Jeśli dzisiaj, lub na weekendzie, znajdziecie pół godzinki wolnego czasu to mam dla Was coś ciekawego. Co powiedzielibyście osadzone w steampunkowych klimatach dzieło, które swego czasu było nominowane do Oskara za najlepszy krótkometrażowy film animowany?
Wiedzieliście, że Activision wyda Limbo 2: The Bars Lowered? Czego możemy się spodziewać w kontynuacji tej ciekawej gry niezależnej wydanej w zeszłym roku na XBLA? Przede wszystkim, Activision zapowiada, że doda do gry kolory, gdyż pierwsza jej wersja była zbyt szaro-buro-czarno-biała. Dodatkowo, będzie więcej jajek do znalezienia, a gracze będą mogli wybrać postać, którą pokierują. No i najważniejsza sprawa – gra zostanie znacznie ułatwiona. Pełny trailer produkcji możecie zobaczyć…
Rzadko kiedy zdarza się, żeby w Hollywood, czy gdziekolwiek indziej na świecie, powstał dobry film bazujący na grze komputerowej. Jednak nawet jeśli gry mają być tylko częścią jakiegoś filmu to zazwyczaj średnio na tym wychodzą i dostają rolę rozrywki dla dzieci albo upośledzonych kulturowo mężczyzn, którzy psychicznie są na poziomie rozwoju 13-latka. Na szczęście pojawiają się też filmy, które potrafią z genialnej gry zrobić użytek i wkomponować ją w ciekawą historię. Taki przypadek mamy właśnie w wydanym w 2007 roku Reign Over Me.
Słuchając sobie ostatnio piosenki, którą znajdziecie na końcu tego wpisu, naszła mnie pewna myśl dotycząca czegoś, z czym każdy w Was może się kiedyś spotkał. Zacznę może od pytania: macie może taką grę, w którą graliście już jakiś czas temu i była ona dla Was wtedy pewnego rodzaju zjawiskiem, odkryciem nowego świata czymś wprost niewiarygodnym? Starsi gracze z pewnością tak. Czasami najdzie nas jednak chęć przypomnienia sobie o tym tytule. I wtedy, po latach spoglądając na recenzje tej gry i uzmysłowieniu sobie jaka ona była naprawdę nie nachodzi was myśl pt. „co ja w tym kurna widziałem?”.
JRPG – magiczny akronim, który w poprzednich generacjach konsol budził wiele ciepłych skojarzeń. Wszyscy zaczynali od Final Fantasy VII, znają serię Tales of i na dobre i na złe byli z serią Suikoden. Coś jednak w dobrze działającej japońskiej maszynie się popsuło gdy na rynku pojawiły się PlayStation 3 i Xbox 360. Fakt, na początku panowania drugiej konsoli Sony też jakoś super wesoło nie było, ale jednak biznes się kręcił. Jednak to co się dzieje teraz zaczyna nastrajać mało pozytywnie wszystkich wielbicieli gier RPG z Kraju Kwitnącej Wiśni.
Narzędzia, którymi niesiemy zniszczenie w grach są różnej maści. Od popierdółkowatych pistolecików i nożyków, aż po zabawki naprawdę sporego kalibru. Pomyślałem więc sobie, że fajnie by było wyłuskać 10 broni, które naprawdę zapadły mi w pamięć – nie dla tego, że były niewiarygodnie skuteczne, czy fajnie wyglądały. Nic bardziej mylnego. Moje kryterium wyboru było bardziej prozaiczne. Po pierwsze: fajnie by było mieć taką zabawkę na czarną godzinę, a po drugie: musi być po prostu OSOM.
Życie nerda nie jest łatwe. Począwszy od cierpień i katuszy, których doświadcza w obowiązkowym procesie zinstytucjonalizowanej edukacji, poprzez upokorzenia na tle socjalizacji z nie-nerdami, aż po nieudane próby znalezienia swojej drugiej połówki. Ogólnie rzecz biorąc – łatwo nie jest. Na szczęście do akcji wkroczyli Chuck Lorre i Bill Prady, którzy postanowili przedstawić żywot kujona w o wiele weselszych barwach i zaproponować sitcom, który nie tylko wymazał piętno bycia nerdem, ale i pokazał, że bycie nim jest „kul”.
Wyobraźmy sobie, że siedzimy w szkole czy na uczelni na nudnym jak flaki z olejem wykładzie (a jak doskonale wiemy nie potrzeba wielkiej wyobraźni by to uczynić). Robimy więc to, co każdy szanujący się student zrobić powinien w takich okolicznościach przyrody – bezwiednie wyglądamy przez okno. Tylko że tym razem, zamiast burej pogody, tudzież ludzi palących fajki przed budynkiem widzimy spadający z nieba zeszyt. Po zakończeniu zajęć podnosimy go i czytamy znajdujące się w nim instrukcje. Okazuje się, że jeśli myśląc o jakiejś osobie wpiszemy do niego jej imię i nazwisko – ona umrze. Zostawiamy notes tam gdzie leżał, czy zabieramy go do domu i zaczynamy z niego korzystać? Tak czy inaczej będzie interesująco.
Japonia znana jest z wielu rzeczy. Samuraje, ninja, manga, anime, zwariowane teleturnieje i… można by tak wymieniać w nieskończoność. Mieszkańcy Kraju Kwitnącej Wiśni kochają też gry, a te (jak każdy z resztą produkt) trzeba jakoś zareklamować by się sprzedały. Postanowiłem więc pokazać wam jak w kraju samurajów nakłania się ludzi do ich kupowania. Fanów dziwactw zapraszam, a ludziom twardo stąpającym po ziemi powiadam: porzućcie wszelki zdrowy rozsądek, Wy, którzy tu wchodzicie.
…i pewnie nigdy więcej taki film już nie powstanie. Dzieło, które zrodziło się ze współpracy Jima Hensona i Franka Oza to z pozoru zwykła (choć momentami mroczna) baśń opowiadająca historię, w której to młody chłopak musi wyruszyć ze swojego bezpiecznego gniazdka w nieznane, spotkać przyjaciół i uratować świat – temat przerabiany setki razy. Jednak to, w jaki sposób tę uniwersalną opowieść o dorastaniu, przyjaźni i komplementarnej naturze dobra i zła przedstawili twórcy Muppetów zasługuje na wspomnienie nawet dziś.