Wyimaginowany klon? - Brucevsky - 17 maja 2011

Wyimaginowany klon?

Dziennikarze i gracze uwielbiają porównywać. Każdy nowy tytuł musi zmierzyć się w pojedynku z poprzednikiem, konkurentem, przedstawicielem tego samego gatunku lub innym wrogiem wybranym mu przez ludzi. To trwa już od lat i niekiedy rodzi spore niedomówienia. Gracze bowiem mają tendencję do opierania się na jednym lub dwóch podobnych elementach, na podstawie których stawiają gry w tym samym rzędzie.

A jak się okazuje nie jest tak, że kilka podobieństw oznacza od razu przynależność do jednego gatunku. Fakt, że coś jest sandboxem nie musi robić z danego projektu klonu Grand Theft Auto. Ostatnio doszedłem do takiego wniosku bawiąc się przy True Crime: Streets of LA. Zanim gra trafiła do czytnika PlayStation 2 słyszałem o niej wiele. Głównie jednak w kontekście porównań z hitem Rockstar.

Teraz, po skończeniu trybu fabularnego, zaczynam się zastanawiać, skąd dziennikarze i gracze porównujący True Crime do Vice City brali inspiracje? Dla mnie te tytuły łączy tylko sandboxowa baza, od której obaj deweloperzy wyszli i poszli w różne strony.

Nick Kang nie tylko jeździ po mieście i strzela. Umie się też bić i rozwijać swoje umiejętności w stylu trochę a la jRPG. Poza tym, może wybierać, czy chce być dobrym policjantem, czy jednak złym gliną. Nie ma też za wiele do roboty w Los Angeles, bo nie kolekcjonuje żadnych paczek, znaczków i innych gadżetów. Nie bierze się też za dodatkowe misje, w których wciela się w kogoś innego, na przykład w taksówkarza. Nie ma też kaskaderskich ciągot. No i ta zupełnie inna stylistyka…

Nie rozumiem, skąd dziennikarzom recenzującym tę grę brało się porównanie do GTA. Już zdecydowanie bliżej tytułowi od Luxoflux do innego sandboxa z tamtych czasów, The Getaway. Tam też, autorzy bardziej skupili się na historii i miasto potraktowali jako sposób jej przedstawienia. Nie ma aż takiej swobody i takiej liczby zajęć jak w GTA, a mimo to wszyscy zestawiali te projekty. Na domiar złego, często przez to obniżając noty dla True Crime, w którym właśnie było za mało sidequestów, nie było motocykli, zbierania dodatków itd. Ciekawe, ile osób przez to nie zdecydowało się na zakup tej gry?

A Wy kojarzycie jeszcze jakieś inne tytuły, które wszyscy naokoło bezsensownie ze sobą porównywali?

Brucevsky
17 maja 2011 - 11:24