Filmowo-serialowe podsumowanie roku 2021 - najlepsze rzeczy, które widziałem
Muzyczne podsumowanie roku 2021 - najlepsze albumy!
Abradab + Coma = Kashell. Recenzja debiutanckiej płyty
Wszystko, co ostatnio obejrzałem - minirecenzje filmów i seriali
Limp Bizkit wraca po 10 latach. Recenzja albumu Limp Bizkit Still Sucks
Recenzja albumu Sleep Token - This Place Will Become Your Tomb. MNIAM!
Przez ostatnie 3 tygodnie cierpliwie lutowałem najemników Cerberusa i "żniwiarskie" poczwary, starając się jednocześnie unikać spoilerów (a tych po premierze gry można było się spodziewać nawet pod kapslami soków z Tymbarku) oraz zrozumieć, dlaczego jedni oceniają grę jako bliską ideału, a inni uparcie twierdzą, że jest w najlepszym razie poprawna. Dzisiaj - po 26,5 godziny zabawy - Mass Effect 3 ukończyłem i pewne sprawy rozumiem. No i naturalnie pojawiła się potrzeba napisania tej recenzji. Tekst będzie podzielony na 2 części - najpierw pokrótce umotywuję widoczne z boku 85/100 (bez zbytnich spoilerów), a potem dołożę wypełnione absurdalną dawką spoilerów trzy grosze w kwestii zakończenia trylogii. Ready, set, go!
Historia, którą opisuję poniżej, wyszła na światło dzienne późnym latem 2011 roku, ale z jakichś przyczyn została na nowo odkryta mniej więcej przed tygodniem, więc uznałem, że mogę ją Wam przedstawić.
Znacie reddit.com? To jedyny w swoim rodzaju serwis będący połączeniem strony z wiadomościami maści wszelakiej i wielgachnym forum dyskusyjnym. Miliony użytkowników umieszcza na reddcie posty (informacje, obrazki, recenzje, opinie, filmiki), a inne miliony owe posty oceniają i komentują. Możecie więc mieć pewność, że gdziekolwiek nie klikniecie (a działów - subredditów - jest pierdylion... ale stąpajcie ostrożnie, bo tam czają się potwory), znajdziecie coś ciekawego.
Mając na uwadze powyższy (wspaniały) fotomontaż, czytajcie dalej, a dowiecie się w jaki sposób bardzo popularny komentarz został przerobiony na filmowy scenariusz, a jego autor w ciągu dwóch tygodni z twórcy instrukcji stał się scenarzystą.
Filmy, oczywiście. Na GP zdarza się, że co jakiś czas pojawia się krótki wpis zwracający uwagę na jeden li tylko zwiastun, który wydaje się warty Waszej uwagi. Ma się rozumieć, że tego typu filmowych zapowiedzi krąży po sieci o wiele więcej, warto więc raz na ruski rok dokonać zmasowanego ataku. Niniejszy wpis został zainspirowany postem jednego z forumowiczów, a w jego treści znajdzie się kilkanaście zwiastunów filmów, które ewidentnie mają coś w sobie, ale istnieje ryzyko, że będą: zbyt niszowe, mają za mało znane nazwiska, nikt z rodzimego światka dystrybucyjnego nie zwróci na nie uwagi. Zwracam więc ja.
Przed Wami alfabetycznie ułożona lista produkcji, które mają szansę być przynajmniej niezłymi. Gatunkowy miszmasz, coś dobrego dla każdego (kurczę, piszę jak komiwojażer :P).
Po niezbyt elektryzującej Niebezpiecznej metodzie i świetnych, ale chyba niespecjalnie szalonych Historii przemocy i Wschodnich obietnicach, David Cronenberg najwyraźniej ponownie chce sięgnąć po tytuł twórcy najbardziej pokręconych filmów w Hollywood. Jego nowy film - Cosmopolis - bazuje na powieści Dona DeLillo pod tym samym tytułem i przedstawia dobę z życia młodego multimiliardera. 28-letni Eric Parker próbuje przedostać się przez Manhattan by się ostrzyc, ale jego wyprawa nie będzie należała do normalnych, oj nie... W filmie zobaczymy odcinającego się grubą kreską od błyszczącego wampiryzmu Roberta Patti(n)sona i masę innych zdolnych ludzi (Paul Giamatti, Juliette Binoche, Samantha Morton), a także sporą dawkę szaleństwa - dziki seks (aaa, goły patison! oO), strzelanie sobie w dłoń, wbijanie ostrza w czyjeś oko, dyskoteki, narkotyki, podejrzanych typków i wielkiego szczura na Manhattanie. Książki nie znam, ale czy obecne na jednej z reklam w tle hasło "snap out of it" czegoś nie sugeruje? Poniżej możecie obejrzeć krótki teaser, który oznacza dla mnie jedno: muszę to obejrzeć. Cosmopolis zadebiutuje w maju na festiwalu w Cannes i zapowiada się na najbardziej cronenbergowski film od czasów eXistenZ. Yeah!
Onetowski portal wiedzy tak definiuje film drogi: forma gatunku filmowego, wykorzystująca motyw podróży, wędrówki. Zjawisko głównie amerykańskie. Główny temat: przemieszczanie się, wędrowanie. Cel podróży: zaspokojenie poczucia wolności, ucieczka od dotychczasowego życia, często podróż także bezcelowa. Droga sposobem nabywania doświadczenia, nawiązywania przyjaźni. Wszystkie odloty Cheyenne'a idealnie wpisuje się w powyższą definicję, ale przy okazji oferuje coś więcej. No i jest naprawdę bardzo dobrym filmem, co postaram się udowodnić w rozwinięciu... Ajuredy?
Skromny milion funtów budżetu, nagrody na festiwalach w Toronto i Dublinie, 94% "świeżości" na Rotten Tomatoes i cała masa pozytywnych recenzji. Jaki to film? Ściskający za gardło dramat o sierotach? Poruszający dokument o efekcie cieplarnianym? Nie. To walący widza prosto w dziób indonezyjski film akcji The Raid. We wrześniu napisał o nim eJay, ale warto sprawę przypomnieć. Dlaczego? The Raid doczeka się polskiej, kinowej premiery na początku maja, a od jutra będzie można łaskotać membrany głośników oficjalnym soundtrackiem.
[wyobraźcie sobie rozbrzmiewające w tle albo kościelne dzwony albo główny temat z Draculi w reżyserii Coppoli - Wojciech Kilar FTW]
Trzeci czwartek marca roku pańskiego 2012. Chmury od porannych godzin ustępowały pola błękitowi. Horyzont jaśniał coraz bardziej, a dłonie dzierżących komputerowe myszy legionów zadrżały delikatnie. Ale czy ktoś coś poczuł naprawdę? A może to zbiorowa paranoja? Czym się różni ten dzień od setek innych, podobnych mu, przedwiosennych czwartków? Niewielu spodziewało się tego, co nastąpiło o godzinie 14 czasu GMT +1. Lezące pod tonami oceanicznej wody kable światłowodowe przepchnęły komunikat - nadchodzi koniec dni. Premiera programu rozrywkowego produkcji amerykańskiej pod tytułem Diablo III nastąpi 15 maja 2012.
Dzień dobry, kłaniam się nisko. Cykl z linkami otwiera swe podwoje zapraszając wszystkich chętnych do zapoznania się z zestawem obrazków maści wszelakiej (czadowe "co by było, gdyby Gwiezdne Wojny działy się dawno temu w Japonii", mniej czadowe okładki z clipartów, nawet czadowe cenzurowanie filmów i jeszcze jedno coś), z dwoma filmikami (coś ze świata Valve i coś od Dorkly Bits) i z jednym flashowym tworem muzycznym. Do dzieła!
Star Wars à la Shogun
Na start kilka bardzo fajnych prac odpowiadających na pytanie: co by było gdyby... Tutaj jest zestaw zestawiony w zestaw, a tutaj macie linka do bloga autora, na którym znajduje się jeszcze więcej ładnych grafik.
Każdy kinoman powinien lubić dobre historie, które często okazują się jeszcze lepsze, jeśli autorzy w ciekawy sposób potrafią widza zaskoczyć inteligentnym zwrotem akcji w drugiej połowie lub pod sam koniec seansu. Ja lubię. Z tego też powodu postanowiłem wysmażyć zestawienie moich ulubionych tzw. twistów fabularnych, które wydatnie poprawiają jakość odbioru całego filmu. Ale najpierw obrazek i dwa słowa wyjaśnienia, które powinni przeczytać wszyscy „spoilerofobi”.
Powyżej uwieczniony sympatyczny młodzian jest bohaterem filmu będącego jednym z najlepszych przedstawicieli inteligentnej fabularnej wolty. Ale skoro wszyscy Szósty Zmysł widzieli (a nawet jeśli nie, to i tak wiedzą o co w nim chodzi), odpuszczę sobie te pozycję na mojej liście. Podobnie zresztą jak równie fantastyczny Podziemny krąg - skupię się na innych znanych propozycjach, ale ze sporą szansą, że ktoś jednak którejś nie zna. I sprawa druga - w tekście oczywiście znajdą się potworne spoilery. Żeby oszczędzić ciekawskim przypadkowego odkrycia tajemnicy filmu, wpis skonstruowany jest tak, że najpierw widać będzie wielki tytuł proponowanej przeze mnie produkcji, potem duży obrazek (nie zdradzający niczego), a dopiero pod nim będzie treść właściwa. Można zatem oczkami przeskakiwać opisy, jeśli ktoś nie chce ich czytać. Zapraszam.
Amerykańska telewizja to kopalnia komediowych (i nie tylko) talentów, które często efektownie wkraczają na wielki ekran. Jakiś czas temu napisałem o znanym z Kac Vegas Zachu Galifianakisie, który wcześniej brylował jako komik (m.in. w Saturday Night Live), a dodatkowo prowadzi serię dramatycznie durnowatych wywiadów z gwiazdami. Dzisiaj przyszła kolej na Steve'a Carella - obecnie gwiazdę filmową, aktora komediowego, okazjonalnie dramatycznego, który początkowo dał się poznać jako jeden z prowadzących w programie The Daily Show. Słyszeliście o takim śmiesznym tworze, jak Even Stepvhen?
O właśnie. To są chłopaki. Ten z lewej to Stephen Colbert (szalenie zabawny facet, który opuścił The Daily Show by rozbawiać lud w swoim autorskim programie), a ten z prawej to oczywiście Steve(n) Carell (szalenie zabawny facet, którego większość z nas zapewne zobaczyła po raz pierwszy w filmie Bruce Wszechmogący). Różne zapisy ich imion dały nazwę kilkuminutowemu segmentowi puszczanemu w trakcie The Daily Show. Założenie: dwóch dojrzałych analityków dyskutuje na jakiś bardzo aktualny temat. Ale tak naprawdę szczerze się nienawidzą i szybko przechodzą do obrzucania się wyzwiskami. Urocze :)
Tak, wiem. Nic specjalnego. A tak w ogóle, to największa "epa" i ślinotok będą udziałem Avengersów i nowego Mrocznego rycerza (pamiętajcie, że mówimy tu o kategorii: efekty specjalne, wielki budżet i wielkie gwiazdy). Więc gdzie w tym wszystkim niepotrzebny sequel Facetów w Czerni? Ktoś uznał, że marka jeszcze ma trochę wigoru i zaczał produkować trójkę. Trójkę w "czy de" (oł je!). Pierwszy zwiastun pojawił się parę miesięcy temu i nie zachwycił (może poza ostatnim obrazkiem Josha Brolina jako Tommy'ego Lee Jonesa jako Agenta K). Tymczasem oto pojawił się zwiastun numer dwa.
Dupska mi nie urwało. Ubisoft zaprezentował pierwszy zwiastun podkręcający atmosferę przed jesienną premierą Assassin's Creed III. I co? I tak sobie. Informacje, które wypłynęły na szerokie wody Internetu dzięki Game Informerowi są naprawdę bardzo ciekawe. Po ich przeczytaniu obraz nowej gry z serii rysuje się jako coś szalenie atrakcyjnego, (ro)zbudowanego z głową i sercem. Coś, co w godny sposób zakończy pięcioczęściową trylogię. Szkoda więc, że te niecałe półtorej minuty wypada jakoś tak blado. Ale, ale! Wiele wskazuje na to, że w akcji oglądamy (pewnie "filmowo" podrasowany, ale kto wie?) napędzający trzeciego asasyna mocno usprawniony silnik Anvil. Jeśli tak jest w istocie, to poprawa jakości grafiki jest zauważalna na pierwszy rzut oka. Co prawda jako pierwszy filmik lepiej sprawdzić się mógł wychuchany, wyrenderowany i wypieszczony zwiastun, ale cóż... Ważne, żeby gra była świetna. Jakie wrażenia, drodzy czytelnicy? Oglądacze? Gracze?
Nieśmieszne żarty dam na sam początek: Harry Potter kontra duch? Dlaczego nie użył różdżki? Albo nie odleciał na miotle? Zdjęcia w gazecie się nie ruszały. Ron i Hermiona chyba mieli go dosyć, skoro pojechał na wieś sam... Ufff, skoro to mamy z głowy, pozwólcie że przejdę do rzeczy - recenzji filmu Kobieta w czerni, którego plakaty wyraźnie pokazują na czyim wizerunku opierać ma się całość.
Czy jest to straszny horror? Czy Daniel Radcliffe umie grać coś innego, niż czarowanie i bycie złym na Voldemorta? Czy reżyserowi udało się stworzyć odpowiedni klimat? I czy film jest w ogóle dobry? Odpowiedzi udzielam w rozwinięciu, a póki co niech pan Radcliffe i jego toporek dotrzymają Wam towarzystwa.
Oscary, jak co roku - przyszły i poszły. O wynikach trochę podyskutowano, ponarzekano na zwycięzców takich czy innych kategorii lub pogratulowano zasłużonym zwycięzcom. Jak się ma to do kategorii Najlepszy Krótkometrażonwy Film Animowany? Oceńcie sami. Na YouTube można obejrzeć pełną wersję nagrodzonej Oscarem animacji The Fantastic Flying Books of Mr. Morris Lessmore. I od razu Wam mówię - warto poświęcić te 15 minut.
Nie miałem przyjemności oglądać pozostałych nominowanych, ale mając na uwadze dwóch największych tegorocznych zwycięzców zapraszających widza w nostalgiczną podróż do początków kinematografii (Artysta i Hugo), nie powinen nikogo dziwić ten rezultat. Latające Książki to filmik stworzony z miłości do słowa pisanego i jako taki jest: a) szalenie pomysłowy i b) całkiem wzruszający (a co, nie bójmy się tego!). Wersja w wysokiej rozdzielczości dostępna jest do kupienia w iTunes, możecie też zajrzeć na oficjalną stronę produkcji. Brawo, panowie autorzy (William Joyce i Brandon Oldenburg)!
NA POCZĄTEK MAŁE WYJAŚNIENIE: Dzisiaj w sieci pojawiły się pierwsze realne doniesienia o Assassin's Creed III potwierdzające plotki, jakoby trójka miała się zająć końcówką XVIII wieku w USA. Jakiś czas temu dostałem zlecenie, by napisać tekst, w którym omówię 5 możliwych okresów historycznych do wykorzystania przez Ubisoft w ACIII. Ciekawostka: swego czasu Ubisoft umieścił ankietę, w któej gracze "wybierali" okres historyczny kolejnej części. 5 znajdujących się tam najbardziej prawdopodobnych opcji zostało mi przekazanych, a jedna z nich - co już wiemy - okazała się prawdziwa. Ja oczywiście pisałem tekst nie obciążony tą wiedzą i mogłem popuścić wodze fantazji, a całość miała ukazać się na stronie w ten weekend, na kilka dni przed rzeczywistym, oficjalnym ujawnieniem gry.
No ale... Skoro szydło z worka wyszło, uznaliśmy że lepiej ten tekst pokazać na blogu, niż wywalać go do kosza (chociaż jego fragment znajdziecie w dzisiejszym newsie). Miejcie więc powyższe fakty na uwadze, wyczekujcie prawdziwego nawału informacji na temat gry już za kilka dni, a teraz zapraszam do lektury.