlayStation. Ten bardzo przyjemny RTS udowodnił wiele ciekawych rzeczy wszystkim posiadaczom „Szaraka” i twórcom gier na całym świecie.
Po kilku latach przerwy dorwałem w swoje ręce najnowszą odsłonę Pro Evolution Soccer. Plan wyglądał klasycznie. Tryb Master League, najsłabsza drużyna, startowy skład łamag i marzenia o podboju świata.
W związku z ostatnimi materiałami opublikowanymi przez Crystal Dynamics na temat nowego Tomb Raidera nie zabrakło też dyskusji i komentarzy o poprzednich częściach serii. I standardowo, wiele osób sobie ulżyło krytykując stare gry.
W jednym z niedawnych odcinków „Nagrania” mogliśmy usłyszeć bardzo ciekawą dyskusję na temat światów w grach. Ostatecznie nie udało się jednoznacznie odpowiedzieć, czy tętniące życiem wirtualne uniwersum jest czymś naprawdę potrzebnym.
W poprzednich odsłonach cyklu poznaliśmy gry w uniwersum Dragon Ball, które ukazały się w latach osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych. Nie omówiliśmy jednak jeszcze tytułów, które zawitały na konsole inne, niż te produkcji Nintendo. Dzisiaj więc poznamy gry, które ukazały się na mniej popularne sprzęty w pierwszej połowie lat 90.
Lubię dla odprężenia po pracy włączyć sobie przed snem „anime z jajem”. Takie gustowne połączenie zabawnych żartów i ciekawej kreski.
Idąc tym tropem i za poleceniem znajomego postanowiłem obejrzeć wulgarny klon Atomówek, czyli Panty & Stocking. Bohaterkami są dwie anielice, które zostały zesłane na Ziemię, aby odkupić swoje winy. W tym celu muszą eliminować kolejne duchy. Ich bronią jest bielizna, która zmienia się w pistolety i miecze. Intrygujący konspekt?
Nintendo w ostatnich latach mogło śmiało chwalić się swoim tytułem „lidera innowacji”. Pomysły Japończyków przynosiły milionowe zyski i prowokowały do naśladowania konkurentów. Jak to jednak w takich sytuacjach bywa, nic nie trwa wiecznie i ostatnio Nintendo przedobrzyło.
Konkretnie mówiąc, 3DS ma spore szanse nie dorównać swoim poprzednikom. Po początkowych niezłych wynikach sprzedaży teraz zainteresowanie sprzętem spadło. Dzisiaj w Japonii nowe konsole Nintendo kupuje tyle samo ludzi, co PSP. A to już mówi za samo za siebie.
Przygotowanie charyzmatycznego i wiarygodnego głównego bohatera bywa dla twórców karkołomnym zadaniem. Stąd coraz rzadziej na rynek puszczane są tytuły, w których nie ma edytora postaci lub co najmniej kilku wersji danego herosa.
O tym, że gracze mają swoje wymagania i nie zawsze są zachwyceni pomysłami projektantów przekonali się twórcy InFamous 2 i Max Payne 3. W obu przypadkach, pierwsze artworki z wizerunkami głównych aktorów spotkały się z nieprzychylnymi opiniami. Dostało się też Capcom za nowy wygląd Dantego z Devil May Cry i autorom konspektu Lary Croft w odświeżonym Tomb Raiderze.
Konami zapowiedziało wydanie kolejnych zestawów wielkich, dawnych hitów. Składanka Metal Gear Solid ma przypomnieć nam losy Raidena na Big Shell, Bossa walczącego z The Cobras i fabułę Peace Walkera.
Już na pierwszy rzut oka widać jednak, że w tym zestawie czegoś brakuje. Absencja Metal Gear Solid: Twin Snakes dziwi i boli. Remake pierwszej części ukazał się tylko na GameCube’a i przez mniejszą popularność konsoli nigdy nie trafił do masowej publiczności. Sytuacja podobna do tej z Resident Evil Zero lub odświeżoną pierwszą częścią horroru od Capcom.
True Crime: Streets of LA żyło i żyje w cieniu innej serii gier sandboxowych, GTA. Produkcji Luxoflux nigdy nie udało się pozbyć naklejki „klon”, choć od konkurenta różniła się dość znacznie. Wielka szkoda.
Po latach w końcu gra trafiła do czytnika PlayStation 2. Akurat miałem ochotę na taki tytuł, więc spodziewałem się wielu miłych chwil spędzonych przy dzisiaj już ośmioletnim produkcie. Na szczęście się nie zawiodłem.
Pisałem niedawno o odważnej i cieszącej mnie woli tworzenia kolejnych gier o łowieniu ryb przez niektórych deweloperów. Nieco później, szukając innych oryginalnych gatunków gier, doszedłem do wniosku, że jest jeszcze miejsce na jedną nową serię gier sportowych. Na produkcje o niedocenianej siatkówce.
Tecmo Koei postanowiło odważnie wykorzystać możliwości Kinecta i przygotowało grę o wyścigach konnych. Posiadacze X360 piszczą z radości?