Seria Sandman od zawsze była komisem bardzo specyficznym i intrygującym. Dom Szeptów doskonale wpasowuje się w ten trend, oferując czytelnikowi nietuzinkową i niepokojącą historię, podczas której tworzenia twórcy zdecydowanie wspierali się czymś więcej niż tylko kawą i zieloną herbatką.
Historia zaczyna się w momencie, kiedy Wujek Poniedziałek dociera na przyjęcie organizowane na część Pani Dahomey. Jej pływający dom to miejsce, w którym dusze wyznawców voodo proszą ją o spełnienie swoich największych ukrytych marzeń. W tym samym czasie w Nowym Orleanie czwórka zwyczajnych dziewczyn przegląda książkę, która nigdy nie powinna wpaść w ręce śmiertelników. Dziennik Boga Szankpanna to przerażający mistyczny przedmiot, którego moc może wyrządzić wiele złego. Nie będąc świadome zagrożenia, zaczynają one z pozoru zwyczajną grę w głuchy telefon zabawę, która stanie się początkiem apokaliptycznej epidemii. Uwolniona mistyczna choroba porywa dusze ludzi wprost do Śnienia, pozostawiając na ziemi puste ludzkie skorupy. To jednak nie koniec problemów, Krain Snów zaczyna popadać w coraz większy kryzys, wywołany brakiem prawowitego władcy. Coraz liczniejsze anomalie zaczynają być niebezpieczne dla wszystkich w wyniku jednej z nich rezydencja Erzulie Fréda Dahomey zostaje wciągnięcia do Śnienia, skąd bogini nie może skontaktować się ze swoimi wyznawcami. Dla Erzulie zaczyna się wyścig z czasem, musi ona szybko odnaleźć sposób na opuszczenie snu, jeśli chce powstrzymać rozszerzającą się zarazę i uratować ludzi.
Klasyczna seria Sandman czerpała pełnymi garściami z opowieści ludowych, mitów, wierzeń i różnorodności kulturowych, łącząc to z bardziej złożoną fabułą. Pod tym względem Dom Szeptów sięga do korzeni i dość mocno przypomina podstawową serię. Prastarzy afrykańscy bogowie, szaleństwa i złożoności mitologii voodo połączone z metaforycznym obrazem krainy snów oraz mocno wyczuwalnymi elementami horroru i fantazji. Nalo Hopkinson wykonuje tutaj kawałek naprawdę solidnej pracy, należycie przygotowując się do stworzenia tego dzieła. Niepokojący klimat doskonale współgra ze stworzonymi przez nią złożonymi bogami, których działania i cele nie są takie jednoznaczne i oczywiste jak mogłoby się wydawać na początku. Dobrym pomysłem było również dodanie do historii pewnego wymiaru ziemskiego. Ludzkie postacie zrealizowane są tutaj w sposób pomysłowy i zróżnicowany. Zupełnie inne osobowości, różne sposoby radzenia sobie w sytuacjach kryzysowych, inne rozumienie pojęcia „życie”.
Pomysł dzielenia miejsca akcji pomiędzy Nowy Orlean i krainę snów oraz mocno skupienie się na wykreowanych nowych bohaterach to częściowy powiew świeżości, który jednak ma pewne efekty uboczne. Część miłośników uniwersum może być zawiedziona brakiem wyraźniejszych i mocniejszych nawiązań do serii. Pojawienie się kilku znanych postaci w formie niemalże epizodycznej, może być dla niektórych dość trudne do przełknięcia. Biorąc pod uwagę całą konwencję dzieła, twórcy chcieli prowadzić zupełne nowy rodzaj historii, próbującą stać się dziełem autorskim przy jednoczesnym zachowaniu ducha Wszechświata Sandmana. Można byłoby stwierdzić, że zabieg im ten prawie całkowicie się udał, gdyby nie pewien chartyzm fabularny. O ile przez większość czasu historia jest tutaj na swój sposób spójna i racjonalna, to jest kilka momentów, w których czytelnik czyje się niczym przysłowiowe dziecko we mgle, kompletnie nie wiedząc, co się dzieje w kolejnych kadrach komiksu. Zarzucanie odbiorcy pewnymi wyraźnie stworzonymi na kolanie pomysłami, chwilami zbyt rozbieżne prowadzenie dwóch wątków (świat ludzki i Śnienie), oraz kompletna niejasność pewnych pojęć sprawia, że trudno czerpać pełną radość z lektury.
Kwestia wizualna komiksu stoi na naprawdę dobrym poziomie. Rysunki Stantona przykuwają uwagę i doskonale uzupełniane są przez paletę kolatorów zastosowaną przez Raucha. Niestety podobnie jak w kwestii fabularnej pojawiają się tutaj pewne problemy. O ile na początku tomu kreska jest wyrazista i zdecydowana, pod sam jego koniec zaczyna ulegać pewnej degeneracji.
Dom Szeptów to dość ciekawe dzieło będące czymś nowym w uniwersum Sandman, mające jednak swoje pewne problemy jakościowe. Pomysł na fantazyjny świat z elementami horroru, powodujący pewną dozę napięcia oraz masa nowych postaci, może zachęcić nowych czytelników do zakupu komiksu. Ortodoksyjni fani serii raczej nie będą tymi zmianami zachwyceniu i ich portfele pozostaną szczelnie zamknięte.
Radosław Frosztęga
OCENA |
Komiks do recenzji udostępniło wydawnictwo Egmont.