Lou Reed & Metallica: Lulu - Odpowiedź na komentarze - DogGhost - 21 lutego 2012

Lou Reed & Metallica: Lulu - Odpowiedź na komentarze

Przed paroma dniami opublikowałem dość kontrowersyjną recenzję albumu Lulu nagranego przez Lou Reeda i Metallikę. W związku z tym, że pojawiło się pod nią dość dużo ciekawych komentarzy z Waszej strony, postanowiłem na nie szerzej odpowiedzieć w tym wpisie. Przy okazji dodam od siebie jeszcze kilka uwag odnośnie tego projektu. Zapraszam Was do dalszej dyskusji…

Na początek uznałem, że przedstawię Wam mój gust muzyczny, gdyż w znacznym stopniu wpływa on na odbiór albumu Lulu. Zapraszam do sprawdzenia mojego profilu w serwisie last.fm. Przy okazji możecie zalinkować do swoich w komentarzach. :)

Ze względu na obszerność tekstu nie miałem już za bardzo czasu na korektę, za co z góry przepraszam.

Słuchając ponownie Lulu zacząłem się zastanawiać, kogo najbardziej przypomina mi główna bohaterka. Pierwszym skojarzeniem i chyba zarazem najlepszym możliwym jest postać grana przez Jodie Foster w Taksówkarzu. Oczywiście Lulu była bardziej przerysowana, ale mimo wszystko mają dość podobne charaktery, jeśli chodzi o podejście do świata. Obie są zagubionymi, cynicznymi, młodymi prostytutkami i potrzebują pomocnej ręki. Jeśli przychodzi Wam do głowy lepsze porównanie to dajcie znać.

Przejdę teraz do obiecanych odpowiedzi na Wasze komentarze. Jeśli jakiś pominąłem to znaczy, że albo nie miałem nic ciekawego do powiedzenia, albo chciałem uniknąć powtarzania się, albo po prostu komentarz nie wymagał żadnej riposty. :)

kristof461: Często jest tak że recenzenci są z góry nastawieni że muzyk "artysta" wydaje bardzo dobrą albo poprostu dobrą płytę, natomiast muzyk "komercyjny" fatalną, beznadziejną nawet jeżeli rzeczywistość jest zupełnie inna. Od dawien jednak nie spotkałem się z tak różnymi poglądami na temat płyty. Płyty nagranej przez muzyków zaliczanych do grona artystów. Niestety wydaje mi się choć nie słuchałem 100% płyty że Ci którzy są nastawieni na bardziej rozrywkowy charakter Metallici (nie da się ukryć że Metallici słuchają również Ci którzy w lepszej muzyce raczej nie gustują) są zawiedzeni. Są zawiedzeni ponieważ TO NIE JEST NOWA PŁYTA METALLICI. Natomiast Ci którzy widzą raczej stronę artystyczną uważają że płyta jest naprawde ciekawa.

To jest właśnie najciekawsze, że dawno nie widziałem płyty zbierającej tak skrajnie różne oceny wahające się w zależności od serwisu od minimalnej do maksymalnej noty. Przykładowo serwis rockmetal.pl przyznał notę 1/10 (oczywiście opinia fana Metalliki), podczas gdy jeden z redaktorów Newsweeka nazwał ją płytą roku i dał 5/5. Wydaje mi się, że prawda jak zwykle leży gdzieś pośrodku.

ToNaNic: Słuchaj, powiem bez ogródek: twój tekst czytało się przyjemnie i nie miałem problemów z dotrwaniem do końca :) Bliska memu sercu jest muzyka, a Rocka czy Metalu słucham dość często ale nigdy nie byłem zbyt wielkim fanem Metalliki. Bynajmniej temat mnie zaciekawił i po przeczytaniu twojego artykułu zabrałem się za zapoznanie z płytą Lulu. Przesłuchałem te utwory, które wymieniłeś i nie dziwie się, że ten album otrzymał tylke negatywów. Gdybym był zagorzałym fanem Metalliki pewnie i u mnie mieli by wielkiego minusa ... Naszczęście tak nie jest :P Tak jak mówiłeś, płyta jest dość "ciężka" - przy interpretacji tekstu trzeba się namęczyć, a wokal Reed'a jest męczący ale jednak ma ciekawy klimat i moim zdaniem jest to udany album, któremu należy dać szanse. Mi osobiście ten album przypadł do gustu. Lubie takie nietypowie, mające charakter projekty. Tak wogóle to dzięki twojej recenzji dowiedziałem się o jego istnieniu :)

Dzięki za pozytywną opinię i dotrwanie do końca. :) Ten album był od początku słabo promowany, stąd wcale nie dziwię się, że umknął Twojej uwadze. Tym bardziej śmieszy mnie, że o ile dobrze pamiętam na polskich plakatach pojawiały się hasła w stylu „najbardziej oczekiwana płyta roku”, skoro poza garstką zapaleńców w sumie niewiele osób o niej słyszało – szczególnie biorąc pod uwagę rangę wykonawców. Po części celem było właśnie zwrócenie uwagi czytelników na to, że w ogóle taki album powstał.

DEFEDos: >>>Ci którzy widzą raczej stronę artystyczną uważają że płyta jest naprawde ciekawa. To ja do nich nie należę ani też do tych: >>>TO NIE JEST NOWA PŁYTA METALLICI. Nigdy fanem zespołu Metallica nie byłem ale w każdej płycie można było znaleźć coś "wyśmienitego" (czym nowsza płyta tym było trudniej ale jednak) - w tej niestety nie ma nic ciekawego (przynajmniej dla mnie). Ta płyta jest nudna jak setki innych (niestety). Na koniec: http://www.youtube.com/watch?v=EzgGTTtR0kc

Nie wiem, czy dobrze zrozumiałem stwierdzenie, że nie zaliczasz się do osób, które traktują ten album osobno i uważasz, że należy go porównywać z dotychczasowym dorobkiem Metalliki. Tak czy siak uważam, że porównywanie kawałków z Lulu z utworem One jest całkowicie sprzeczne z tym, co napisałem w recenzji. W dalszym ciągu uważam, że mija się to z celem, choćby z powodu diametralnie innych nakładów środków, o czym napiszę jeszcze w dalszej części wpisu.

SpecShadow: Wydanie tej płyty z "Metallica" na okładce było fatalnym błędem. Bez niego słuchacze i recenzenci mogliby do niej inaczej podejść.

Wszystko zależy od punktu widzenia – z perspektywy wydawcy był to wręcz niezbędny zabieg biorąc pod uwagę rynkową wartość marki „Metallica”. Gdyby zabrakło tej nazwy na okładce to sprzedaż spadła by pewnie o 90%. Oczywiście z punktu widzenia odbioru płyty masz całkowitą rację.

koobon: Argumenty, z którymi dyskutujesz są tak naprawdę drugo, lub trzeciorzędne. Problemem nie są teksty, kiepski wokal Reeda, który jest bardziej gadaczem niż wokalistą (chociaż z wiekiem mu się pogarsza), ani oczekiwania fanów Metalliki. Prawdziwym problemem jest to, że to jest po prostu, najzwyczajniej w świecie słaba płyta. Słabo wyprodukowana i ze słabymi utworami. I tu nie chodzi o to, co się komu podoba. Można doceniać artystów, których się nie słucha, lub utwory, które są dobre, ale z różnych względów komuś nie leżą. To co wyprodukowała spółka Reed + Metallica jest najzwyklejszą kupą. Reed + Metallica popełnili największy grzech jaki można popełnić tworząc płytę rockową. Nagrali album pretensjonalny.

Mocne słowa, choć z uzasadnieniem, więc nie mam nic przeciwko takiej konstruktywnej krytyce. :) Masz rację co do słabej produkcji. Nie ma się co jednak dziwić biorąc pod uwagę, że od samego początku był to swoisty niezobowiązujący „skok w bok” Metalliki i wcale nie mieli zamiaru zbić na Lulu kokosów, bo świetnie zdawali sobie sprawę z tego, że wiele osób ich wygwizda. Najlepszym dowodem na takie podejście jest fakt, że na oficjalnej stronie internetowej zamieści całą płytę za darmo. Dzięki temu „prawdziwi” fani Metalliki mieli szansę wypróbować ją przed zakupem. Krytycy słusznie twierdzą, że o ile Reed nie miał wiele do stracenie tworząc tę płytę, to amerykańscy metalowcy ryzykowali bardzo wiele i chyba niestety „przejechali się” na tym projekcie. Co do pretensjonalności – w pewnym stopniu Lulu taka jest, ale biorąc pod uwagę, że powstała na podstawie kontrowersyjnej sztuki teatralnej z początku XX wieku nie powinno to nikogo dziwić. Mnie osobiście to nie przeszkadza, bo sam zgodziłem się na taką konwencję, ale rozumiem, że Tobie to nie odpowiada.

GameSkate: Nuda, nuda i mamrotanie* Reeda. Płyta jest po prostu słaba, przynajmniej dla mnie. Utwory są długie, nudne, powtarzalne, nie ma tu nic co przykuwało by uwagę słuchacza. *Jeśli chodzi o recytację do muzyki to nic i nikt nie przebije Toma Waitsa (zresztą gdyby to on był zamiast Reeda to mielibyśmy krążek przynajmniej dobry).

Sam zastanawiałem się przy pisaniu recenzji, czy nie napomknąć o Waitsie w kontekście świetnego, ale za razem dla wielu beznadziejnego głosu. ;) Jeszcze kilka lat temu był moim ulubionym współczesnym bardem, ale od jakiegoś czasu więcej słucham Cata Stevensa (lub jak kto woli Yusufa Islama) oraz Bena Harpera. Wydaje mi się jednak, że do głosu dziewczęcej prostytutki bardziej pasuje Reed – Waits ma zbyt chropowaty głos. Jeśli zaś chodzi o jego kawałki to ubóstwiam Falling Down oraz Jersey Girl. Swoją drogą warto tu jeszcze napomknąć o coverach Waitsa w wykonaniu Scarlett Johansson – dla wielu osób koszmarnych, a mi bardzo przypadły do gustu, choć może jestem niezbyt obiektywny jeśli o nią chodzi. ;D

koosa: Mi się z "Lulu" podoba jedynie Full View. Zaczynałem się bać o formę Metalliki, ale niepotrzebnie, polecam najnowszy mini album "Beyond Magnetic" 4 bardzo dobre kawałki.

Dzięki za info – posłucham. :)

Seltaeb47: Również przeczytałem Twój tekst, bo byłem ciekawy takiego podejścia do tej płyty, a teraz wygłoszę swoje krótkie i skromne zdanie. :) Na początek powiem tylko, że nie jestem z tych, którzy napalali się na "nową płytę Metalliki", albo cokolwiek w tym stylu - dla kogoś takiego dyskusja w ogóle nie ma sensu, bo przecież nie o to na tej płycie chodzi. Mimo wszystko uważam jednak, że powinno w niej chodzić o muzykę. Oprócz szkoły thrashu, jestem również dużym fanem Pink Floyd - płyty takie jak The Wall są znakomitym przykładem opowiadania właśnie historii, poruszającej, zapadającej w pamięć historii. Ale artyści nie zapominają w nich, że są przecież muzykami. Nie twierdzę, że tak było z Lou Reedem i Metalliką, ale mimo wszystko nie kupuje mnie mówienie o tym, że trzeba tutaj się skupić na tekście - od tego jest przecież poezja śpiewana i inne gatunki tego typu. Lirykę, dosadność, owszem - mogę docenić. Doceniam również, że niektóre motywy muzyczne na płycie są faktycznie dość dobre. Ale głos Lou Reeda zupełnie mi tu nie pasuje, wydaje się doklejony na siłę, czasem słyszę, że w tle muzyka "dzieje się", podczas gdy Lou jest na pierwszym planie i nie zwraca na nią uwagi, po prostu recytując. Docenienie tekstów to dla mnie za mało, jeżeli po prostu nie chcę wracać do tej płyty i nie chcę jej słuchać - bo nie sprawia mi to żadnej przyjemności. Rozumiem to co chciałeś przekazać, ale mimo wszystko uważam że jest to słaba płyta muzyczna. Niezła próba, niezły zbiór tekstów, momentami całkiem niezły klimat - ale brakuje tutaj muzyki. Nie muzyki Metalliki, tylko dobrej i spójnej muzyki.

Widzisz, to jest właśnie kwestia podejścia. Piszesz, że według Ciebie powinni się skupić na muzyce. Oni jednak postanowili się skupić na tekstach. Piszesz, że od tego jest poezja śpiewana, ale sęk w tym, że to właśnie jest poezja śpiewana. Rozumiem jednak Twoje podejście i dlatego wcale nie dziwi mnie ostateczna ocena. Niemniej jednak pamiętaj, że w przypadku wspomnianych przeze mnie (w poprzednich odpowiedziach) bardów muzyka odgrywa jeszcze mniejszą rolę, a mimo to powstają wybitne dzieła i wiele osób ich słucha. Wspomnę tu jeszcze chociażby o Cohenie i Dylanie (nie mam zamiaru porównywać ich umiejętności do Reeda, więc nie musicie się podrywać z oburzenia ;)). W każdym razie dzięki za opinię.

ubersniper: Każdy kto słucha muzyki rockowej i metalowej od lat 80tych i czynnie "wsłuchuje" się w głos przemian jaki w niej zachodzi wie, że płytowo (albumowo) Metallica się praktycznie nie liczy. Koncerty przywołują starego ducha i tylko to prowadzi ten zespół na fali dawnych przebojów. Polecam oglądnąć film "Some Kind Of Monster", który znakomicie pokazuje jak zdegradowany to zespół, który albumy nagrywa pod dużą presją managmentu i producentów. Obraz miał powiedzieć coś innego ale nikt chyba nie spodziewał się, jak kompromitujący i niesmaczny będzie to materiał. Wg tego co obserwuję to Metallica od ponad 12ciu lat nie tworzy niczego samodzielnie i zgodnie z własnym stylem, którego już nie ma. Szacunek mam do ich dokonań z poprzedniego milenium (ba nawet sam sobie to pogrywam na gitarce) ale ostatnich trzech albumów po prostu nie da się słuchać jako "Metallica". Game Over.

Szczerze mówiąc obejrzałem "Some Kind Of Monster" dopiero kilka miesięcy temu. Muszę jednak przyznać, że pomimo zasłyszanych opinii o tym, że film ukazuje jak słabi i wrażliwi są członkowie Metalliki, to efekt końcowy przerósł moje najśmielsze oczekiwania. Przez 2 godziny użalają się nad sobą, spowiadają się psychologowi wyciągającemu 40 kawałków miesięcznie (śmiać mi się chciało jak zachęcał ich, żeby nie przerywali leczenia) i przez pół filmu ryczą jak bobry. Mimo wszystko mam do nich szacunek, że odważyli się to pokazać.

Powazny_Sam: pełen szacunek za projekt,bo fakt, jest ciekawy i tematyka sama w sobie zainteresowała mnie w podobnym stopniu jak autora, ale co do jednego zgadzam się z "wieloma osobami", że Reed'a zwyczajnie nie da się słuchać. Nagrania brzmią jak "produkcje" naszego polskiego Syntetika, nie trzyma tonu, tempa, i nawet jak na melorycytację jest to po prostu fatalne. Widze cel takiego zabiegu i o ile głos Reed'a sam w sobie jest całkiem w porządku to sposób w jaki nim operuje jest, że tak powiem, niesłuchalny - lepiej by to wyszło gdyby po prostu to recytował a nie bawił się melodykę. Jak już ktoś wcześniej napisał, powinien brać przykład z Toma Waitsa albo choćby Johnny'ego Cash'a. Chyba, że jest to jakaś wyższa sztuka nowoczesna, której pojąć nie umiem, tutaj przemawia przeze mnie zwyczajne poczucie estetyki.

O Waitsie napisałem już trochę powyżej, a o Cashu nie wypowiem się, bo szczerze mówiąc jakoś nigdy nie mogłem się do niego przekonać. Nie chcę się już zbytnio powtarzać, bo to kwestia indywidualna, czy przywyknie się do głosu Reeda, czy też nie. Osobiście uważam, że śpiewa/melorecytuje bardzo nierówno. Zdarzają mu się lepsze momenty, ale i tragiczne. Przykładem tego lepszego jest ostatni utwór Junior Dad, który nawet przez część krytyków tego albumu jest uważany za świetny. Dawno nie słyszałem tak dobrego zakończenia płyty.

DogGhost
21 lutego 2012 - 09:38